3 Nowi znajomi

138 4 7
                                    

Kiedy przebrałam się w mniej spocone ubrania zeszłam na dół , czekała tam na mnie już porcja jedzenia. 

-Sam to zrobiłeś?-zapytałam zaciekawiona, Liam nie był wybitnym kucharzem.

-Wątpisz w moje umiejętności kulinarne? - udał obrażoną minkę.

-Oh, ależ jakbym śmiała. Ale serio nie zatruje się tym makaronem ?

Spojrzałam na talerz na którym była porcja makaronu z sosem pomidorowym i mięsem. Wyglądało apetycznie, ale pozory potrafią mylić. Ten debil  równie dobrze mógł pomylić niektóre składniki.

-No przecież tego nie otrułem , jeny trochę więcej zaufania- odburknął pod nosem i wziął pierwszy kęs jedzenia. Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki, biegiem dotarł do kosza i wypluł wszystko co miał w buzi.

Czyli jednak musiał pomylić składniki.

-Fuuu!!Nie jedz tego.-mówił podczas płukania buzi pod kranem.

-I jak szefie kuchni? Ponoć miało nie być to zatrute? 

-CZEMU TO JEST TAKIE OSTRE JAK DIABLI?!- Pytał rozwścieczony , szybkim krokiem sprawdziłam składniki jakie tam dodał. 

No chyba kurwa żarty jakieś. Nie wierzę w tego debila.

Zakryłam dłoniom twarzy bo uspokoić swoje rozbawienie.

-Co cię tak bawi? I daj mi coś do picia zaraz chyba wyzionę ducha.- Mówiąc to podszedł do lodówki i wyjął z niej karton mlek, po czym bez ceremonialnie zaczął pić z centrali. W niecałą minutę wypił całą zawartość  kartonu.

-Debilu dodałeś do tego makaronu prawie cały Sos chili Sriracha  i ty się dziwisz, że to jest ostre? Boże dzięki ci ,że tego nie zjadłam- złożyłam dłonie niczym do modlitwy, jak można być tak głupim i dodać tak ostry sos, a potem dziwić się, że danie jest ostre.

-Nie wiedziałem , że to jest tak cholernie ostre. Gdybym wiedział w życiu bym go nawet do dłoni nie wziął .

-Dobra, to może ja coś przyrządzę, a ty będziesz obserwować, hm?

-Dobra, niech będzie.

Postanowiłam przygotować coś czego nikt nie umiał by zepsuć. Po nie całych 15minutach mieliśmy cały talerz ,pysznych i ciepłych tostów. Tostów nie da się zepsuć, no chyba, że się je przypali. Na szczęście obeszło się bez tego. Kiedy skończyliśmy posiłek udaliśmy się do samochodu. Odjechaliśmy spod budynku z piskiem opon.

Po jakimś czasie zaczęliśmy wjeżdżać w teren bardziej leśny i mniej zabudowany z daleka dostrzegłam światła i głośną muzykę, co oznaczało, że się zbliżamy. Nagle zauważyłam całą masę ludzi. Wiedziałam, że wiele ludzi interesują się takimi wyścigami ale w życiu nie spodziewałam się, że aż tylu ludzi się tu zbierze. Było ich co najmniej z 1000 osób, jak nie więcej. 

Liam zaparkował auto, obok czarnego i pięknego Lamborghini. Pomimo, że nie przepadam akurat za tymi autami, to to robiło wrażenie. Kiedy wyszłam z pojazdu wyczułam na swojej skórze wiele par oczu.

Na co oni tak się gapią?

-O co im chodzi? Mam coś na twarzy?- Pytałam brata, bo nie rozumiem czemu ci wszyscy ludzie patrzyli akurat na mnie. Może serio miałam coś na buzi. Liam podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramię i prowadził w nie znanymi mi kierunku.

-Wyluzuj trochę, gapią się na ciebie bo nigdy nie podwoziłem dziewczyny na wyścigi. Zwykle spotykałem się z nimi na miejscu, więc myślą, że... Nie przejdzie mi to przez gardło-Liam zrobił minę jakby miał się porzygać, więc szturchnęłam go by w końcu to wydusił- Oni myślą, że jesteśmy parą na kimś zajebistym wysokim poziomie.

Wytrzeszczyłam oczy. Czy ludzie naprawdę tak myślą? Przecież to pojebane! Spojrzałam na brata w zrokiem który mówił "Kurwa nie pierdol".

- Witaj moja droga w Los Angeles tu ludzie żyją plotkami i zmyślonymi historyjkami. I tak zaraz poszukam Kat i przestaną tak na nas patrzeć jakbyśmy mieli co najmniej dwie głowy. 

-Kat? Niech zgadnę kolejna dziewczyna której przydała by się para okularów ?- Zapytałam i uśmiechnęłam się nie winie. Liam posłał mi mordercze spojrzenie z którego i tak nic sobie nie robiłam.

W końcu doszliśmy do małej grupki ludzi, stojących na uboczu tego całego  zoo. Bo inaczej nie dało się tego nazwać.

-SIEMA- wyrwał się pierwszy na powitanie blondyn. Nie był brzydki i nie był ładny, był słodki. Miał bardzo dziecinne rysy twarzy. Jak się potem okazało nie tylko to było u niego dziecinne, kiedy znaleźliśmy się blisko niego mój brat podszedł do niego i wykonał coś na kształt powitania.

Przybili piątkę, żółwika i inne kombinacje związane z dłońmi .  Patrzyłam na nich jak na dwóch debilów.

-Uuuu, a kogo my tu mamy? Kolejną wyrwałeś? Kolejną wyrwałeś ? Wiesz, że tej  twojej tapecie się to nie spodoba- stwierdził blondyn, na co cała poczerwieniałam. 

Mój brat posłał mu kuksańca w bok po czym stwierdził dumnie:

-To moja siostra.Może nie jest tak olśniewająca i mądra jak ja ale.

-Przypomina, że to ty prawie nie zdałeś- udałam, że kaszle. Liam posłał mi gniewne spojrzenie.

-Widzę, że obydwoje lubicie docinki. Czy to tylko w stronę brata takie docinki ?- Zapytała brunetka, która podeszła do nas bliżej i wyciągnęła do mnie rękę, od razu ją uścisnęłam- Mia Holmes

-Carmen Taylor- uśmiechnęłam się do dziewczyny. Wydawała się na miłą. 

-Carmen poznaj, to Mason- wskazała na bruneta opierającego się o drzewo.- Wydawać się może, że jest typowym bad bojem, ale to tylko pozory tak naprawdę jest bardziej chłopcem mamusi.

Zachichotałam wraz z Mią na jej porównanie.

-Słyszałem i nie jestem żadnym synkiem mamusi- oburzył się Mason. Po czym również podszedł bliżej- Nie słuchaj tej wariatki, zawsze gada od rzeczy.

-Ja? A mam ci przypomnieć kto ostatnio stwierdził że kąpiel w lodowatej wodzie to dobry pomysł? Hm?- Spojrzała na niego spod byka, chłopak zamilkł.- Tak też myślałam.

-Gdzie jest Nathaniel?- Tym razem pytanie rzucił Liam. -Muszę z nim pogadać.

-Tam gdzie zawsze. A i przekaż mu żeby do nas potem dołączył. 

-Nie ma sprawy to do potem.

No nie wierzę. Czy on właśnie zostawił mnie z obcymi ludźmi? Świetnie, nie ma to jak troskliwy braciszek.

Posłałam mu tylko spojrzenie mówiące  Zabiję cię.

- To wracając...- z natłoku myśli wyrwała mnie dziewczyna.- Chodź przedstawię cię reszcie. 

***

Po około 30minutach poznałam całą paczkę Liama, no prawie całą. Wciąż nie poznałam tego, jak mu tam, Nathaniela? Liam miał iść do niego i zaraz wrócić, co wcale nie nastąpiło. Starałam się o tym  nie myśleć bo przecież on był starszy i znał te okolice. 

Więc, co mogło by się stać ? A poza ty, poradził by sobie w razie W. 

I właśnie ta pewność siebie wkrótce mnie zgubi. Pokrąży mnie w otchłani rozpaczy i bólu. Bólu którego nie czułam od tak dawna. 

Ból który tylko on będzie w stanie zabrać.




Cześć, dawno nic nie wrzucałam , więc mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba. Chciałam żeby był choć trochę dłuższy ale po prostu chciałam już coś wrzucić. W następnym rozdziale postaram się trochę bardziej wszystko rozwinąć.

Do zobaczenia w następnym rozdziale.

Ostatni wyścigOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz