Rozdział 6

406 14 2
                                    

Obudziłam się koło przytulającego mnie Damona. Sięgnęłam po telefon z zamiarem zobaczenia godziny. Była 6.32 w sobotę więc nie dziwię się, że śpi. Wyswobodziłam się z uścisku brata i zeszłam do kuchni. W pomieszczeniu był już tata.

— cześć różyczko, czemu nie śpisz?—zapytał.

—hej, nie chce mi się już.

—a i ja z Hudsonem lecimy na 3 dni do Włoch w sprawach biznesowych. Mam nadzieję, że wytrzymasz z chłopakami.

— kiedy wyjeżdżacie?

—o 15 będziemy wychodzić.

—dobrze, mam nadzieje, że z nimi przeżyje hahaha.

Potem poszłam zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie płatki. Usiadłam do stołu i zaczęłam je jeść. Po skończeniu posiłku odłożyłam go do zmywarki i poszłam do pokoju. Wzięłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu a następnie włączyłam jakąś playlistę.





Oglądałam coś w salonie. Tata I Hudson pojechali jakąś godzinę temu.

— Rose zbieraj się pojedziemy gdzieś—powiedział wchodzący do salonu Shown.

—co?

— no zbieraj się.

Poszłam na górę I przebrałam się w bardziej wyjściowe ciuchy, wzięłam telefon I zeszłam na dół. Czekał już na mnie Shown.

— choć mała—powiedział a ja udałam się za nim do garażu. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę.

—gdzie jedziemy?

— zobaczysz

Przez całą drogę słuchaliśmy muzyki i czasami śpiewaliśmy. Po godzinie jazdy dotarliśmy na miejsce.

— trzeba będzie przejść kawałem przez las—oznajmił.

Po 10 minutach drogi dotarliśmy do małego jeziorka na planie. Było przepięknie.

—iii podoba się?

—tak jest piękne, dziękuję.

Potem Shown rozłożył koc i położyliśmy się na nim. Oparłam głowę o jego ramię. Przez cały pobyt ty gadaliśmy o różnych głupotach. Dowiedziałam się, że ma mały tatuaż za uchem albo że jego ulubiony kolor to granatowy. Gdy była godzina 21 zaczęliśmy się zbierać.


O 22 byliśmy już w garażu. Wzięliśmy żeczy a następnie poszliśmy do domu. W salonie zaatakowali nas bracia.

—gdzieś ty była!—wydarł się Theo.

—wiesz jak się martwiliśmy jak nigdzie cię nie było—powiedział Liam.

—byłam z Shownem.

—pojechaliśmy na małą wycieczkę—dodał brat.

—mogłeś, chociaż nam o tym powiedzieć—powiedział Zene.

—powiesiłem karteczkę na lodówce, bo wiem, że Liam tam często zagląda.

—nic tam nie było—powiedział zdenerwowany Liam.

Shown podszedł do lodówki I zdarł niebieską karteczkę.

—nie było?

— no nie zauwarzyliśmy jej—powiedział cicho Theo.

—tak wogule gdzie Charlie—zapytał Shown.

—pojechał do Zaca, bo miał coś od niego zabrać.

—okej

—ej zamówimy pizze?—zapytałam jak skończyli gadać.

—spoko, głodny jestem—powiedział zadowolony Theo.

—jaką zamawiamy?—zapytał Liam.

—może z pepperoni?—zaproponował Zene.

—wszyscy się zgadzają?—zapytał Shown wybierając numer pizzeri.

Wszyscy pokiwali głową na zgodę.

—dzień dobry, chciałbym zamówić...


—za pół godziny powinna przyjść pizza—oznajmił Shown.

20 minut później

Nagle ktoś wszedł do mieszkania. Był to Charlie. Cały mokry

—czemu wyglądasz jak mokry szczyrk—powiedział prześmiewczo Theo.

—bo kurwa leje a ja parasola nie wziołem.

—aaa—Theo

—beee kurwa

—nie sraj żarem, bo pożar będzie.

— za 5 minut będzie pizza—oznajmiłam im.

—zamawialiście?—zapytał trochę zaskoczony Charlie.

—no — odpowiedział Zene.

Charlie poszedł się przebrać a po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

— to pewnie pizza, otworze—powiedział Shown.

Po paru minutach wrócił z 4 pudełkami pizzy

—wy tyle zjecie?—zapytałam zdziwiona i zaskoczona ilością tego.

—no na luzie—odpowiedzieli.

Potem przyszedł Charlie.

Włączyliśmy jakiś film i Zaczęliśmy jeść pizze.

•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
Kolejny rozdział. Mam nadzieję że się podoba. Piszcie co mam poprawić i dozobaczenia.

Rodzina WilliamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz