Rozdział 7

153 20 0
                                    

Sherry przyzwyczaiła się już do gwaru, jaki zawsze panował na stołówce. Jedzenie też nie było zbyt wspaniałe, dlatego zawsze brała tylko jabłko. Właśnie wracała od lady, kiedy ktoś ją zawołał. Popatrzyła się w tamtą stronę i zobaczyła Emmę machającą do niej. Siedziała przy jednym ze stolików ze swoimi przyjaciółmi. Ich grupka składała się z Ricka - szkolnego informatyka i kujona (niektórzy uważali, że miał taką wysoką średnią, bo zhakował system komputerowy z ocenami), Tony'ego - był jedynym "emo" w szkole, ale ze względu na swój małomówny charakter odzywał się tylko do wybranych osób, oraz Cali - szkolnej artystki-zawsze miała ubrania ochlapane farbą i ołówek za uchem. Emma pomachała by przysiadła się do nich. Sherry wzruszyła ramionami i przysunęła sobie krzesło.
-Cześć. - przywitała się.
Odpowiedziało jej chłodne skinienie Ricka i lekko zakłopotane "Hej"-Cali. Tony obdarzył ją tylko przelotnym spojrzeniem. Emma jak zwykle przysunęła się bliżej. Nie próbowała jej zagadywać - musiała wyczuć, że Sherry nie miała teraz dobrego humoru. Zaczęła więc kontynuować wcześniej przerwaną rozmowę. Sherry wyciągnęła z plecaka słuchawki i wcześniej zakupione jabłko. Puściła muzykę dość głośno, ale jednak niewystarczająco by zagłuszyć odbywającą się rozmowę. Mimowolnie zaczęła się jej przysłuchiwać.
-Z kim idziesz na bal Emma? - to była Cali - Podobno zaprosił cię Max?
-Tak. - odpowiedziała z uśmiechem Emma, lekko spuszczając wzrok. Na jej policzkach wykwitły palące rumieńce. Wszyscy dobrze wiedzieli, że potajemnie się w nim podkochiwała.
-To musi być niezwykłe uczucie. W końcu tyle czekałaś aż cię zaprosi! - pochyliła się nad stolikiem i ściszyła głos - Jak myślisz? Będzie próbował cię pocałować?
-Co? Znaczy...może? Raczej... nie wiem, ale...-Emmie zaczynał plątać się język i nie umiała się wysłowić. Cali widząc to zaśmiała się.
-Dobra, nie będę cię już męczyć. Wiem, że chciałabyś tego. W końcu to twoja miłość.
W tym momencie Rick prychnął i ironicznie przewrócił oczami. Popatrzyła się na niego ze zdziwieniem.
-A tobie co znowu?
-Nic, po prostu nie wierzę w coś takiego jak "miłość". A już na pewno nie w taką od pierwszego wejrzenia. To po prostu wytłumaczenie naszych instynktów. Nic głębszego.
-A ty nigdy się w nikim nie zakochałeś? - tym razem spytał Tony. Jego głos był cichy i niski. Sherry zdziwiona popatrzyła na niego. Nigdy nie słyszała jak mówił. Rick otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko je zamknął. Nasunął głębiej okulary.
-Nie wydaje mi się, żeby było to istotne. - odpowiedział chłodno.
-A może jesteś zazdrosny o Emmę? - spytała Cali.
- Oczywiście, że nie! - powiedział to zbyt szybko by mogło być prawdą.
Sherry wyjęła z uszu słuchawki i położyła je na stoliku. Wstała z zamiarem wyrzucenia ogryzka po jabłku. Kiedy już wylądował w śmietniku odwróciła się i ruszyła z powrotem w stronę stolika. Kiedy była już blisko niego poczuła czyjś oddech na plecach i ręce oplatające ją w talii. Potem ktoś zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał:
-Jesteś piękna jak zawsze, ślicznotko. - doskonale znała ten głos. A jego właściciela jeszcze lepiej.
-Puszczaj mnie, Randy! - złapała jego ręce próbując je od siebie odczepić. Wszyscy przy stoliku musieli to usłyszeć, bo zaczęli się im przyglądać. Tylko Emma zaczęła mówić zdecydowanie zbyt podniesionym głosem:
-Co ty robisz? Nie wystarczy ci, że idziesz z nią na bal? - krzyknęła oburzona.
-Emma! - syknęła na nią. Ale było już za późno. Teraz wszyscy na stołówce zaczęli gapić się na nich czekając na ciąg dalszy tej całej maskarady. Sherry sfrustrowana westchnęła. Wiedziała, że Emma lubi gadać, ale przynajmniej w tym momencie mogła trzymać buzię na kłódke.
-A ty co? Jesteś jej prawnikiem?
-A ty jej chłopakiem? - Emma zawsze potrafiła odnaleźć idealne słowa. Ale Randy nie dał się wywieść w pole. Zacisnął tylko mocniej pięści.
-Puść mnie w tej chwili. - Sherry spróbowała się wyswobodzić, ale nic to nie dało. "Spokojnie. Jeśli nie stracisz panowania nad sobą, wszystko będzie dobrze.".
-A ty gdzie uciekasz? Nie, nie, nie. Nigdzie cię nie puszczę. Chyba, że coś dla mnie zrobisz.
-Niby co? - spytała ironicznie. Szczerze niezbyt ją to interesowało.
-Musisz przyznać, że ci się podobam.
-Nigdy!
Zaczął łaskotać ją czubkiem nosa po po szyi. Gdyby widział teraz minę Sherry natychmiast by przestał. Chociaż była spokojna to z jej oczu ciskały błyskawice. Postanowiła dać mu ostatnią szansę.
-Na pewno mnie nie puścisz?
-Nie, chyba że to powiesz.
-Ok. Chciałam być miła, ale jak chcesz. Masz 3 sekundy, żeby mnie puścić, albo inaczej ktoś będzie musiał odprowadzić cię do pielęgniarki.
Randy uśmiechnął się ironicznie, jakby w to nie wierzył. Była tylko dziewczyną. Co mogła mu zrobić?
-Chciałbym to zobaczyć. - zaśmiał się.
-Ok - Sherry wzruszyła ramionami. -  Sam tego chciałeś.
W tym momencie Randy poczuł straszny ból i upadł na podłogę. Kiedy podniósł wzrok widział jeszcze podniesioną rękę Sherry z łokciem skierowanym w miejscu gdzie przed sekundą był jego nos. Zdziwiony podniósł dłoń do twarzy i uniósł ją na wysokość oczu. Krew. Musiała złamać mu nos. Zerwał się i popatrzył na nią z wściekłością.
-Uderzyłaś mnie!
Sherry spokojnie przeszła do stolika. Podniosła słuchawki i włożyła je do torby. Zarzuciła ją na ramię i ruszyła w stronę wyjścia. Przed samym progiem stanęła i nawet nie odwracając się powiedziała:
-Ostrzegałam.

NiezniszczalniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz