91

136 20 4
                                    


Atmosferę panującą w pomieszczeniu dało się ciąć nożem i Yunjin czuła się szczerze niekomfortowo przez oceniające spojrzenia państwa Nakamura, choć nie były skierowane na nią.

– Co to ma oznaczać? – syknęła kobieta, jej brwi wystrzeliły w górę, a mimo to na czole nie pojawiła się żadna zmarszczka – Dlaczego tutaj jesteśmy?

Wszyscy spoglądali na siebie w ciszy, a zanim pani Park zabrała głos, wyprzedziła ją Minju.

– Może ja wyjaśnię – zaczęła – Państwo Park dziś rano oznajmili, że chcą odwołać ślub i wesele. Potrzebujemy porozmawiać z obiema stronami.

Wszystko zaczęło się dzień po przylocie Jungwona. Z samego rana Jay powiedział swoim przyjaciołom, że wybiera się prosto do paszczy lwa, czyli do swoich rodziców i zamierza im powiedzieć, że żaden ślub się nie odbędzie. Jego chłopak tylko stał obok, ale Yunjin zauważyła, że jego dłonie trzęsą się ze zdenerwowania.

I absolutnie się nie dziwiła. Ona sama była zestresowana.

Wspólne pojechali na piętro, na którym znajdował się pokój rodziców Parka, ale zanim zdążyli w ogóle wysiąść z windy, oboje akurat wyszli na korytarz. Zatrzymali się jak przyłapani na zbrodni, przez co oni także stanęli w miejscu.

– Czemu się tak skradacie? – zaśmiał się mężczyzna.

Tata Jay'a był bardzo eleganckim człowiekiem, nawet na wakacjach stawiającym na stroje, które same za siebie mówiły, jak wysoko postawiony jest. Nie wyglądał przy tym, jak nadęty urzędnik, a wszystko niezwykle do niego pasowało. Na nadgarstku zawsze miał zegarek ze skórzanym paskiem, a na jednym z palców błyszczała złota obrączka, podobnie, jak u jego żony.

– Musimy porozmawiać – odparł Jay, nie czekając chwili dłużej – My i Jungwon.

Dopiero po wspomnieniu jego imienia małżeństwo zwróciło uwagę na chłopaka, który starał się nie pokazywać, jak bardzo obawia się tego, co usłyszy.

– Co on tutaj robi? – głos pani Park wybrzmiał piskliwie, jak gdyby nagle zacisnęło się jej gardło.

– Usiądziemy?

– Nie, powiedz, o co chodzi – założyła ramiona na piersi.

– Chcę odwołać ślub.

Niezręczna cisza wypełniła całe piętro, a na twarzach prawie wszystkich zgromadzonych wymalowany był niepokój. Tylko Jake wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć śmiechem, a pani Park wręcz przeciwnie – wściekłość wręcz wylewała się z jej spojrzenia i zdawało się, jakby z jej uszu miała za chwilę ulecieć para, jak w kreskówce.

– Chyba oszalałeś! Czy ty w ogóle myślisz o–

– Kochanie – odezwał się jej mąż, układając dłoń na jej ramieniu – Jay, jeśli to żart, to nie chcemy o tym więcej słyszeć.

– Dlaczego zawsze myślicie, że żartuję lub nie mówię na serio? – powiedział, a jego wewnętrzny spokój odszedł w zapomnienie – Nigdy nie braliście mnie na poważnie, zawsze byłem dla was gówniarzem, który sam nie potrafi podjąć poprawnej decyzji. Jesteście moimi rodzicami, kocham was i dużo wam zawdzięczam, ale miarka się przebrała. Nie wezmę ślubu z Kazuhą. To moja najlepsza przyjaciółka, ale nie przyszła żona.

– Jay–

– Przepraszam, ale jeszcze nie skończyłem – wtrącił się i wziął głęboki oddech – Choć raz potraktujcie mnie jak dorosłego i pozwólcie mi wybrać. Ja kocham Jungwona – podniósł ich splecione palce, chcąc potwierdzić swoje słowa – A on przyleciał tutaj, bo też mnie kocha. Nie ważne co o nim sądzicie, ja uważam, że nie mogłem lepiej trafić i w to wierzę. W nas.

Yunjin była bliska łez, słuchając wypowiedzi Parka. Była prawdziwą definicją miłości, dla której człowiek jest w stanie poświęcić wszystko.

Niespodziewanie to pani Park wybuchła płaczem, co wyraźnie zaszokowało całą resztę.

– Mamo–

– Przepraszam – wychrypiała – Ja… ja chciałam dla ciebie jak najlepiej – przysunęła się do Jay’a, stając zaledwie krok przed nim – Kazuha to taka dobra dziewczyna – spojrzała na nią, siląc się na uśmiech – Tak dobrze się dogadywaliście. Myślałam, że to będzie dla ciebie odpowiednie.

– Mamo, przedstawiałem wam Jungwona. Wiedziałaś, że kogoś mam.

– Przepraszam – powtórzyła – Nie chciałam cię zranić. Ani ciebie – przeniosła wzrok na Jungwona – Naprawdę go kochasz?

– Bardzo – odparł nieśmiało – Dlatego tu jestem.

Chwilowe milczenie zostało przerwane przez Australijczyka, który jak gdyby nigdy nic wyciągnął w stronę matki swojego przyjaciela paczkę chusteczek i rzucił:

– Chyba pani potrzebuje.

Kobieta zaśmiała się krótko pod nosem, przyjmując podarunek, po czym od razu otarła łzy z policzków.

– Kochanie, co teraz? – zwróciła się do męża.

– Jay ma rację, zawsze zachowywaliśmy się, jakbyśmy wiedzieli lepiej. Tym razem powinniśmy mu zaufać – uśmiechnął się pocieszająco – Pani Huh?

– Tak? – Yunjin wyprostowała się jak struna.

– Odwołujemy ślub. Pokryjemy koszt wszystkiego, co już zostało załatwione.

W taki sposób znaleźli się w gabinecie właścicielki hotelu, tym największym, który spokojnie pomieścił wszystkich zainteresowanych. Po słowach Minju ponownie zapadła cisza, przerwana przez sztuczny i dziwnie wysoki śmiech matki Kazuhy.

– To żart tak? – odetchnęła, uspokajając się – Nic nie odwołujemy.

– A wręcz przeciwnie – odparł pan Park – Porozmawialiśmy z naszym synem i taką decyzję podjął.

– Ty– jak możesz!? – spojrzała na Jay'a, a jej oczy zwęziły się niebezpiecznie – Myślisz, że możesz ot tak odwołać wszystko, co planowaliśmy tyle czasu?

– Z całym szacunkiem, ale tak. To ja miałem stanąć przed ołtarzem mimo własnej woli, więc mam najwięcej do powiedzenia co do tego wesela – powiedział bez zająknięcia, nawet nie drgając pod naciskiem kobiety.

– Nie wierzę – parsknęła – Robicie nam coś takiego po tylu latach przyjaźni? Wy – spojrzała na państwo Park – pokazaliście kompletny brak szacunku. A ty – wróciła do chłopaka – co ty sobie wyobrażasz?

– Kochanie, zejdź z tonu – jej mąż po raz pierwszy zabrał głos.

– Nie wtrącaj się – rzuciła ostro – Widzisz, jak potraktowali naszą córkę? Jak myślicie, jak się teraz czuje? Wystawiona przed ślubem. Przez was–

– Chciałam tego – powiedziała nagle Kazuha, wpatrując się w swoje dłonie ułożone na stole.

– Słucham? – wydusiła jej matka.

– Chciałam odwołania ślubu. Wspieram Jay’a i się z nim zgadzam. Nigdy nie będziemy perfekcyjnym małżeństwem z twoich wizji.

Po tym wszystko działo się niesamowicie szybko. Pani Nakamura całkowicie rozgorączkowana opuściła pomieszczenie, a jej mąż ruszył za nią wyraźnie zmęczony. Wrócili po kilku chwilach i nie zajmując z powrotem miejsca matka niedoszłej panny młodej rzuciła:

– Róbcie co chcecie. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego – wręcz syknęła – Czy mogłabym panią prosić? Chciałabym załatwić wszystko jak najszybciej – zwróciła się do Minju, która automatycznie przytaknęła.

– Tak, oczywiście. Zapraszam za mną – ruszyła ku wyjściu.

– Ach, Kazuha – kobieta przystanęła jeszcze na moment – Pakuj się. Wracamy najbliższym samolotem.

I właśnie wtedy Yunjin uświadomiła sobie, że może uratowała Kazuhę, ale jednocześnie zapewniła jej szybką ucieczkę z jej życia.

☆☆☆

no to co, chyba trzeba skończyć tego fanfika

mission: divorce| kazujinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz