Czasem nie wiemy, że największe niebezpieczeństwo znajduje się tuż obok nas.
Następny tydzień spędziłam na kanapie w salonie, oglądając seriale i jedząc ulubione lody. Unikałam kontaktu z bratem. Czułam, że coś przede mną ukrywał. Nigdy tak nie robił. Od jakiegoś czasu jego zachowanie się zmieniło. Odcięłam się od każdego. Ciągle męczyły mnie niewyjaśnione wydarzenia z ostatnich dni, a w głowie nadal miałam słowa Wilsona, które szeptem wypowiedział w barze. Czułam, że nikt nie mógł się dowiedzieć, nawet mama. Mattheo nic jej nie powiedział, a kobieta była zbyt zapracowana, aby to zauważyć.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni. Z zamrażalki wyciągnęłam lody waniliowe, które polałam polewą karmelową. Wbiłam do nich dużą, metalową łyżkę. Chwilę później w domu rozległo się pukanie do dzrzwi. Przekręciłam oczami, bo nie miałam ochoty na odwiedziny, nawet jeśli miał być to listonosz, czy ktokolwiek inny. Podeszłam do klamki i za nią pociągnęłam, jednak zamknęłam drzwi tak szybko, jak tylko je otworzyłam.
— Madison, otwieraj. — powiedziała, a ton jej głosu był pełny zirytowania.
Odetchnęłam i ponownie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się Aurora.
— O, heeej! — krzyknęłam udając, że chwilę temu nie zauważyłam dziewczyny. — Co tutaj robisz?
Zwróciłam uwagę na dużą, różową walizkę, której rączkę trzymała. Uniosłam brwi, a mój wzrok powrócił na twarz dziewczyny.
— Nie odpisujesz od kilku dni. — podsumowała.
Fakt. Nie sprawdzałam powiadomień od prawie tygodnia, a ostatnią wiadomość do Aurory wysłałam w barze Luke'a.
— I z tego powodu postanowiłaś u mnie zamieszkać? — zapytałam nawiązując do walizki stojącej u boku blondynki.
Zignorowała pytanie i wyminęła mnie w drzwiach.
— Kiedy ostatni raz myłaś włosy? — Wskazała na mojego kucyka, marszcząc przy tym brwi.
Po chwili namysłu obojętnie wzruszyłam ramionami i wróciłam na kanapę. Moje wlosy nie wygladaly zbyt świeżo, a ja ostatni raz umylam je kilka dni temu. Aurora zajęła miejsce obok mnie.
— No, a teraz mów co się dzieje. — nakazała.
— Nic. — Zaczelam jesc lody, ktore wczesniej odlozylam na maly, drewniany stolik w salonie.
Sięgnęłam po pilot od telewizora i zaczęłam błądzić po kanałach w celu uniknięcia rozmowy.
— Mów, Madioson, bo zaraz mnie coś pierdolnie. — Jej głos był zdenerwowany. — Albo ciebie ktoś pierdolnie... — mruknęła pod nosem, a w jej dłoni pojawiła się poduszka.
— Nie mogę! Obiecałam Mattheo, że nikt się nie dowie! — krzyknęłam sfrustrowana.
Chciałam jej powiedzieć. Naprawdę chciałam, jednak wiedziałam, że nie mogę. Wstałam i zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu.
— Jestem twoją przyjaciółką. — przypomniała.
— Obiecałam na budyń. — zaprotestowałam.
— To było obiecać na mleko! — krzyknęła i wyrwała mi z rąk opakowanie lodów. — Dobra, nie musisz mówić, ale daj sobie chociaż pomóc, okej?
Dziewczyna złapała moją dłoń. Pociągnęła nas do lazienki, która była połączona z moim pokojem.
— Myj włosy. — nakazała i wróciła do mojego pokoju.
Stanęłam przed umywalką, kiedy zostałam sama w pomieszczeniu i spojrzałam na siebie w lustrze. Nie wyglądałam zbyt dobrze. Moje oczy były podkrążone, a twarz blada. Odetchnęłam i zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. Weszłam pod prysznic, odkręcając wodę. Użyłam ulubionych kosmetyków o zapachu wanilii połączonej z kokosem.