Rozdział 10

103 5 0
                                    

Dziwnie się czułem, gdy zamiast obudzić się w swoim pokoju,  obudziłem się w pokoju Harry’ego, mimo że budziłem się już tak trzy dni. Święta minęły a ja wciąż, byłem u Harry’ego, Ginny wysyłała listy, bym wrócił, nie miałem jednak takiego zamiaru, mimo że żałowałem swojego wybuchnięcia, nie chciałem wracać do domu, bo nie czekało tam na mnie nic przyjemnego, chyba że ktoś lubi słuchać, jak beznadziejnym jest i siedzieć w swoim pokoju zamkniętym od zewnątrz.

Państwo Potter nie miało nic przeciwko mojemu pobytowi, przez co byłem im bardzo wdzięczny.
W końcu po chwili mojego zamyślenia usłyszałem ziewanie Harry'ego.

-Dzień dobry Ron- powiedział, szukając swoich okularów na stoliku nocnym.

-Dzień dobry jak się spało?- zapytałem, podając mu okulary, które leżały na parapecie.

-Nawet git idziemy na śniadanie?

-Jeszcze pytasz, oczywiście, że tak- oznajmiłem i wraz z przyjacielem zeszliśmy na dół, by zrobić  sobie proste śniadanie. Padło na płatki z mlekiem, bo była to najprostsza rzecz, której nie da się zepsuć.

-To, co dziś robimy?- zapytałem, siadając przy stole.

-Możemy pójść na lodowisko, zadzwonię do Hermiony i też z nami pójdzie.- Oznajmił jedząc płatki.

-Przecież my nie umiemy jeździć- powiedziałem, przypominając sobie, jak skończyła się ostatnia nasza przygoda z łyżwami, siniaki, które sobie nabiłem podczas tamtej jazdy, długo nie chciały zejść.
-I właśnie dlatego zadzwonię do Hermiony, w końcu to ona umie jeździć.- powiedział i niedługo po tym, jak zjadł śniadanie, zadzwonił do naszej przyjaciółki, która zgodziła się na spotkanie z nami i umówiliśmy się na 11, czyli za godzinę.

Ubrani i gotowi do wyjścia poinformowaliśmy panią Potter, że wychodzimy, na co odpowiedziała byśmy wrócili przed 22.
Na Lodowisko mieliśmy długą trasę,  więc poczekaliśmy na autobus, który przyjechał po 30 minutach.
Byliśmy już trochę spóźnieni, gdy do jeździliśmy do przedostatniego przystanku na szczęście Hermiony nie było, gdy dotarliśmy pod lodowisko.
Pojawiła się dopiero po około 15 minutach wraz, z której dziewczyną nie rozpoznaliśmy na początku, była to Pansy, tylko nie miała dziś makijażu i była ubrana bardziej kolorowo niż w Hogwarcie.

-Cześć chłopaki- powiedziała Hermiona podchodząc do nas z Pansy, która również się z nami przywitała.

-No więc dziewczyny czemu zawdzięczmy wizytę Pansy?- zapytał Harry, poprawiając szalik.

-No wiesz Harry, po co się nie lubić jak można żyć w zgodzie- powiedziała, uśmiechając się do nas.

-Pansy jest z nami, ponieważ miałyśmy się dziś spotkać, ale że zadzwoniliście, to stwierdziłam, że pójdziemy razem, poznacie się lepiej i w ogóle.

-Spoko mi to nie przeszkadza- odezwałem się, w końcu widząc, że Harry dziwnie patrzy na dziewczyny.

-Blaise dużo mi o tobie mówił Ron- oznajmiła Pansy, a ja ugryzłem się w język, by nie zapytać, co o mnie mówił.

Rozmawialiśmy jeszcze chwile i poszliśmy wypożyczyć łyżwy. Po ich założeniu podzieliliśmy się, że Harry będzie jeździł z Hermioną a ja z Pansy.
Na początku nie szło mi najlepiej jednak z czasem jeździłem coraz odważniej w końcu po około godzinie potrafiłem już jeździć bez trzymania się za ręce z Pansy, choć wciąż musiała być blisko.

W końcu po 2 godzinach na lodzie stwierdziłem, że czas zejść i odpocząć co Harry również uczynił, więc razem wybraliśmy się do kawiarni po cztery gorące czekolady, ponieważ dziewczyny zostały jeszcze na chwile, a my poszliśmy we dwóch.
Kolejka w kawiarni nie była długa więc po paru minutach, byliśmy wraz z gorącą czekoladą z powrotem na lodowisku.
Gdy dotarliśmy, dziewczyny czekały już na ławce przebrane w swoje buty.
Podaliśmy im czekoladę i usiedliśmy na ławce obok. Rozmawialiśmy dość długo, bo aż do 16.53. 
Wraz z Harrym złapaliśmy busa i wróciliśmy do jego domu około 17.22.
Pomimo że chciałem się już położyć do łóżka to miałem jeszcze jedną rzecz do zrobienia, czyli powrót do domu po rzeczy.
Harry chciał iść ze mną, ale uparłem się iść sam, jednak gdybym się nie odezwał po około godzinie miał iść do nory.
Użyłem kominka, by dostać się do domu.
Gdy wszedłem do salonu, nikogo nie było, więc popędziłem na górę po kufer.
W moim pokoju nic się nie zmieniło, odkąd wyszedłem z domu, więc zabrałem się za pakowanie rzeczy do kufra, a gdy szukałem zdjęcia Blaise'a, usłyszałem zamykanie drzwi na klucz.
Od razu podbiegłem do drzwi, próbując je otworzyć, byłem jednak na przegranej pozycji, ponieważ moja różdżka została w domu Potterów.

-Otwórzcie te drzwi!!!- krzyczałem, zdzierając Gardło.
-Nie możecie mnie przetrzymywać- Mimo moich wołań drzwi nie drgnęły ani nikt się nie odezwał.
Dopakowałem szybko kufer, by móc sprawdzić inne opcje ucieczki, na moje nieszczęście okna również były zablokowane zaklęciem.
Z oczu popłynęły mi pojedyncze łzy, całe życie powtarzano mi, że chłopaki nie płaczą, jednak ostatnio moje hamulce puściły i miałem ochotę płakać cały czas.
Spojrzałem na klucz na mojej szyi.
-Nawet on mnie opuścił- pomyślałem o chłopcu ze snów, a z moich oczu popłynęły nowe łzy.

Nie wiedziałem, ile minęło czasu, odkąd utknąłem w tym pokoju, leżałem tylko bez sił na łóżku i wpatrywałem się w sufit, na którym były pojedyncze gwiazdy namalowane przeze mnie i moją siostrę, nagle coś uderzyło w szybę
A ja poderwałem się z łóżka, by zauważyć ciemną postać na miotle.

-Czyżby był to Harry?- pomyślałem, gdy okno zostało otwarte.

-Na co czekasz Rudzielcu- powiedział dobrze mi znany głos nienależący do Harry’ego.

-Co ty tu robisz?- zapytałem Blaise'a, który zmniejszył mój kufer.

-Ratuje moją damę w opałach- oznajmił, zabierając ode mnie zmniejszony kufer.

-Trzymaj się mnie mocno no, chyba że chcesz trafić do świętego Munga.- oznajmił, a ja przytuliłem go, by nie spaść.
Odlecieliśmy od mojego domu, kierując się do Potterów.

-Dlaczego mnie ratujesz?- zapytałem, trzymając się mocno Blaise'a.

-Harry powiedział mi, że długo cię nie ma, a że byłem w okolicy, to przyleciałem.

-Dziękuje- powiedziałem i na tym skończyliśmy naszą rozmowę.
Gdy dolecieliśmy, Blaise zatrzymał się w ogródku Potterów.

-Bardzo ci dziękuje- powiedziałem jeszcze raz.

-Nie ma za co, w końcu czego się nie robi dla przyjaciół- oznajmił, wsiadając na miotłę.

-Do zobaczenia w Sylwestra.

-Do zobaczenia- powiedziałem patrząc jak odlatuje

~---------~
Hej mam nadzieję, że się spodoba.

Jeśli komuś by się spodobało to, zapraszam do innych książek na moim profilu.


Jeśli ktoś miałby jakieś sugestie niech, do mnie napiszę lub w komentarzu.

Z góry dziękuje za przeczytanie ♡♡♡.

Nie zapomnij mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz