|3|

43 4 0
                                    

"Do zmiany losu wystarczy mały, malutki kamyczek, o który ktoś się potknie i nawet go nie zauważy"

Dorota Terakowska, Tam, gdzie spadają Anioły
×××
Sala bankietowa od zawsze kojarzyła mu się jedynie z ważnymi spotkaniami, rozmowami i ustaleniami. Na przestrzeni wieków mimo tego, że od zawsze była piękna jasna i przestronna straciła dla niego swoją magię i urok. Stała się kolejnym zwykłym miejscem, w którym musi zachowywać powagę, siedzieć prosto, słuchać raportów i podejmować decyzje. Nie zliczy, ile razy siedział zapatrzony w okno pragnąc wrócić do swojej komnaty, kiedy w tle rozmawiano o śmiertelnikach i ich błędach i problemach. Zawsze pragnął wtedy jedynie uciec i zakopać się w stosach papierów i książek.

Uczucie ucieczki pojawiło się również i teraz, kiedy pomieszczenie przeszła fala zdumionych okrzyków na wieść o jego Następcy. Następca. Jak dziwnie brzmi to w jego ustach. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek to określenie będzie mógł przypisać do siebie i swojej mocy. Oczywiście wielokrotnie witał nowe pokolenia Odłamów Wyroczni Świata i żegnał się ze starymi, jednak mimo tego czuł, że ta wymiana nie dotyczy jego samego. Aż do teraz, do tego dnia, w którym na jego drodze stanął chłopak o oczach jak trawa w słońcu.
- Jak to możliwe? – dało się słyszeć z końca stołu. Właśnie jak to jest w ogóle możliwe? Czyż w księgach Ostateczności nie ma wyraźnego zapisu, że Wspaniała Trójka Braci Wieczności nigdy nie doczeka się odpoczynku? Widocznie nie tylko Wielka Przepowiednia została dziś złamana.

- Proszę o ciszę! – Czas po raz kolejny tego dnia musiał uspokajać zamieszanie. Niestety tym razem skutek nie był taki jakiego by oczekiwał. Wokoło wybuchały coraz to nowsze rozmowy i spekulacje jak to wszystko się stało i dlaczego w ogóle się stało. Już teraz dało się słyszeć domysły na temat słabości i niesubordynacji Losu, które tworzyły razem jazgot odbijający się echem od ścian sali. Los rozejrzał się po swoich braciach i siostrach z zaskoczeniem zauważając jak wiele par oczu patrzy właśnie na niego. Jedni z zaskoczeniem, inni z nostalgią, jeszcze inni z pocieszeniem. Wyłapał również wściekłe spojrzenie Przeznaczenia, jednak celowo ominął je wzrokiem. Wtedy zauważył Miłość, która siedziała zgarbiona na swoim krześle, patrząc na niego z czystym smutkiem zamkniętym w złotych oczach. Próbował uśmiechnąć się do niej, chcąc dodać jej otuchy, jednak w rezultacie wyszedł mu niezgrabny grymas. Zauważył jak przez jej twarz przelatuje promień rozbawienia jednak za moment już go nie było i Los nie wiedział czy rzeczywiście je zobaczył. Nie był tak biegły w czytaniu emocji jak ona.

- Czy mogę prosić o spokój?! – tym razem w pomieszczeniu zapanowała cisza. Cisza tak ciężka, że Los ponownie pomyślał o ucieczce. Atmosfera na powrót stała się napięta.

- Dziękuję. Wiem, że ta informacja jest niemałym szokiem dla was wszystkich i uwierzcie mi ja jestem równie zaskoczony co wy. Nikt nie wie jak do tego doszło, ale faktem jest, że się stało. Musimy teraz dokładnie i szczegółowo zaplanować co dalej robimy, ponieważ teraz kiedy przepowiednia została złamana Następca Losu nie posiada swojego przeznaczenia, a co za tym idzie i przyszłości. Potrzebujemy czegoś co z powrotem przywróci go na jego tor, oczywiście sprzed przepowiedni.

- Przepraszam, mogę się wtrącić? – Zdrada wstała ze swojego krzesła na końcu stołu tak by każdy mógł ją ujrzeć – Jeśli mogłabym coś zasugerować. Zdaję sobie sprawę, że dziecko to jest pozbawione celu, a sprawa jest dosyć delikatna. Jednakże, chciałbym zauważyć, że to Los jest bezpośrednio powiązany z wykolejeniem tego chłopca z jego toru czasu. Proponuje więc wyznaczyć go jako tego, który znajdzie sposób na rozwiązanie tego problemu. Wydaje mi się być to najbardziej sprawiedliwe, tym bardziej, że jest on jego Następcą – przez stół przeszła fala pomruków zgadzających się ze zjawą. Czas siedzący u szczytu stołu westchnął przeciągle. Zdrada oczywiście miała sporo racji. To Los postawił tarczę przed chłopcem, to on walczył z mocą Wielkiej Przepowiedni i to koniec końców okazał się być jego Następca. Wszystko mówiło wręcz samo za siebie.
- Z przykrością stwierdzam, że muszę się z tobą zgodzić, Zdrado – zmarszczki na jego czole stały się wyraźniejsze, kiedy intensywnie myślał nad jej słowami. Starał się znaleźć punkt zaczepienia. Coś co pozwoli Losowi uniknąć kolejnych dni ciężkiej pracy w poszukiwaniu odpowiedzi i sposobów na przywrócenie przyszłości dziecka. Coś co pozwoli jego bratu złapać oddech i zregenerować się po walce z mocą Wielkiej Przepowiedni. Coś czego niestety nie znalazł. Chwycił się więc ostatniej deski ratunku. Deski, która równie dobrze mogła być brzytwą

Odłam Losu |Harry Potter Fanfiction|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz