22

185 27 15
                                    


Yunjin wytrzeszczyła oczy i z wyraźnym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy spoglądała na młodszą. Nie wiedziała, czego się spodziewała, ale nie czegoś takiego. W swojej czteroletniej karierze planerki wesel jeszcze nie trafiła na parę, której związek nie był na poważnie.

– Jak to? Więc dlaczego tutaj jesteście?

– To skomplikowana historia. Dlatego chciałam porozmawiać na osobności. Po tym, jak powiedziałaś na basenie, że mnie wysłuchasz, stwierdziłam... że potrzebuję to komuś powiedzieć.

– Rozumiem. Cieszę się, że mogę pomóc, nawet w taki sposób – przytaknęła – Czy to z tym miała związek kłótnia z Jay'em?

– W pewnym sensie – mruknęła.

– Opowiedz mi od początku.

– Kocham Jay'a, naprawdę, ale tylko jako przyjaciela – zaczęła – Znamy się długo, odkąd mieliśmy jakieś dwanaście lat. Nie widywaliśmy się często, bo on mieszkał w Stanach, później w Korei, a ja cały czas w Japonii, ale często pisaliśmy i rozmawialiśmy przez kamerkę. Jak miałam dziewiętnaście lat, też przeprowadziliśmy się do Seulu, więc zaczęliśmy gdzieś razem wychodzić i tak dalej. Nasi rodzice mają duże firmy.

– To nie zapowiada się dobrze.

– Prawda? – parsknęła, kręcąc głową – Mamy oddziały w Azji, w Europie, w Ameryce Północnej. Dość spora inwestycja. Któregoś dnia rok temu moi rodzice zaprosili Jay'a i jego rodziców na kolację. Nic nowego, bardzo często do nas przychodzili. Tyle że tym razem ogłosili nam, że weźmiemy ślub.

– Słucham? Dlaczego?

– Bo oni tak chcą i koniec. Twierdzą, że skoro znamy się tak długo, to nie będzie nam to przeszkadzać, w pewien sposób połączy to biznes i przecież i tak nikogo lepszego nie znajdziemy.

Yunjin poczuła dziwnego rodzaju przygnębienie rozchodzące się po klatce piersiowej. To było zwyczajnie smutne. Nie mogła uwierzyć, że rodzice zmuszali własne dzieci do ślubu, do tego mówiąc, że i tak nie będzie im lepiej z kimś innym. Z kimś, kogo mogliby pokochać naprawdę.

– Przecież to jest nienormalne. Nie można robić biznesu swoimi dziećmi! Jak chcą połączyć firmy, to niech podpiszą umowę czy coś.

– Myślisz, że im tego nie mówiliśmy? Przez dwa tygodnie toczyliśmy rozmowy, ale decyzja zapadła. Strasznie źle mi z tym, że nie mogę się przeciwstawić.

– Nie możesz?

– To znaczy... teoretycznie mogę. Ale w praktyce jestem za bardzo od nich zależna. Pracuję w ich firmie, wiem, że brzmi to źle, ale dużo się uczyłam, żeby to robić. To nie tylko nepotyzm – skrzywiła się – Mieszkam z nimi, utrzymują mnie. No i nie jestem asertywna. Po pewnym czasie pogodziłam się z tym, że będę musiała wyjść za mojego przyjaciela, tyle że... im bliżej ślubu, tym gorzej się z tym czuję.

– Chciałabyś go odwołać?

– Bardzo. Nawet nie myślę w tym o sobie, chodzi o Jay'a. On... był w związku, kiedy nasi rodzice wymyślili te całe zaręczyny.

Huh rozchyliła usta, próbując połączyć fakty. Nie dość, że rodzice mężczyzny wkręcili go w ustawione zaręczyny, to do tego musiał przez to zerwać z kimś, kogo faktycznie lubił.

– Mam wrażenie, że to wszystko moja wina – w oczach młodszej stanęły łzy – Jay miał chłopaka. Miał na imię Jungwon. Poznałam go, widzieliśmy się chyba dwa razy i kompletnie się nie dziwię, że Jay wpadł dla niego po uszy – zaśmiała się smutno – Był tak naturalnie miły i słodki. Wydawał się... taki żywy i lekki, cały czas się uśmiechał. Był przeciwieństwem Jay'a, bo on zazwyczaj jest poważny. Ale kiedy widziałam ich razem, był naprawdę szczęśliwy. Kiedy Jay powiedział mi, że zerwali, mi samej pękło serce, bo jeszcze kilka dni wcześniej powiedział mi, że się w nim zakochał. To był jego trzeci związek, drugi z chłopakiem, ale pierwszy raz to była taka prawdziwa miłość. Musiał to zakończyć i cały czas myślę, co by było, gdyby nie ta cała szopka.

– Kazuha, to nie jest twoja wina. Sama jesteś poszkodowana w tej całej sytuacji, oboje jesteście. Rozumiem, że Ci przykro, całkowicie się nie dziwię, ale nie możesz się obwiniać.

– Więc dlaczego cały czas czuję, jakbym to ja ich rozdzieliła? – zapytała bezradnie, przecierając policzki – Właśnie o to pokłóciłam się ostatnio z Jay'em. Rozmawialiśmy o weselu i zapytałam, czy nie chce tego skończyć. Powiedziałam, że jeszcze mamy czas, jest szansa na odwołanie ślubu, ale on tylko się zezłościł i kazał mi przestać. On... jest typem osoby, która zawsze stawia wszystkich przed sobą. Jay czuję potrzebę uszczęśliwiania innych, szczególnie swoich rodziców. Dlatego to zrobił. Kiedy wspomniałam o Jungwonie, już w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać i powiedział, że chce zostać sam. Cały wieczór siedział na balkonie, wypalił chyba paczkę papierosów i widziałam, że płakał.

Yunjin wyciągnęła z kieszeni paczkę chusteczek, którą zawsze miała przy sobie, szczególnie na zmianie w barze. Podała jedną Nakamurze, a drugą wyciągnęła dla siebie, bo po jej policzkach również spłynęło kilka łez.

– Może wydaje się to głupie, bo skoro go kochał, to mógł z nim nie zrywać, ale to wcale nie jest takie proste. Ja go rozumiem, ale... teraz to do mnie dociera. To, że ten ślub nie będzie kiedyś tam, że to odłożymy. Zostało mało czasu i niedługo faktycznie będziemy wymieniać się obrączkami, ale ja nie chcę. Chcę, żeby Jay był szczęśliwy, a był taki z Jungwonem.

Huh niepewnie złapała dłoń młodszej w swoją, aby dodać jej otuchy. Nie widziała, czy powinna ją przytulać, w końcu nie znały się tak długo, ale Kazuha sama przysunęła się bliżej niej i położyła głowę na jej barku.

– Kazuha – rzuciła.

– Hmm?

– Przez całą tę rozmowę ani razu nie wspomniałaś o tym, że chcesz zerwać te zaręczyny dla siebie.

– Bo... to już nie jest takie istotne. Może faktycznie i tak nie znajdę już kogoś lepszego? Pogodziłam się z tym. Ale on... Jungwon nadal tam jest i jestem pewna, że też czuje coś do Jay'a.

– Nie możesz tak mówić – spojrzała jej w oczy – Jesteś dobrą osobą, masz wielkie serce i jesteś przepiękna. Tylko głupi by tego nie zauważył. Na świecie na pewno jest osoba, która cię pokocha. Masz przed sobą całe życie – pokręciła głową – Pomyśl w tym wszystkim o sobie. Kiedy zrozumiesz, że chcesz zakończyć to dla siebie, będzie łatwiej rozmawiać o tym z Jay'em.

– On już nie chce o tym ze mną rozmawiać – westchnęła zrezygnowana.

– Może wysłuchałby kogoś innego?

– Kogo? Heeseung i Jake też próbowali, a kończyło się na tym samym.

– Jungwona?

Kazuha wyprostowała się jak struna i ze zdezorientowaną miną przyglądała się starszej.

– Co masz na myśli?

– Czy Jay kiedykolwiek powiedział Ci, co czuje? Czy nadal myśli o Jungwonie?

– Nigdy nie chciał, zawsze tylko wracał do tematu: rodzice, wesele, musimy to zrobić.

– Może boi się, że Jungwon już go nie kocha? Albo, że nie wybaczy mu tego, że zerwali przez jakąś ustawkę? Dowiedziałby się tego tylko, jeśli szczerze porozmawiają.

– I jak mamy do tego doprowadzić?

– Mam plan – uśmiechnęła się pod nosem – Ale musimy o nim powiedzieć innym. Ufasz mi?

– Tak.

– Genialnie.

☆☆☆

mission: divorce| kazujinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz