— Kurwa. — syknęłam, gdy poczułam silny ból głowy. Przetarłam swoją zaspaną twarz rękami i otworzyłam oczy.
Nie pamiętałam w jaki sposób znalazłam się w łożku, bo ostatnią rzeczą, która pozostała mi w głowie byłam ja siedząca na zimnych kafelkach w łazience. Odsłoniłam kołdrę, a na moim ciele nie zobaczyłam czarnej sukienki. Miałam na sobie dresy i o kilka rozmiarów za dużą koszulkę. Aurora i Mattheo zapewne przebrali mnie, kiedy ledwo kontaktowałam. Sięgnęłam po telefon w celu sprawdzenia godziny. Kilkanaście minut przed czternastą. Wstałam i ruszyłam w stronę toalety. Zmyłam ze swojej twarzy resztki makijażu, które na niej pozostały. Włosy spięłam w luźnego koka i udałam się do schodów.
— Cześć. — przywitałam się szybko, wchodząc do kuchni, nawet nie patrząc na bruneta. — Gdzie mama? — zapytałam i ruszyłam w stronę szafki z lekami. Wyjęłam z niej paczkę tabletek przeciwbólowych.
— Śpi, wróciła nad ranem. — rzucił Matt. — Zjedz coś zanim weźmiesz tabletkę.
Przewróciłam oczami, jednak zrobiłam to co kazał. Troszczył się o mnie. Troszczył bardziej, niż ktokolwiek inny. Od zawsze spędzał ze mną więcej czasu niż mama. Opiekował się mną.
A ja nie zawsze to doceniałam.
— Halo? A ze mną się nie przywitasz? — Usłyszałam drugi męski głos, na co podskoczyłam, rozlewając mleko na blat.
— Luke, Ty idioto! — krzyknęłam. — Nie zauważyłam Cię. — Spojrzałam na chłopaka, który siedział przy stole obok mojego brata.
— No to idź do okulisty? — Uniósł jedną brew ku górze, a ja miałam ochotę wydłubać mu oko, słysząc sarkazm z jakim to powiedział.
— Dobrze wiesz, że mam wadę wzroku. — odparłam.
Od dziecka miałam niewielką wadę wzroku, jednak nacodzień nie nosiłam okularów. Uważałam, że wyglądałam w nich... dziwnie? A raczej inaczej niż zwykle. Nie tak, jak chciałam wyglądać, bo wszystko zawsze musiało być idealne. Chciałam być perfekcyjna chociaż w oczach osób, które nie były ze mną wystarczająco blisko.
— Zapomniałem. — wzruszył ramionami.
— No to idź do lekarza leczyć alzheimera? — odpowiedziałam tym samym tonem, co on chwilę temu.
Wilson pokręcił głową z niedowierzaniem, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Czasem nie mogłam uwierzyć w to, że on i mój brat byli w tym samym wieku.
— I jak tam wrażenia po wczoraj? —zmienił temat.
— Fajnie było. — Uśmiechnęłam się na samą wzmiankę o wczorajszym wieczorze.
— To był pierwszy i ostatni raz, kiedy cię tam zabrałem. — wtrącił Mattheo, a uśmiech z mojej twarzy zniknął tak szybko, jak się pojawił.
— Tak, bo na każdy następny wyścig zabiorę cię ja. — Luke puścił mi oczko.
— I po każdym następnym będziesz ogarniać po niej łazienkę. — dodał Matt.
— Wyluzuj, po prostu następnym razem Maddie tyle nie wypije, prawda? — zapytał, na co przytaknęłam.
Włożyłam miskę z jedzeniem do mikrofali i oparłam się o blat. Wyciągnęłam z kieszeni swoich spodni telefon i kliknęłam w przeglądarkę. Kilkanaście sekund później przyłożyłam dłoń do swoich ust, udając zdziwienie.
— Co jest? — zapytał Luke.
— Jednak alzheimera nie można wyleczyć. — oznajmiłam ze smutkiem, patrząc w ekran swojego telefonu. — Wiesz, chciałam poszukać jakiegoś dobrego lekarza, który...