2

26 3 2
                                    

-udawaj, że ich nie widzisz, albo że nie mówimy po angielsku, albo nie! Rozmawiajmy!! Co tam u ciebie? Bo u mnie super!!- zaczęłam gadać bez sensu przez stres. -Rozmawiaj ze mną no!! Nie widzisz ich!! - próbowałam zrobić coś aby się na nich nie patrzyła, bo może byśmy z tego jakoś wybrnęły, ale nagle poczułam jak ktoś mnie stuka w rękę.

Przęłknęłam ślinę i odwróciłam się w tamtą stronę. Jeden z nich a dokładnie Pedro Gonzalez zaczął mówić coś do nas po hiszpańsku, ale oczywiście nic nie zrozumiałam. Wtedy pomyślałam, że faktycznie można by udawać, że nie mówimy nawet po angielsku, ale Amelia nagle wypaliła w tym języku, że nie umiemy po hiszpańsku, że to nie jej wina i to ja bawiłam się tym kwiatkiem. Posłałam jej tylko zabójcze spojrzenie, a oni zaczęli się lekko do siebie uśmiechać.

-W takim razie będziecie musiały nam to jakoś odpłacić.. w końcu prawie nas zabiłyście...- odezwał się tym razem Pablo, wpatrując się przeszywająco i z lekkim uśmiechem, co dziwne, we mnie. Byłam pijana ale ten wzrok zapamiętam chyba do końca życia.

-dobra słuchajcie przepraszam, to był wypadek tak? Nikt was nie próbował zabić. - próbowałam wyjaśnić sprawę, co widocznie ich jeszcze bardziej rozśmieszyło.

-Ja nie mam z tym nic wspólnego, to ona. Mnie nie wińcie.- zaczęła zwalać wszystko na mnie Amelia. Na co popatrzyłam na nią tylko kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Myślę, że solidarnie z koleżanką powinnyście ponieść karę..- powiedział Pedro patrząc w oczy Amelii.

-czego chcecie?- przewróciłam oczami.
-na początek wasze imiona poprosimy. - odezwał się Gavira, uśmiechając się podejrzanie do kolegi.
-co jeśli powiem, że wam nie podamy?- uśmiechnęłam się sztucznie.
-to wtedy ci powiem, że mamy świadków i dowody na usiłowanie zabójstwa.- odpowiedział podobnym tonem Pablo, na co mina mi zrzedła.

Jakie mogli mieć niby dowody, to nawet nie było usiłowanie zabójstwa.
Byłyśmy pijane i źle odczytywałyśmy znaki, a oni widocznie to wykorzystywali. Byłyśmy wręcz pewne, że potrzebują tych informacji, aby nas zgłosić, a po tych słowach już wogule bardzo się przejęłyśmy.

- Nina i Mia.- powiedziałam pokazując najpierw na Amelię, a potem na mnie.

Zrobiło mi się dziwnie gdy widziałam, że Pablo prawie nie odrywa ode mnie wzroku. Jego spojrzenie wraz z uśmiechem było wręcz onieśmielające.

Piłkarz parsknął śmiechem i powiedział tylko:
-gówno prawda, masz bransoletkę z napisem Oliwia.
-może to imię mojej przyjaciółki, co?- nie dawałam za wygraną.
-czyli w takim razie, ona to Oliwia? -dopytał Pedri.
-Matko ja jestem Amelia a ona to Oliwia pasuje?- wypaliła wkońcu dziewczyna. Na co dostała tylko łokciem w brzuch. Wiem że była pijana, ale czasem jej nie rozumiałam.

Widziałam ich uśmiech gdy dowiedzieli się prawdy.

-dobra, macie imiona, coś jeszcze? - powiedziałam zażenowana zachowaniem przyjaciółki.
-tak się składa, że tak. -uśmiechnął się do nas Gonzalez. - kilka informacji poprosimy, skąd jesteście itp.
-nie ma szans.- opowiedziałam śmiejąc się.
-Polska, Kraków, po 18 lat, będziemy tu studiować. - odezwała się znowu pijana Amelia.
-japierdole.. -przybiłam sobie piątkę z czołem, gdy obaj piłkarze się szeroko uśmiechnęli.

-COŚ JESZCZE? - zapytałam ponownie.
-jeszcze dwie ostatnie rzeczy potrzebujemy. - powiedział któryś z nich, gdy patrzyłam ze złością na Amelię, która patrzyła jak zahipnotyzowana na Pedriego.
-słucham.- uśmiechnęłam się sztucznie.

-numery telefonów i dajecie się zaprosić na drinka.- powiedzieli oboje.

Popatrzyłyśmy na siebie z Amelią i zaśmiałyśmy się.
- żartujecie sobie? To nie chcecie nas zgłosić czy coś? - zapytała, na co piłkarze wybchnęli śmiechem.
-nie sądziłem, że naprawdę uwierzycie.- powiedział Pedri do swojego kolegi, dalej się z nas nabijając.

-zatem, możemy prosić wasze numery telefonów drogie panie? Zawsze, możemy zmienić naszą propozycję na tą waszą. - powiedział nonszalancko Pablo, widząc moją nie chętną minę.

Wyciągnęłam zrezygnowana telefon i pokazałam mu numer, podczas gdy Gonzalez zapisywał numer mojej przyjaciółki. Nieźle się podzielili.

- Chcecie dolączyć do naszego stołu? Jest tam jeszcze parę innych piłkarzy.
-już mi nic nie zrobi różnicy. - powiedziałam z rozbawieniem nie wierząc w całą tą sytuację. Pokierowaliśmy się za bar, przez drzwi z napisem "VIP". Kto by się spodziewał.

Nagle naszym oczom ukazał się nie wielki stół, a przy nim pełno znanych mi z mediów piłkarzy Barcelony. Nie było tam jednak Lewandowskiego. Podobno miał jakieś spotkanie.

Przywitałyśmy się kulturalnie, choć byłyśmy bardzo pijane. Zaczęli się nas wypytywać o różne podstawowe rzeczy, bo nie wpadło nam do głowy się przedstawić. Po chwili nawet nie wiem czemu Amelia zaczęła opowiadać jakąś historię, ale na tyle nie kontaktowała, że nie pomyślała choćby o zmianie języka.

Gdy tak opowiadała opowiadała, i nikt oprócz mnie jej nie rozumiał, a wszyscy wpatrywali się w nią dziwnie i podśmiechiwali, ocknęłam się nagle i szturchnęłam ją:
- mów po angielsku kretynko.
Ona zaczęła opowiadać od początku, ale po angielsku, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Dużo wypiliśmy, przez co powoli urywał mi się film. Pamiętam jedynie jak przez mgłę, że jakoś pod koniec zostaliśmy w czwórkę i siedziałam przy stoliku śmiejąc się z tego jak Amelia się wywraca przy tańcu z Pedrim, gdy nagle podszedł jego kolega i poprosił mnie. Byłam jeszcze na tyle przytomna, żeby nie wywracać się co dwa kroki, jak ona, ale w pewnym momencie poczułam jakby ktoś włączył czarny ekran.



señoras de las ventanasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz