Tego dnia odbyły się zawody sportowe, oczywiście udział brał w nich ten kto chciał, a później rysowanie komiksów.
Przed rozpoczęciem zawodów jeszcze było spotkanie, by omówić zasady i takie tam.
Mi, Gendzi, Jadzi i Sylwkowi odjebało trochę wcześniej. Skakaliśmy po łóżkach, śmialiśmy się, wchodziliśmy na szafę w pokoju dziewczyn. Śmieszne było, aż do momentu kiedy nas zawołali na spotkanie.~~~~~~~~~~~~~~
Typowo jak na każdym Alanie, mogliśmy wziąć udział w czterech konkurencjach (skakanka, czyli kto więcej razy skoczy w ciągu minuty, tor przeszkód, skok w dal z miejsca i, nietypowo, ping-pong, czyli kto więcej razy odbije piłeczkę od paletki w ciągu minuty).
Po zebraniu przebrałam się w strój sportowy, który specjalnie ze sobą zabrałam, i poszłam zawalczyć o podium.~~~~~~~~~~~~~
Było wyraźnie powiedziane, że jak ktoś nie chce brać w tym udziału ma podejść do wychowawcy, który zajmuje się tą dyscypliną, i mu to przekazać. Tak to by nie było tego całego problemu, że nie wiadomo kiedy można zacząć 2 turę (każdy ma w każdej konkurencji dwie próby). Najczęściej jest zaczynana, kiedy wszyscy z danej kategorii przystąpią do pierwszej. A tak to było "A proszę pani, bo on jest w pokoju", "Nie wiem, mogę pójść się go spytać", "Nie wiem gdzie jest". No japierdole. Ludzie nie umieją słuchać czy są jakimiś debilami, którzy słów nie rozumieją.
W sumie wszyscy tutaj w mniejszym lub większym stopniu są debilami, ale jednak większość rozumie, co się do nich mówi.~~~~~~~~~~~~~
Alan to jest mieszanina różnych stopni debilizmu oraz też jego pogłębienia się w przypadku połączenia specyficznej grupy debili np. ja, Gendzia, Jadzia, Karzeł i Filipina.
Z tymi ludźmi trzymam się tak z rok, co najmniej. Z nimi są najlepsze odklejki, porąbane akcje, a o zielonych nocach nie wspomnę. Bardzo bardzo lubię tych ludzi. Jednocześnie Alan to moje bezpieczne miejsce, gdzie czuję się dobrze, gdzie czuję się doceniana, potrzebna, lubiana.~~~~~~~~~~~~~~~
Po południu kto chciał mógł rysować komiksy. Ja nie chciałam. Jeszcze bym musiała go zaprezentować. No sorry, nie chce mi się.
W tym czasie z Klemensem, Nataszą i jeszcze jedną koleżanką z naszej grupy przygotowywaliśmy potrzebne rzeczy na kominek. Ustaliliśmy wcześniej, że zrobimy taki konkurs dla kadry z młodzieżowymi słowami, czyli grupa uczestników będzie pokazywała co oznacza dane młodzieżowe słowo, a ta osoba z kadry będzie mówiła, co ono oznacza. Teraz szykowaliśmy kartki z tymi słowami i definicjami, żebyśmy sami się w tym wszystkim nie pogubili.~~~~~~~~~~~~~~~
Kominek był stresujący, mimo że nie prowadziliśmy tak wszystkiego tylko jakaś jego część. Normalnie usiedzieć nie mogłam. Ja wiem, że znam tych ludzi, że nic mi nie zrobią, nie będą się śmiać, ale i tak nie lubię takich publicznych występów.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten i jeszcze 2 dni do końca kolonii. Strasznie szybko minęło.
Dziś nie mieliśmy żadnych planów, ale tajna grupa specjalna przygotowywała grę chaos.~~~~~~~~~~~~
Po śniadaniu znowu wbiłam do Gendzi, Jadzi i Heleny. Tym razem wchodziliśmy na szafę. Tak o se posiedzieć. Przyszli jeszcze Karzeł i Sylwek odklejać się z nami. Stworzyłam wierzę z krzeseł by łatwiej wchodzić. Robiliśmy zdjęcia na szafie albo ktoś z dołu robił, by było widać, że siedzieliśmy na szafie.
W pewnym momencie przyszła Filipina do nas.
- Co tu się odpierdala? - spytał.
- Wolisz nie wiedzieć - odpowiadam.
- A! - krzyczy Gendzia.
- A!
- A! - Karzeł się do nas przyłączył.
- Japierkurdolewa - widać, że już udało nam się załamać Filipinę.
- Chwila, muszę pójść do pokoju - powoli schodzę z szafy.
Dosłownie minutę lub dwie później jak tam wróciłam, na środku pokoju stała pani Monika. Klarownym głosem trochę głośniej tłumaczyła, ale nie krzyczała, dlaczego nie powinniśmy siedzieć na szafie i, żebyśmy tam już nie wchodzili. Nie czułam się za bardzo winna, w sensie wiedziałam, że to do mnie i wiedziałam, że pani Monika raczej nie wie, że wcześniej tam siedziałam. Tłumaczyła też Filipinę, która próbowała ją przekonać, że tak nie było, ale jej się nie udało.~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Później pani Ama poprosiła naszą tajną grupę specjalną o przygotowanie gry chaos. Siedzieliśmy w sali konferencyjnej, tam gdzie wcześniej odbył się konkurs plastyczny. Filipina rysowała planszę, a ja z Nataszą przepisywałyśmy pytanie na nowe kartki, by się dało je po rozwieszać.
Ktoś jeszcze ogarnął wycieczkę do sklepu, ale my mieliśmy zadanie, więc nie poszliśmy. Za bardzo się tym nie przejęliśmy, bo ja i Natasza byłyśmy jednymi z najstarszych i bardziej odpowiedzialnych osób na turnusie, więc myśleliśmy, że pani Ama pozwoli nam iść samemu (w sensie bez kogoś z kadry).
Po zrobionej pracy dostało nam się jeszcze za to, że do pytań nie wzięliśmy mniejszego bloku tylko pocięliśmy duże awymiarowe kartki, na których zazwyczaj robimy plakaty z nazwą grupy. Pani Ama mówiła też, że może przez to nie wystarczyć na inne turnusy, że tam ludziom ich zabraknie*.~~~~~~~~~~~~~~~
Wieczorem organizowaliśmy tą grę. Zaczęło niestety padać, więc musieliśmy po rozwieszać te kartki po korytarzu. Wszystkich zgarnęliśmy do świetlicy, by pani Ama mogła omówić zasady czy też by sobie pośpiewali i dali nam czas, by je po przyczepiać.
Kiedy weszliśmy do świetlicy dopiero był podział na zespoły i ustalanie kto pierwszy. Po krótkiej chwili korytarz zamienił się w istną autostradę. Bałam się na niego wyjść, więc siedziałam w świetlicy i czekałam aż jakieś dzieci przybiegną do nas z pytaniem. Zazwyczaj przybiegała jedna grupa na raz. Raz czy dwa przybiegły dwie przybiegły w tym samym czasie. Raz jeszcze jedna nie odpowiedziała poprawnie, chyba Karła i on tak się wkurwił, bo już chciał biec dalej, bo on taki szybki. Potem połowa nie mogła znaleźć jakiś pytań. Ostatecznie wygrała drużyna Klemensa, a drużyna Karła przybiegła dosłownie kilka sekund później, bo nie mogli znaleźć pytania.~~~~~~~~~~~~~~
*o tym czy zabrakło tych kartek dowiecie się w następnej części "Odrodzenie Bagniarzy"