Rozdział 6

1K 101 18
                                    

Emily

Przyjęcie ku zaskoczeniu skończyło się dla mnie i Antonio bardzo szybko, bo niespodziewanie dostałam niewielkich skurczy, które uniemożliwiły mi dalsze siedzenie i wsłuchiwanie się w nudną konwersacje dotyczącą mafii. Narzeczony zaopiekował się mną i w kilkanaście minut dotarliśmy do naszego apartamentu. Oczywiście nie obyło się bez wizytacji lekarza, bo panika Antonia z każdą sekundą przybierała na sile. Nie słuchał, gdy mówiłam że za chwilę przejdzie, tylko muszę się położyć i odpocząć. On po prostu wiedział swoje. Poddałam się. Dalsza potyczka słowna z nim nie miała sensu. Lekarka zbadała mnie i wystosowała zalecenie narzeczonemu, bym unikała przyjęć oraz nadmiernej aktywności fizycznej. W sumie nic odkrywczego nie powiedziała. Od kiedy zaszłam w ciążę nie czułam się najlepiej. Pomijając już fakt mojej walki z reemisją białaczki. Dla mnie każdy dzień był przede wszystkim mocnym zaciśnięciem szczęki i pokonywaniem bóli, które nieziemsko zadawał mi Amo. Antonio pomógł mi się przebrać w piżamę i kiedy leżeliśmy w naszym łóżku, objął mnie w swoje ramiona, całując delikatnie czubek mojej głowy. Czułam się cudownie. Uwielbiałam to, bo w jego ramionach byłam taka bezpieczna. Ginęłam gdzieś między jego mięśniami, chowając się przed resztą świata i rozkoszując się chwilą, gdy mogliśmy być sam na sam. Ta niby taka niepozorna rzecz, lecz sprawiała mi wiele radości.

– Nie mogę się doczekać chwili, w której obok naszego łóżka stanie maleńkie łóżeczko – westchnął mi wprost do ucha.

– Jeszcze będziesz miał dosyć wstawania w nocy, gdy będzie cię budzić głośny płacz. – Oderwałam się z jego objęć i spojrzałam mu prosto w oczy. Był taki spokojny i dobry.

– Kocham cię, Piccolina. Przepraszam za te słowa o doktorze Brownie. Nie powinienem ci tego mówić, bo wiele zawdzięczam temu człowiekowi. Gdyby nie on... – Przerzucił się na plecy i patrzył w sufit. – Gdyby nie on straciłbym ciebie.

– Ej, panie Rizzo. Co to za smutny nastrój wprowadzamy? – Podniosłam się do pozycji siedzącej i zawiesiłam na nim wzrok. – Jestem tutaj. Z tobą. – Chwyciłam za jego dłoń i położyłam na swoim brzuchu. – I z naszym synem. Nigdzie się nie wybieram już. Uratowałeś moje życie, więc będziesz się teraz męczyć ze mną  kilka dobrych lat. – Chciałam trochę rozluźnić atmosferę, bo nie lubiłam wracać do bolesnych wspomnień.

– Chodź tu do mnie – powiedziałam ckliwie, jakby jego gardło próbowało powstrzymać łzy. Czy to możliwe, że wielki, groźny Capo był zdolny do płaczu?

Ułożyłam się na boku, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Muskałam palcami jego brzuch, licząc skrupulatnie wszystkie widoczne mięśnie, natomiast Antonio wsunął dłoń w moje włosy i delikatnie masował mi głowę. Odlatywałam.

– Jak tylko urodzę, będę cię pieprzyć codziennie – oznajmiłam, wsuwając palce w jego spodnie od piżamy. Nie miał na sobie bokserek, więc trafiłam prosto na lekko twardą męskość. Przygryzłam wargę, biorąc go w dłoń i wydostając na wolność.

– Codziennie? – zapytał, łapiąc mnie za słówko i głośno stękając, gdy zacisnęłam nieco mocniej rękę wokół jego penisa.

– Marzę, o takim ostrym... – Zaczęłam pieprzyć go ręką. – i dzikim seksie.

Jęknął głośno, gdy moja dłoń znacznie przyspieszyła.

– Spełnię wszystkie twoje zachcianki. Cokolwiek tylko będziesz chciała – gardłowym jęknięciem wydobył z siebie te słowa, po czym zalał moją rękę spermą. – Piccolina – wymruczał i wyciągając dłoń w stronę nocnej szafki, wziął z niej kilka chusteczek. Wytarł nas i schował penisa z powrotem do spodni. Uśmiechnęłam się złowieszczo, bo wcale nie zaspokoiło to moich hormonów. Pragnęłam więcej, ale to równałoby się z moim fatalnym stanem w kolejnym dniu, więc odpuściłam.

It's nice to love you, miss Emily  #2CavalloFamily [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz