2. Szansa

24 2 0
                                        


1 stycznia (południe)

- Już od 2 godzin sprzątamy ten syf, mam dość – mówi Amber, rzucają szczotkę na podłogę.
- Też mam go po dziurki w nosie, ale jednak ty byłaś organizatorem tej imprezy więc zgadzałaś się na takie rzeczy – odpowiadam.

- Jest 12, my posprzątaliśmy tylko połowę wszystkiego, a juro szkoła! – denerwuję się, muszę poprawić jej humor.
- Spokojnie. Zdążysz się przygotować. Jutro pierwszy dzień szkolny po przerwie świątecznej, nie zrobią Ci sprawdzianu – pocieszam ją.
- A właśnie że zrobią! Przed świętami zapowiedzieli dwie kartkówki na 2 stycznia z historii i matematyki! – o kurde, to rzeczywiście zła wiadomość.

- Dobra wiesz co, ja posprzątam całe piętro a ty dokończ kuchnie – proponuję.

- Jesteś kochana! – przytula mnie i idzie w kierunku kuchni, ja muszę pójść na górę.

- Nie może być tam tak źle - myślę, ale po wejściu chciałam cofnąć słowa – O Boże!
co tu się działo?! – niestety jak już powiedziałam to muszę się za to zabrać.

- Zacznę od holu...

***

- Skończyłam. Zobaczę co u Amber, ciekawe która godzina. – mówię do siebie schodzą z piętra.
- Która godzina? – pytam się przyjaciółki, przypuszczając, że pewnie 13.

- 15:46 – odpowiada.
- Co!? Już tak późno? - jestem zaskoczona – Muszę wracać już do mieszkania. Ty pewnie tu zostaniesz, co nie?

- Raczej tak. Nick pewnie cię odwiezie – Nick to przezwisko Nicolasa, woli jak się do niego tak mówi.

- Dobrze to do jutra - mówię na pożegnanie.
- Do jutra –

Wychodzę z domu , by poszukać Nicolasa na dworze. Znajduje go w ogrodzie za domem. Sprząta po wczorajszych fajerwerkach. Jest dość ciepło jak na styczeń. Zobaczę na termometrze, jak będę go mijać. Jest 10°, mieszkamy we Florencji we Włoszech.

- Hej Nick! Jak tam? – przywitałam się z nim.

- Cześć! Dobrze. Jak się czujesz po wczoraj? – odpowiada.

- Może być. Właśnie skończyłam sprzątać dom. Nie wiem co tu się działo, bo byłam pijana w większości czasu, ale bałagan był ogromny.
- Przyszłaś pewnie powiedzieć, żeby cię podwieźć? – pyta, a ja stoję jak wryta. Skąd wiedział.

- Tak. Skąd wiedziałeś? – odpowiadam.

- Widać to po twoich oczach – nie wiedziałam, że tak potrafi. Wiele ludzi wie co ktoś chce powiedzieć patrząc mu w oczy, ale po nim się nie spodziewałam. Po kilku chwilach wsiadamy do jego samochodu.

***

- W końcu we własnym domu – mówię, kładąc się na łóżku. Nie to żebym nie lubiła domu mojej bestie, ale jak to się mówi ,,Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej,,

* dzwoni telefon*

- Cześć! – to Amber, ciekawe po co dzwoni.

- Hej. Coś się stało? – odpowiadam.

- Nie, ale właśnie sprawdziłam stronę naszej szkoły i wstawili post, że poszukują osób do drużyny badmintona. To twoja szansa Emi – mówi z podekscytowaniem. Nie mogę uwierzyć, że nasza szkoła będzie miała drużynę badmintona.

- Na pewno się zgłoszę! – krzyczę przez komórkę. – Ciekawe kto jeszcze –

- Myślę, że Olivia Binenti. Ta z drugiej klasy naszego rocznika. Na pewno znasz. – odpowiada

Niestety nie znam tej dziewczyny, ale jeśli będzie chciała to się zakolegujemy. Będziemy chociaż miały o czym rozmawiać. Nie mówię, że nie mam o czym rozmawiać z Amber, ale to co innego.

- A do kogo trzeba się zgłosić? – zapytałam przyjaciółkę

- Do pana od w-f-

- Dobra będę kończyć, to do jutra!

- Do jutra – mówi na pożegnanie Amber


- Cel na jutrzejszy dzień: zgłosić się do drużyny badmintona – mówię podekscytowana do siebie.

Love in flightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz