Rozdział 1 - Vesa

100 12 0
                                    

— Vesa!

Poczułam szarpnięcie za ramię, a chwilę później kolejne. Ludzie krzyczeli moje imię, jednocześnie rzucając się na mnie. Błysk fleszy raził moje oczy, do których podchodziły łzy. Próbowałam odpychać ich dotyk, który mnie ranił, lecz oni przypominali zwierzęta pragnące jedzenia.

— Proszę ją puścić. — mówił jeden z ochroniarzy, którzy szli wokół mnie. — Odsuńcie się!

Naciągnęłam niżej swoją czarną czapkę z daszkiem i zaczęłam przyśpieszać.

— Vesa! — znowu krzyczeli. — Zmieniłaś kolor włosów!

Wyszłam z lotniska podchodząc pod jeden z trzech czarnych suwów. Ktoś otworzył mi drzwi, a ja natychmiast wpadłam do środka dysząc ciężko.

Pogrążyłam się w płaczu chcąc zniknąć choć na małą chwilę. Byłam zbyt zmęczona, by tłumić w sobie to co miałam.

— Nie płacz, nie gdy ludzie patrzą. — ręka mężczyzny na siedzeniu obok dotknęła mojego policzka rozmywając na nim mokre ślady.

— Nie dam już rady. — momentalnie wylał się ze mnie szloch. — Nie chcę już tego robić. — dodałam, a mój głos przypominał lament małego dziecka.

Zimne, smukłe palce zatrzymały się na moich ustach, dotknął mnie nimi uchylając dolną wargę w dół.

— Pomyśl o innych Vesa, nie tylko ty przez to przechodzisz.

Wtedy spojrzałam w jego niebieskie tęczówki wypełnione troską, której tak bardzo potrzebowałam.

— Chcę już być w hotelu. — odparłam, a moja warga wróciła na miejsce odrywając się od jego dotyku.

— Jedziemy prosto na próbę.

Nie słuchał mnie tak jak wszyscy, byłam produktem sprzedawanym pomiędzy krajami. Każdy chciał moich koncertów, ale nikt nie wiedział, że dawno temu przestałam śpiewać. Bawiliśmy się w aktorstwo okłamując wszystkich. Nie zaśpiewałam nic od dwóch lat, a mimo to nikt się o tym nie dowiedział. Ludzie widzieli tylko wykreowany obraz zamiast prawdy, bo woleli żyć chwilą.

— Popraw makijaż zanim wysiądziemy. — jego niski ton karał mnie jak zawsze.

Brunet nachylił się nad moimi kolanami sięgając po pas i zapiął mi go ciasno.

— Daj mi rękę, proszę. — wyszeptałam wiedząc, że i tak nie mógł tego zrobić. — Chcę cię tylko potrzymać za nią.

— Skup się na trasie. — odparł oschle rozsiadając się w czarnym fotelu.

Jego usta mówiły do mnie, a ja patrzyłam na nie chcąc, aby zanurzyły się w moich.

— Przecież zawsze dawałeś mi co tylko pragnę, więc co się zmieniło? — spytałam przekrzywiając w zamyśle głowę. — Jestem przecież najważniejsza dla ciebie.

— Jesteś gwiazdą Vesa, dlatego jesteś ważna.

Mój menadżer był jedyną osobą, której ufałam i zawsze był przy mnie, tylko on był. Kochałam się w nim od jedenastego roku życia, gdy postanowił ze mną pracować.

Rodzice wciągnęli mnie w tą branże, pomimo że nigdy nie chciałam być piosenkarką. W głębi duszy czułam się niespełniona, ale taka była moja praca. Przyprawiała mnie o lęki i zaburzenia zamiast sprawiać mi radość.

— Następnym razem nie dam rady nie płakać, oni mnie dotykają. — mówiłam.

— Naprawdę tylko to sprawia ci przykrość? Że twoi fani chcą cię dotknąć? — zakpił prychając głośno, nawet jego prychnięcie wzbudzało we mnie motylki. — Nie bądź dzieckiem i zachowuj się profesjonalnie.

Miał rację.

Nie byłam już dzieckiem, a dwudziestoletnią dziewczyną, której zabrano dzieciństwo. Od dziewięciu lat nie byłam ani razu w domu, nie zatrzymujemy się nigdzie dłużej niż miesiąc. Nie mam znajomych, chłopaka. Brakuje mi bliskości, więc szukam jej wszędzie, gdzie tylko się da.

— Skoro mam być profesjonalna, chce więcej ochroniarzy. — dopowiedziałam wbijając wzrok w widoki za oknem.

I tak jak przypuszczałam, nie odpowiedział mi zapadając w ciszę, lecz wiedziałam, że spełni moją prośbę, tak jak każdą inną z wyjątkiem dotyku.

Mogłam poprosić go o cokolwiek chce, ale nie mogłam nigdy prosić go o kwestie prywatne. Gdy raz zapytałam się, kiedy zobaczę rodziców nie dostałam na to nigdy odpowiedzi.

— Proszę się zatrzymać ulicę wcześniej. — powiedział do kierowcy na co ten skinął głową.

— Co ty robisz? — spytałam wtedy czując ciarki na ciele.

Jego pomysły na karanie mnie bywały brutalne, czasem do tego stopnia, że zamykałam się w sobie na długi czas. Nie mógł zrobić mi nic co byłoby widoczne na moim ciele, więc zastępował to psychicznymi torturami.

I auto faktycznie zatrzymało się kilka budynków wcześniej. Erin wyszedł okrążając je po czym otworzył mi drzwi czekając, aż sama wyjdę.

— Erin. — próbowałam do niego dotrzeć. — Proszę cię, przestań.

— Wiesz, że tylko tak mnie uszczęśliwisz. — jego słowa manipulowały mną, a mimo to nie potrafiłam zaprzestać temu wszystkiemu.

Wyszłam rozglądając się wokół nas. Znaleźliśmy się na chodniku, jeszcze pustym chodniku. Mogłam łatwo zobaczyć hotel, pod którym stali już fani z plakatami.

— Vesa! — zawołał mężczyzna, a ci ludzie odwrócili się w naszym kierunku.

Gdy tylko ujrzeli mnie zaczęli biec jak opętani pragnąć mnie złapać.

— Co ty robisz. — wyrzuciłam z przerażeniem łapiąc bruneta za marynarkę. — Pomóż mi. — spojrzałam w górę na jego niewzruszoną twarz.

— Obiecujesz być grzeczna? — pochylił się znacznie szepcząc.

Przełknęłam głośno ślinę mocniej chwytając się materiału, jakby od niego zależało moje życie. Erin wiedział, że cierpię na lęki społeczne i jak bardzo boję się ludzi.

— Vesa, pytałem czy będziesz w końcu grzeczną gwiazdeczką? — ponownie spytał, lecz ja tylko odliczałam do ich przybycia.

— Będę grzeczna, będę już grzeczna, tylko zabierz mnie stąd.

Złapał mnie za tył głowy przyciskając do swojej klatki piersiowej, wtuliłam się w niego trzęsąc jak nigdy dotąd.

— Zabierz mnie stąd Erin. — powtórzyłam zapłakana.

— Zawsze ci pomogę gwiazdeczko, tylko bądź mi posłuszna.

Jego ciepło uspokajało mnie, może było to spowodowane naszym przywiązaniem, a może po prostu lubiłam go nazbyt bardzo i nie tak jak powinnam.

SWBHORLEY

Vesa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz