seven

344 14 19
                                    

Po dostaniu wiadomości od chłopaka wstałem, i przebrałem się w dresy oraz ciepła bluzę. Było już późno dlatego po cichu wyszedłem z domu kierując się w miejsce, w którym umówiłem się z młodszym. Wyszedłem z domu a moje ciało otulił nieprzyjemny chłód, w zasadzie czego mogłem się spodziewać patrząc na to, że była prawie środek nocy.

Byłem co raz bliżej parku ale nie mogłem nigdzie dostrzec brązowookiego. Stanąłem pod wejściem czekając, aż się pojawi. Mineło dobre dziesięć minut a chłopaka dalej nie było dlatego zaczynałem się martwić.

lino
kiedy będziesz? gdzie jesteś?
odczytano
halo?
przyjdziesz w ogóle?
odczytano

Blondyn w ogóle nie odpisywal na moje wiadomości więc nie naciskałem dalej. Minuty mijały, a on dalej się nie zjawiał. Po następnych pięciu zauważyłem jak jakaś drobną sylwetka zaczyna zbliżać się w moją stronę. Kiedy był już na tyle blisko, że byłem w stanie go poznać pomachalem do niego aby dać mu znać, że to ja. Chłopak zaczął do mnie biec, a ja mogłem zauważyć jego opuchniętą twarz i czerwone oczy od płaczu. Wyciągnąłem do niego ręce a on od razu mnie przytulił.
- Bardzo się bałem Lino...- wydukał w moje ramię.
- Już jesteś bezpieczny. - pogladzilem go delikatnie po plecach po czym się od niego odsunalem. - Pójdziemy gdzieś, gdzie nikt nas na pewno nie znajdzie dobrze? - młodszy przytaknął a ja prowadziłem go w ustronne miejsce. - Nie jest ci zimno? Wyszedłeś w samej koszulce. - spojrzałem na niego.
- Trochę...- pociągnął nosem a ja w tym czasie ściągnąłem swoją bluzę. - Co ty robisz?
- Weź ją. - wcisnąłem mu ją w ręce.
- Nie lino...nie mogę, będzie ci zimno. - spojrzał na mnie a jego oczka były zaszklone.
- Nic mi nie będzie, a teraz załóż ja proszę. - powiedziałem po czym dotarliśmy na miejsce.

Odsunalem na bok liście i otworzyłem furtkę która już trochę zarosła.
- Chodź. - powiedziałem.
- Wo. - rozejrzał się. - Nie wiedziałem, że jest tutaj coś takiego.
- Mało osób wie, odkryłem to kiedyś z moim przyjacielem. A szkoda bo jest tu ślicznie. - usiadłem na ławce i wpatrywałem się w jeziorko, zauważając że chłopak zrobił to samo. - Więc, powiesz mi co tak naprawdę się stało? Zrozumiałem tylko że ktoś rzucał ci kamieniami w okno i walił w drzwi.
- Oglądałem jakiś film i nagle usłyszałem jak ktoś puka do drzwi. Zdziwiłem się bo było po drugiej. - powiedział po czym spojrzał na swoje buty. - Wyjrzałem przez okno i stał tam wysoki i umięśniony mężczyzna, był ubrany cały na czarno i nie widziałem jego twarzy. Miałem nadzieję, że zaraz mu się znudzi i sobie pójdzie ale tak się nie stało...- przetarł dlonią oczy z których zaczynały lecieć łzy wpływające aż pod maseczkę. - Uderzał coraz mocniej i zaczął też rzucać kamieniami. Schowałem się w kuchni za wysepką i bałem się na tyle, że dostałem ataku paniki...- zauważyłem, jak zaczął bawić się swoimi palcami. - Płakalem, cały się trząsłem i nie mogłem złapać oddechu. Potem do ciebie napisałem i zrobiłem tak jak napisałeś. Jak tu szedłem to się zgubiłem dlatego tyle mi to zajęło.
- Dlaczego nie oodpisywałes tylko odczytywałeś? - położyłem dłoń na tych jego, aby przestał tak robić.
- Nie widziałem co napisałeś przez łzy.
- To nic, ważne że teraz jest już po wszystkim i jesteś bezpieczny. Nic ci się nie stanie dopóki jestem obok. - posłałem mu ciepły uśmiech.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy po czym chłopak totalnie się rozkleił. Nie mogłem na to już dłużej na to patrzeć dlatego przyciągnąłem go do siebie obejmując jego drobne ciało które wciąż się trząsło. Oplótł swoje ręce wokół mojej szyi wtulając się w moj tors dalej szlochając. Przycisnąłem go jak najbardziej mogłem w swoje ciało. Jedną dłonią gładziłem delikatnie jego talię a druga wplotłem w jego włosy delikatnie po nich przejeżdżając.

Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę aż w końcu oddech blondyna stopniowo się uspokajał a jego ciało było coraz bardziej rozluźnione.
- Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem, Minho hyung. - wydukał w moją koszulkę po chwili się odsuwając. - Przepraszam że przeze mnie musisz cały czas wstawa-

Nie zdążył nawet dokończyć ponieważ zamknąłem oczy i złapalem za jego maseczkę ściągając ją na brodę. Położyłem dłoń na jego jeszcze mokrym i zimnym policzku, jego skóra była tak wyjątkowo przyjemna i delikatna że bałem się cokolwiek zrobić. Powoli zmniejszałem odległość między nami. Musnąłem delikatnie swoimi ustami te jego, wyjątkowo miękkie i aksamitne usta które chcę pieścić swoimi do końca świata. Czułem, że jego wargi delikatnie się trzesą, zapewne z zaskoczenia ale też zimna lecz ja nie przestawałem. Nie zależało mi na tym, aby odwzajemnił pocałunek. Chciałem żeby po prostu na chwilę zapomniał o starchu i o tym, co działo się przed chwilą i przede wszystkim żeby się przymknął i przestał mnie przepraszać za najmniejsze głupoty. Jeszcze wtedy nie wiedział, że tak naprawdę cieszę się, że pisze w takich momentach do mnie a nie do kogoś innego, nie wiedział że bardzo dużo to dla mnie znaczy a spędzanie z nim czasu to dla mnie sama przyjemność. Czułem, jak nasze oddechy się mieszają, słychać było tylko ciszę, ciche mlaśnięcia i nasze oddechy. Brązowooki po chwili zaczął odwzajemniać moje ruchy. Położył dłonie na moich ramionach czując się coraz pewniej w tym, co robimy. Chciałem żeby ten moment nigdy się nie kończył, chciałem czuć jego oddech na sobie i aksamitne wargi ocierające się o moje, chciałem czuć jak wtula się w moj tors i nie chce go puszczać. Ten pocałunek był delikatny, ale bardzo długi. Czułem, jak w moim brzuchu szaleje stado motyli które za żadne skarby nie chcą się uspokoić.

Młodszy odsunął się ode mnie z powodu braku tlenu i założył maseczkę.
- Już możesz otworzyć oczy. - powiedział dalej trochę ciężko oddychając a ja zrobiłem tak, jak powiedział.
- Wybacz, zrobiłem to pod wpływem emocji...no i trochę też żebyś przestał mnie przepraszać za takie głupoty. - podrapalem się po karku.
- Za to ja nie mam czego ci wybaczać, wiem że było to spowodowane przez emocje. - powiedział po czym wstałem.
- Już jest późno, powinniśmy wracać już do domów.
- Wiesz, że boje się tam wrócić...
- Wiem, ale ani ja nie mogę zostać u ciebie ani nie mogę zabrać cię do siebie. Umówmy się tak, jak wrócę do domu to od razu zadzwonię i będę z tobą w kontakcie przez calą noc, aż się nie obudzisz dobrze? - młodszy przytaknął.
- A co do tego wybaczania, to pamiętaj: więc mogę się w tobie roztopić, przytul moje ciało, nawet jeśli będzie to bolało, wszystko w porządku, wśród zimnych i ostrych fal, potrzebuję Twojego ciepła, jesteś moim wulkanem. - powiedział po czym wstał i poszedł w swoją stronę a ja w swoją.

------

jak na razie z rozdział z rekordową ilością słów!
w następnych również może być dość sporo płaczu, przepraszania i słów pocieszenia dlatego czekajcie! >.<

miłego czytania!

słowa: 1062

be my private singer ♡ minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz