- Opowiem wam historię, drogie dzieci - mówił poważny czarownik - o najważniejszym pojedynku naszej ery, który zmienił świat. Gdyby nie on, wszystko wyglądałoby inaczej. Jak będziecie czegoś nie rozumiały podnieście rękę o tak - zademonstrował ruch.
Para maluchów energicznie pokręciła głowami. Starszy brat i jego siostra. To znaczy to siostra urodziła się o rok wcześniej, tylko że chłopiec urodził się w w wieku czterech lat, więc tytuł "starszy" był konieczny.
- A więc opowiem wam - czarownik rozsiadł się w fotelu emanując wiedzą i powagą i starając się jak najmocniej wzmocnić ten efekt, bo już bardzo dawno nie miał słuchaczy, którzy by go naprawdę słuchali. - Poważny czarownik Samo Dobro i od dawien dawna jego niepokonany wróg, Toaletowy Pan... przepraszam, nie podkreśliłem, że ten drugi był jeszcze bardziej poważny. Ale wróciwszy... będę używał prostszego języka, żebyście wszystko zrozumieli dobrze? - Rodzeństwo pokiwało głowami, co zadowoliło maga. - A więc ten pierwszy... ten pierwszy to była czysta parodia egzystencji magicznej i życiowej, życie drugiego było natomiast permanentną doksologią zmieszaną z multiplikacją wierzeń i marzeń... - zamarł, gdy zobaczył uniesione ręce. - Nie rozumiecie czegoś?
- - - - -
Poważny czarownik Samo Dobro maszerował poważnie i dostojnie, trzymając w jednej ręce Różdżkę Ka Bum, a drugiej laskę. Na głowie z dużą ilością jasnych włosów (dobrzy czarodzieje powinni być blondynami) stał wysoki stożkowaty kapelusz. Długi wełniany szlafrok prawie idealnie udawał typowy czarodziejski płaszcz i był przewiązany wełnianym pasem udającym skórzany, za którym było wetknięte kilka czarodziejskich zwojów i jeden z urzędu - testament, ponieważ Samo Dobro zawsze był przygotowany na wszystko i poza tym nie wierzył za bardzo, że ma jakieś szanse w walce z samym Toaletowym panem. Ale wierzyła w niego rodzina, sąsiedzi i nawet sama teściowa, więc, chodź bez animuszu, poszedł spróbować. Poza tym, jeśli jakimś cudem ujarzmiłby Toaletowego Pana, dostałby rękę księżniczki (bo tak zawsze wygląda nagroda).
Po kilku godzinach marszu ujrzał swojego przeciwnika.
Toaletowy Pan maszerował jeszcze poważniej i dostojniej. Jego kapelusz był jeszcze wyższy niż Samego Dobra, a fartuch sprzątacza przepasany pasem jeszcze lepiej niż szlafrok Samego Dobra udawał prawdziwy płaszcz czarodzieja. Samo Dobro aż sapnął z podziwu, bo pas był naprawdę skórzany. Oczywiście za nim znajdowały się wetknięte zwoje, tyle że bez testamentu, bo Toaletowy Pan był bardzo pewny siebie. I wtedy Samo Dobro ujrzał przedmiot, którego widok zmroził mu krew w żyłach. Widok, który mroził krew magów już od dłuższego czasu, tak że musieli pojechać do ciepłych krajów, żeby się nie zaziębić. Widok, który dla wielu był ostatnim widokiem.
Ręka Toaletowego Pana dzierżyła najpotężniejszy przedmiot magiczny, jaki istniał na świecie.
Toaletową Różdżkę.
Samo Dobro chciał mieć tę walkę już za sobą.
- Nie pokonasz mnie! - spróbował dodać sobie odwagi swoim głosem, ale zabrzmiało to jak piśnięcie myszki.
- My nie jesteśmy na ty, smarkaczu! - warknął na niego Toaletowy Pan i nim cokolwiek jego przeciwnik zdołał uczynić, rzucił zaklęcie:
- Udupos!
Z Toaletowej Różdżki trysnęła woda i Samo Dobro poleciał na łeb i tyłek. Z głowy spadł mu kapelusz. Był u...ziemiony w sumie. Spróbował rzucić swoje firmowe zaklęcie "Ka Bum", ale nie mógł. Udupos zablokowało nawet jego różdżkę.
Toaletowy Pan był już doświadczony i wiedział zgodnie z Podręcznikiem Naturalnego Maga "zaśmiać się dogłębnie i przerażająco, głosem zachrypniętym i tryumfalnym. Niestety dla niego wykonał instrukcje zbyt gorliwie i tak się zaśmiał, że kapelusz zsunął się na oczy.
To dało Samemu Dobru czas. Czas, którego tak rozpaczliwie potrzebował. To mogło zadecydować o losach pojedynku!
Spróbował wstać. Napotkał potężny opór, jakby był przyklejony do ziemi. Lecz nie poddał się. Zacisnął zęby i nie tylko i podjął kolejną próbę. Zaklęcie trzymało mocno, ale czuł, że jest wstanie przełamać moc Toaletowej Różdżki.
Tymczasem Toaletowy Pan próbował zaciekle zdjąć kapelusz, lecz nakrycie głowy ewidentnie miało jego prośby i żądania w nosie. Nadal nic nie widział. Westchnął, a zaraz potem warknął GROŹNIE, bo przypomniał sobie, że wzdychanie to oznaka słabości. Postanowił, że zamiast walczyć z kapeluszem będzie walczył z Samym Dobrem. Uniósł Toaletową Różdżkę wyżej i zamachał nią, żeby jego przeciwnik mógł odczuć takie emocje, jak opisano w rozdziale: "Oddziaływanie ruchów rąk na emocje przeciwnika" na stronie 13. A następnie rzucił czar.
Z różdżki trysnęła woda krystaliczna, olśniewająca, jasna i przejrzysta (piszę to rymem żebyście wiedzieli, że jak chcę, to umiem). I to w znacznych ilościach, jak z węża strażackiego... no, może ogrodowego, ale takiego porządnego. Zaklęcie miało spłukać przeciwnika, co z połączeniem z "Udupos" było rujnującym ciosem, dzięki któremu pokonał tak wielu magów i miał tytuł Toaletowego Pana.
Tyle że, jak napisano powyżej (patrz 5 akapitów wyżej), kapelusz wciąż siedział mu na oczach i zrobił to na chybił trafił. I to był właśnie chybiony traf, bo strumień przeleciał trzy metry od celu.
Samo Dobro zadrżał. Jeśli szybko nie przełamie zaklęcia udupos, to zaraz zostanie spłukany!
Emocje rosły. Toaletowy Pan ciskał zaklęcia spłukania we wszystkich kierunkach, jednocześnie walcząc z kapeluszem. Ani jedno, ani drugie mu nie wychodziło. Tymczasem drugi zacisnął już wszystko, co mógł i był coraz bliżej przełamania zaklęcia. I wtedy Samo Dobro doznał olśnienia. Nie mógł rzucić czaru swoją różdżką, ale czy jak powie głośno czar, to nie zadziała druga różdżka? To się może udać!
- Udupos!
Ale zaklęcie nie zadziałało.
- Ale czemu? - oburzył się Samo Dobro. - Ty niby możesz je rzucać, a ja nie? To nie fair!
- Ho ho ho - zaśmiał się jego przeciwnik, a zaraz potem uświadomił sobie, że ten tekst jest zarezerwowany dla Świętego Mikołaja i poprawił się: - Ha ha ha ha ha! Zaklęcie nie działa na pana Toaletowej Różdżki. - Podjął się kolejnej próby zdjęcia kapelusza.
Ale jednego nie wziął pod uwagę. Na niego czar oddziaływać nie mógł, ale na kapelusz już owszem.
I właśnie przez kapelusz zmieniły się losy świata, ponieważ Samo Dobro w końcu przełamał zaklęcie i zdominował przeciwnika swoim zaklęciem Ka Bum. Toaletowemu Panu zdjęto kapelusz dopiero w celi, co skutecznie pozbawiło go radości z odzyskania widzenia.
Niestety, Samo Dobro nie został uznany za bohatera, ponieważ na jego nieszczęście starcie obserwował jego sąsiad. A on uprzejmie doniósł, że Toaletowego Pana pokonał jego kapelusz, a nie Samo Dobro. Tak więc zaszczyty i nagrody, a nawet ręka księżniczki powędrowały do kapelusza, który został księciem, a potem królem. Jednak bez koronacji, bo mimo wszystko głupio nakładać na nakrycie głowy inne nakrycie głowy, nawet ze złota. I panuje do dziś, jako król sprawiedliwy i nie podejmujący żadnych złych decyzji. No i jeszcze najgorsze. Teściowa za karę, że to nie on wygrał z Toaletowym Panem przez tydzień nie podawała mu obiadu.
CZYTASZ
Profil @Kamienny_Stol | Głębokie analizy, ciekawe teorie i beka niemożebna
RandomMój profil. Analizy, teksty, teorie, one shoty i wiele innych szalonych pomysłów.