Crowley wręcz wparował do środka szukając wzrokiem Aziraphal'a. Kiedy już dostrzegł anioła w klatce myślał że rozwali łeb któregoś archanioła, albo kogoś kto wydał ten rozkaz o ścianę, jednak kiedy dostrzegł rany i poparzenia coś w nim pękło. Bez zastanowienia rzucił się w stronę klatki, oczywiście wywarzając drzwi do niej.
Uklęknął przy Aziraphal'u i wyciągnął dłoń w jego stronę. Ten jednak szybko ją złapał, ale nie w ten romantyczny sposób, a bardziej z przerażenia przed wyrządzeniem mu krzywdy. Crowley dopiero zauważył, że anioł nawet na niego nie spojrzał. Cały czas miał głowę ułożoną ku dołowi. A to nie pomagało demonowi, aby nie wpaść w furię totalną. Resztami sił starał się uspokoić i nawet mu to wychodziło, po dłuższej chwili w końcu się odezwał.
- Hej, aniele to ja. Crowley. - powiedział szeptem. - Nic ci nie zrobię... Obiecuję... - dodał jeszcze ciszej wpatrując się w anioła.
Ten w końcu podniósł wzrok, ale to co Crowley zobaczył dość mocno go zabolało. A konkretnie to, że anioł miał kiedyś błękitne niczym niebo oczy, z blaskiem jakby ukryły się w nich wszystkich gwiazdy, a teraz? Teraz jego wzrok był pozbawiony tego blasku, mało tego. Jego oczy nie były błękitne były szare wyprane z jakich kolwiek emocji... Prawie. Było w nich widać jedno. Strach.
Demon miał wrażenie, że przez to wszystko zaraz się rozpłacze, a nie robił tego od... Od upadku. Jednak musiał się powstrzymać. Musiał być silny dla anioła. Swojego anioła.
Po dłuższej chwili Aziraphal odezwał się głosem niewiele głośniejszym od szeptu. - To naprawdę ty? Ja... Ja myślałem, że już cię nie zobaczę... - głos mi się załamał i mocniej ścisnoł dłoń demona. Reakcja Crowley'a była natychmiastowa. Nie bacząc na nic więcej przyciągnął anioła do siebie, mocno go uściskając. Jedną rękę przerzucił przez talie anioła, a drugą wydostając z uścisku położył na włosach anioła, delikatnie głaszcząc go w celu uspokojenie.
- Ciii już dobrze, jestem tu aniele i nigdzie się nie wybieram. - wyszeptał mu do ucha.
- Ale... Ale ty nie rozumiesz. - zaczął anioł próbójąc się uspokoić. - Oni... Oni zagrozil, że... Że wymarzą cię z- głos mu się znowu załamał, a oddech znacznie przyspieszył i już nie był w stanie skończyć. Demon ucałował go w skoroń mając nadzieję, że to pomoże w uspokojeniu się Aziraphal'a i na szczęście podziałało. Po kilku minutach anioł odzyskał w miarę równy oddech. A po kolejnych wziął głęboki oddech kończąc zdanie. - Zagrozili, że wymarzą cię z Księgi Życia. - powiedział na jednym w wdechu.Crowley zawiesił się na moment przetwarzając w głowie słowa anioła. Co prawda dostał od niego list i tam było to napisane, ale jakoś wyparł to z pamięci. Aż do teraz... Wiedział jednak, że jest mała mała szansa, że naprawdę się do tego posuną.
- Ciii już dobrze, aniołku. Jestem tu i nigdy cię nie zostawię. - posłał mu mały uśmiech głaszcząc go jednocześnie po włosach. - Wszystko będzie dobrze.
Trwali tak jeszcze dłuższą chwile, aż usłyszeli demon usłyszał głos. Oczywiście należący do Michaela.
- Nie był bym taki pewien. - Crowley automatycznie odwrócił się z aniołem na sobie w stronę głosu. To co zobaczył nie bardzo mu się spodobało. Archanioł trzymał w ręce ognisty miecz. Czy ich do reszty pojebało?! - wykrzyczał w myślach Crowley.
- Michael kurwa, serio? Chcesz nas zabić?
- Nie. - odpowiedział szybko, a w zamian dosłał uniesioną brew demona. - Znaczy nie was obu. - sprostował szybko. Po czym zrobił krok w ich stronę.
Crowley szybko wstał i pomógł w tym aniołowi stając tym samym kilka metrów przed archaniołem. Demon kątem oka spojrzał na Aziraphal'a, jego wzrok wyrażał naprawdę ogromne przerażenie. - Aziraphal'u! - Wydarł się Michael. - Dokonałeś zdrady przeciw Niebu ukrywając byłego archanioła Gabriela. I teraz poniesiesz za to cene... - urwał na chwilę. - Ale nie taką jak myślisz. Nie zabije cię, za to twojego demona... - spojrzał wymownie na Crowley'a, który patrzył to na niego, to na anioła.
- Chwila! Chcesz mnie zabić za taką pierdołe?! Pojebało cię?! - wrzasnął demon na archanioła.
- Oczywiście, że nie tylko za to. Nie mogę przecież pozwolić, aby zagrożenie dla Nieba normalnie chodziło sobie po Ziemi. - Crowley patrzył na niego jak na idiotę. - Dobra. Widać, że nie rozumiesz, więc wszystko zaczęło się od zamieszkania z pamięcią Gabriela. A konkretnie od cudu. Waszego cudu...
- No tak! - Aziraphal wyglądał jakby dostał olśnienia. - Ten cud. Nasz cud Crowley - zwrócił się prosto do niego ignorując kompletnie archanioła. - Piekło go przecież zignorowało, nie ciekawiło cię dlaczego? To był niebiański cud. Crowley masz więcej z anioła niż myślałem, pomimo tylu tysięcy lat od upadku. Nadal nim w jakimś stopniu jesteś.
Chociaż nie wyglądało w głowę Crowley'a trwał zawzięty proces myślowe. No tak, ale ja głupi. Cud był niebiański, więc Piekło siłą rzeczy musiało go zignorować. - myślał ciągle demon - Ale... Czy to znaczy, że nadal jestem w jakiś sposób... Aniołem? Nieee
Jego myśli przerwał Michael, któremu ewidentnie skończyła się cierpliwość.
- Dobra koniec tego. - Oczy Aziraphal'a zdążyły zarejestrować jedynie to, że archanioł w sekundę pojawił się kolo nich i kątem oka dostrzegł mały ruch, małą iskierkę.Poprostu zareagował. Stanoł pomiędzy ostrzem, a Crowley'em. Poczuł ból. Bardzo, bardzo mocny ból. Nogi się pod nim zaczyły uginać, a on sam czuł, że upada... (Nie że do Piekła XD) w ostatniej chwili ktoś złapał go w locie. Twarz demona z nie małym szokiem wylądowała nad tą jego, zaś jego lewa ręka na talii anioła.
- Aziraphal idioto, coś ty zrobił?!
-Ja... Ja chciałem żebyś był bezpie... Bezpieczny... - do uszu Crowley'a dobiegł szept tak cichy, że musiał się naprawdę postarać aby co kolwiek usłyszeć.
- Aniele ale... - sam nie wiedział co chcę powiedzieć. Jednak jego wypowiedź przerwał Aziraphal.
- Crowley... Anthony obiecaj mi coś.
- Co tylko chcesz aniołku... - powiedział ze łzami w oczach - co tylko chcesz... - dodał ciszej
- Obiecaj mi, że... Że nie zrobisz nic głupiego...
- Obiecuję... - mówiąc to poczuł jak anioł przestaje oddychać. - Aniele? Aziraphal? Nie, nie, nie, nie błagam nie... - po policzkach demona zaczęły spływać łzy. - Na litość Bos— Szatań— Na czują kolwiek, bałagam nie umieraj... - wydusił z siebie przez łzy. - Nie zostawiaj mnie samego... Proszę nie.... - dodał ledwo słyszalnym szeptem.Crowley nie był zły. On był piekielnie wściekły. W sekundę odnalazł wzrokiem Michaela i rzucił się na niego. Przyszpilił ciało archanioła do ściany. Patrzył na niego z dziką furią w oczach. Miał ogromną ochotę zrobić archaniołowi to samo co on uczynił jego najcudowniejszemu aniołowi. Jednak musiał się opamiętać, wiedział, że Aziraphal by tego nie chciał. Ale... Jego już nie ma... - Do demona właśnie to dotarło.
Już nigdy nie usłyszy głosu anioła. Już nigdy nie napije się z nim wina. Już nigdy nie zobaczy tych przepięknych błękitnych oczu. Już nigdy nie posmakuje tych niebiańskich ust. Już nigdy go nie zobaczy... A to wszystko przez te chuje anioły. - Naprawdę ostatkiem sił starał się nie zrobić nic czego by potem żałował. I zabicie Michaela do takich należało, ale i tak bym upadłym. Istnieję coś gorszego? No w każdym razie wolał się o tym jie przekonywać. Poza tym obiecał mu, że nie zrobi nic głupiego. W końcu zebrał się w sobie. Stanoł jeszcze bliżej archanioł, który definitywnie się bał. - I dobrze, bo miał czego. - i wyszeptał mu do ucha jednoznaczny komunikat.
- Pomimo, że mam na to ogromną ochotę... To nie zabiję cię. Ale jeżeli jeszcze raz wejdziesz mi w paradę zmienię zdanie. Rozumiesz? - archanioł kiwnął głową w odpowiedzi.Crowley puścił Michael'a i wrócił spowrotem do ciała Aziraphal'a. Uklęknął przy nim i pogłaskał po czole. Po chwili wstał, wziął go na ręce. Rozłożył czarne jak smoła skrzydła i zniknął. Crowley wiedział, że musi gdzieś pochować anioła. I do tego celu wybrał ich ulubiony park, pod okazałym dębem na skraju. Jako, że było już ciemno i w parku świeciło pustakami, więc demon przez skrępowania odłożył ciało i jednym pstryknięciem wykopał dziurę, do której włożył anioła. Drugim pstryknięciem zakopał go i padł na kolana. Poczuł, że łzy zaczynają zbierać się w kącikach oczu, a chwilę później już spływały po jego policzkach bez opanowania. Kiedyś wstydził by się w ten sposób okazywać emocje, a teraz? Teraz miał to gdzieś.
- Czy to na prawdę koniec? - wydusił z siebie starając się złapać oddech. - Straciłem cię, aniele... Na zawszę...? - dodał szeptem patrząc w gwieździste nocne niebo.Początkowo miałam zakończyć tu książkę, ale jakoś nie potrafiłam. Więc przygotujcie się na jeszcze jeden rozdział.
Tak wiem zabiłam Aziraphal'a i nie wiem czy ja już jestem zbyt wrażliwa, ale pisząc to autentycznie się popłakałam.

CZYTASZ
Lost On You, Angel... || Good Omens
FanfictionJeżeli kochacie ship Aziracrow tak samo jak ja i sezon 2 nie wystarczająca was straumatyzował to powinno wam się spodobać. (Chociaż na początku trochę pocisnę Azire ale tylko na początku). A no oczywiście mogą pojawić się wulgaryzmy, przemoc i za w...