Rozdział III

10 1 0
                                    

"Uważaj na znajomości, które zaczynają się od głowy. O tych zapoczątkowanych fascynacją seksualną można szybko zapomnieć. O tych, które zaczynają się od rozmów, wymiany myśli i emocji, możesz nigdy nie zapomnieć. Te są trwalsze" - Magdalena Witkiewicz 


***

- Aniołka?- zapytał z wyraźnym rozbawieniem

- To moja przyjaciółka z studiów, jest lekko zwariowana, przepraszam za nią, możliwe że wpadłeś jej w oko - zaśmiałam się lekko niezręcznie. To była tak głupia sytuacja.

- W takim razie to pewnie ta blondynka co wpadła na mnie kilka dni temu na korytarzu. Od razu zaczęła mnie pytać o numer, instagrama i najlepiej jeszcze mogła spytać o pin do mojej karty, zabawna sytuacja - roześmiał się.  Samo to że on tratował tą sytuację bardzo luźno, to od razu się rozluźniłam, starając się nie przegrać z moim Overthingiem.

- Swoją drogą, co robiłeś na uczelni? - spytałam, starając się zmienić lekko temat.

- Mój kuzyn, studiuję tam medycynę, od kiedy jestem w San Francisco pomieszkuję trochę u niego i akurat wpadłem dać mu notatki, bo zapomniał z rana. - Oznajmił spokojnie. Osobiście znam bardzo dużo osób na kierunku medycznym, myślałam kiedyś nad weterynarią, lecz  mnie by ta praca wykończyła psychicznie- A ty co studiujesz?

- Dziennikarstwo i komunikację społeczną, jestem na drugim roku, a ty coś studiujesz? - Zapytałam zaciekawiona, wydawał się inteligentny i oczytany, wątpię by niczego nie studiował.

- Skończyłem akademie sztuk pięknych i aktualnie jestem na 3 roku studiów dietetycznych, ale interesuję się również kulturoznawstwem - rzekł, sprawiając że wpadłam w lekki zachwyt, cóż to wyjaśnia podróże, ale że w tak młodym wieku ukończył prawie aż dwa kierunki studiów. Nie wyglądał na 30 lat, bardziej coś koło 26.

- Szanuję za chęci, ja bym chyba nie dała rady - powiedziałam, przypominając sobie jednocześnie że mam na jutro ważną prezentację do skończenia - Wiesz, naprawdę dobrze się bawiłam ale muszę już wracać powoli, z resztą ciemno się robi.

- jasne, odwiozę cię oczywiście - oznajmił po czym idealnie podeszła do nas kelnerka, pytająca o rachunek, już chciałam powiedzieć że poprosimy na pół, ale blondyn uprzedził mnie, wyciągając swoją kartę płatniczą.

- Nie musiałeś za mnie płacić, to tylko 30$ - powiedziałam lekko zmieszana, dobra może to i dobrze o nim świadczy, ale sama mogłabym na spokojnie zapłacić za swój posiłek.

- Racja, to było tylko 30$, więc na spokojnie mogłem zapłacić za nas oboje - rzekł spokojnie, mrugając mi oczkiem i dziękując kelnerowi. 

Wychodząc z kawiarni, przepuścił mnie w drzwiach z szarmanckim uśmiechem, przez co ledwie powstrzymałam śmiech. 

- Naprawdę nie musisz mnie odwozić, wezmę taksówkę - oznajmiłam uprzejmie, lecz wiedziałam że on i tak uprze się by mnie odwieść, tak jak większość facetów, którzy chcą sprawić dobre wrażenie na randce. Nie to, żeby to była randka, miałam mu tylko powiedzieć kilka słów o jego książce i wrócić do domu, dokładnie taki był plan.

Więc dlaczego właśnie siedzę w jego samochodzie, rozmawiając na temat wymarzonych celach podróżniczych i śmiejąc się z jego żartów o spotkaniu niedźwiedzia w Szwajcarii. Dlaczego również czuję się jakoś dobrze w jego obecności, to miało być tylko zwykłe spotkanie, tylko jedno więc dlaczego od razu gdy wysiadłam z jego samochodu, mam ochotę tam wrócić i kontynuować rozmowę?

Wchodząc do swojego domu, nie do końca wiedziałam co mam myśleć o dzisiejszym wieczorze, długo nad tym jednak nie rozmyślałam i zabrałam się do pracy nad jutrzejszą prezentacją.

***

- Proszę, proszę, proszę, proszę, to tylko numer, co ci szkodzi - Alice skomlała mi już tak od dobrej godziny, po tym jak dowiedziała się z kim byłam kilka dni temu na małej kolacji.

- Alice, daj spokój, nie dam ci jego numeru - odpowiedziałam, nie starając się nawet na milszy ton, denerwowała mnie już tym swoim ciągłym błaganiem, zwłaszcza że wiem, że ona nie gustuję w takim typie faceta, jej zdaniem typowy książkowy Bad Boy jest o wiele lepszy od zwykłych, dobrze ułożonych facetów, którzy posiadają ambicję i plany na przyszłość.

- No ale to powiedz mi chociaż jak było, podobało ci się? Na pewno tak - Zapytała i przysięgam, że takiej ciekawości w oczach, jeszcze u niej nie widziałam.

- A czemu niby miało mi się podobać, hm? To było zwykłe spotkanie jak każde inne - oznajmiłam, będąc już lekko zmęczona jej dociekliwością, to że nie bywałam na randkach w ostatnim czasie, nie znaczy że ona może mnie teraz zasypywać pytaniami o to jedno, nic nie znaczące spotkanie. 

- No bo to pisarz, więc oczywiste że ci się podobało - powiedziała tak podekscytowanym głosem, że aż żałuję że na wykładach się tak nie zachowuję.

- Musiałby być co najmniej  Rick'iem Riordan'em, by takie spotkanie spodobało mi się już na wstępie - Rzekłam, lekko się śmiejąc, lecz kiedy zobaczyłam minę Alice, nie mogłam oczom uwierzyć - Nie wiesz kto to jest Rick Riordan?! - krzyknęłam prawie na całe mieszkanie mojej przyjaciółki, nie sądziłam że takie osoby mogą istnieć na tej planecie.

- Eee no nie? to jakiś aktor? - zapytała będąc w pełni poważna, a mi się chciało śmiać.

- Rick Riordan to pisarz, napisał na przykład serię książek "Percy Jackson" - Oznajmiłam, przypatrując się jej twarzy, która pokazywała pełną dezorientację.

- Jakiś słaby chyba, bo nigdy o nim nie słyszałam - Powiedziała lekceważąco, jednocześnie machnęła ręką, dając mi znak, że ewidentnie jej to wisi, kim on jest - Lepiej idź po ten popcorn a ja zacznę już wybierać film.

Nie kłóciłam się z nią więcej, tylko poszłam do kuchni, idąc po przekąski i napoje na nasz wieczór filmowy

***

- Chyba sobie żartujesz z nas?! 

- Milie, ja wiem że się już umówiłyśmy ale mam dużo roboty w tym tygodniu i niezbyt mogę pozwolić sobie na taki wyjazd - Tłumaczyłam to Miliecent już trzeci raz, że nie dam rady pojechać z nią i Alice do Stanford na cały weekend.

- Mówiłam ci że się wykręci - Odezwała się Alica która właśnie leżała na kanapie i przeglądała nowy odcinek "Too hot to Handle"

- Nie wykręcam się, po prostu w tym tygodniu się nie wyrabiam z materiałem i muszę zostać w domu - Mówiłam prawdę, no prawie. Co prawda faktycznie miałam teraz dosyć dużo materiału do nauczenia na uczelnię ale prawdziwy powód dlaczego nie chciałam jechać do Stanford był troszkę inny.

- Słuchaj Izzy, ja wiem że nie widzieliście się z Noah już kilka lat, ale to nie znaczy że nawet jak byście się spotkali to nie możecie zamienić ze sobą chociażby słowa, rozumiesz mnie kochana tak? - Spojrzała na mnie, po czym podeszła do lustra i poprawiła sobie usta konturówką. Wtedy dokładnie się jej przyjrzałam, była moim zupełnym przeciwieństwem, miała piękne jasno-niebieskie oczy i ciemne wiśniowe włosy, pamiętam jak je farbowała i jak strasznie zazdrościłam jej odwagi - Musisz już zapomnieć o tym co było i skupić się na tym co może być teraz tak, minęło już dużo czasu i on na pewno już poszedł na przód i ty też powinnaś.

Miała rację, strasznie dużą rację. Noah pewnie już miał kogoś innego, może nawet ma dzieci i pewnie zapomniał już całkowicie o moim istnieniu, możliwe że już nie pamięta nawet jak wyglądam.

- Hej Milie ma rację, jebać tego dupka i pójdźmy spędzić miły weekend - powiedziała Alice, która nagle pojawiła się obok nas, co znaczyło że skończyła już oglądanie "Too hot to Handle".

- Może i to będzie dobry pomysł by pojechać - oznajmiłam, zastanawiając się czy faktycznie może przesadzam, panikując na myśl o kolejnym zobaczeniu go.

- Jasne że to jest dobry pomysł, a ty lepiej zacznij się już pakować, bo jutro z rana wyjeżdżamy - powiedziała Milie podekscytowanym głosem i ruszyła w kierunku mojej szafy, wybierając ubrania na ten weekend.

***

Wychodząc o 5:00 rano z mieszkania, wiedziałam że dziewczyny będą wściekłe jak się zorientują że pojadą na wyjazd beze mnie. Przemyślałam to dokładnie w nocy, że nie czuję się gotowa by wyjechać teraz do San Diego, zamiast tego poprosiłam o drugą zmianę w pracy na dzisiaj by mieć wymówkę, dlaczego nie dam rady pojechać z nimi.

Koło 6:20 otworzyłam już kawiarnie na przedmieściu i rozłożyłam dzisiejszą dostawę. Cały czas czułam lekkie poczucie winy, że wystawiłam dziewczyny tak po prostu ale mam nadzieję, że zrozumieją wszystko, zwłaszcza po tej kartce co im zostawiłam na drzwiach.

Godziny mijały, a ja ciągle nie dostałam żadnej wiadomości od dziewczyn a wiem że już dawno wstały i pewnie są w drodze do hotelu. Starałam się zbytnio o tym nie rozmyślać, tylko skupić się na klientach, dopóki nie usłyszałam dźwięku powiadomienia, przez co praktycznie od razu odskoczyłam od ekspresu i sprawdziłam powiadomienia.

- Kawa dzisiaj popołudniu? M.L

***

Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział, mam nadzieję że wam się spodobał, do zobaczenia w następnym, PAPAP

Enemies are never LoversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz