Rozdział 8

706 34 6
                                    

Samochody wystartowały z głośnym piskiem opon. Znów znalazłam się w najmroczniejszym zakątku Nowego Jorku.

Wybiła godzina dwudziesta trzecia. Nad niebem zapanowała ciemność.

Zza metalowej barierki obserwowałam ścigające się samochody. Potrzebowałam chwili w samotności. Po kłótni z mama po prostu wyszłam z domu i trafiłam tutaj. W miejsce uwolnienia wszystkich negatywnych emocji.

To co musieli czuć zawodnicy wyścigu było czymś niewyobrażalnym. Wzbudzali tak wielkie emocje wśród widowni, sami będąc pod wpływem dużej dawki adrenaliny.

Ludzie wykrzykiwali imiona zawodników. Samochody ostro skręcały na zakrętach, osiągając prędkość, której nie potrafiłabym opisać.

Wzdrygnęłam się zapatrzona w tor, gdy do moich uszu dotarł nieznany mi wcześniej głos:

— Czy to ta słynna Madison Devis?

Usłyszałam śmiech chłopaka. Uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Miał blond włosy, które były niechlujnie roztrzepane. Zwróciłam uwagę na jego oczy. Lewe było niebieskie, a prawe piwne. Nieidealnie idealne. Dodawało mu to uroku. Delikatnie opalona skóra, nieskazitelna cera, pełne usta i mocno zarysowana szczeka. Był ubrany w czarne jeansy i białą koszulę, która podkreślała umięśnioną sylwetkę blondyna. Kurewsko przystojny.

Skąd znał moje imię i nazwisko? Nie wydawało mi się żebym kiedykolwiek wcześniej gdzieś go spotkała.

W zakłopotaniu rozejrzałam się wokół siebie. Staliśmy wokół nieznanych mi ludzi.

— A Ty to...? — odważyłam się zapytać.

— Asher Scott. — wystawił rękę w moją stronę. — Najlepszy przyjaciel Warrena. — sprostował po chwili.

Ja pier-do-le. Najlepszy przyjaciel Warrena?

Nie potrafiłam ukryć skrzywienia, które pojawiło się na mojej twarzy na samą myśl o brunecie.

— Brandon trochę mi o tobie opowiadał i... — Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. — Myślałem, że przesadza, mówiąc, że jesteś kurewsko gorąca, ale chyba muszę przyznać mu racje.

Z oczu chłopaka biło coś... ciepłego?

— Sądziłam, że będziesz...

— Niemiły, bo przyjaźnie się z Brandonem? — dokończył za mnie. — Uwierz, on nie jest taki na jakiego wygląda.

Faktem było to, że Brandon Warren nie był taki na jakiego wyglądał. Był o wiele gorszy.

— Nie byłabym tego taka pewna. — mruknęłam pod nosem.

Chciałam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.

Mój wzrok powrócił na tor oraz ścigające się na nim samochody. Z zafascynowaniem obserwowałam jak jeden z nich przekroczył linię mety.

— Lubisz tutaj przychodzić, co? Sprawia ci to przyjemność? — zapytał zaciekawiony.

Przytaknęłam, kiwając głową.

— Co jeszcze lubisz? Niegrzecznych chłopców? — Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku. — Kręci cię to?

— Co? — spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

— Trójkąty? Chciałabyś żeby pieprzyło cię dwóch facetów na raz? — Przygryzł dolną wargę przy czym na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.

Poczułam nagły przypływ gorąca, a następnie niekontrolowanie przymknęłam oczy. Wiedziałam już, że Brandona oraz Ashera łączyło jedno. Obaj byli tak samo popierdoleni.

Road To HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz