Rozdział 5

1.1K 113 24
                                    

Emily

Siedziałam na podłodze w garderobie, a wokół mnie porozrzucane były chyba wszystkie sukienki, które posiadałam. Od kilku godzin bezskutecznie próbowałam wcisnąć się w jakąś, lecz mój brzuch znacznie mi to uniemożliwiał. Byłam załamana tym jak szybko przybierałam na wadze, a zwłaszcza z przodu. Jednak myśl, że niedługo będę trzymać synka w ramionach wynagradzała mi te „zbędne kilogramy".

– Emily... – westchnęła Abigail, wchodząc do środka. Na mój widok szybko podbiegła i kucnęła. – Czy coś się stało? Dlaczego siedzisz na podłodze? – niepokoiła się.

– Wszystko w porządku. Jestem tylko lekko zdołowana, bo nie mam co na siebie założyć.

– Na to przyjęcie?

Przytaknęłam głową, a w tym czasie gosposia podeszła do wieszaków po stronie Antonia i spomiędzy garniturów wyciągnęła czarny pokrowiec z niewielkim logo Chanel.

– To prezent od twojego narzeczonego.

Spojrzałam na nią lekko oszołomiona i z trudnem podnosząc się z podłogi, westchnęłam:

– Kupił mi sukienkę?

– Prosił, bym ci ją wręczyła gdy będziesz się przygotowywać do przyjęcia. Bardzo cię kocha.

Dotknęłam dłonią materiału pokrowca i patrząc w oczy Abigail, rozsunęłam zamek. Moim oczom ukazała się czarna sukienka, na jedno cieniutkie ramiączko, z drapowaniem z przodu, które pięknie ukryje mój brzuszek. Była cudowna.

– Antonio mnie rozpieszcza. Czasem wydaje mi się, że on tyle dla mnie robi, a ja dla niego nic. Czuję się z tym koszmarnie.

Piccolina, robisz dla mnie więcej niż ci się wydaje. – Jego głos cudownie rozpłynął się po moim ciele. Odwróciłam się w stronę drzwi, a w nich stał Antonio ubrany w czarny smoking. Wyglądał tak nieziemsko, aż moje hormony dały mi znać o sobie.

– To ja już pójdę – westchnęła nieśmiało gosposia i obdarowując mnie uśmiechem, wyszła z garderoby.

– Czy mogłabym cię nie kochać? – zapytałam, choć na to pytanie dobrze znałam odpowiedź.

Narzeczony podszedł bliżej i odbierając ode mnie wieszak z suknią, odparł:

– Nie istnieję bez ciebie, Piccolina.

– A ja bez ciebie.

Nie czekając na nic, połączyłam nasze usta w gorącym pocałunku. Zassałam jego dolną wargę, rozkoszując się uczuciem, które przez nas przenikało. Byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi.

– Emily, w sobotę wyjeżdżam do Meksyku, ale będę w stałym kontakcie z tobą. Obiecuję ci to. – Przesunął dłonią po moim czole.

– Masz na siebie uważać. Żadnych ryzykowanych zagrań, zrozumiano? – zrobiłam groźną minę.

– Tak jest, mój szefie. – Uśmiechnął się i skradł mi całusa.

– Pomożesz zapiąć mi sukienkę? – Zsunęłam z siebie satynowy szlafrok, przygryzając przy tym dolną wargę.

– Nie prowokuj mnie, a zwłaszcza dzisiaj. Od samego rana... – Przywarł do mnie i nachylając się nad uchem, dodał: – pragnę cię pieprzyć.

It's nice to love you, miss Emily  #2CavalloFamily [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz