Amelia zawsze chciała od życia tylko jednego, SPOKOJU. Wiedziała, że zrobi wszystko, aby go osiągnąć. Nie wiedziała skąd się to wzięło, ale nie marzyła o szaleństwach i wielkich podróżach, jedyne czego chciała to ktoś do pokochania, dom na obrzeżach miasta, stabilna praca i powoli płynące do przodu życie. Eliza była jej najlepszą przyjaciółką, którą nie stała się bez powodu. Amelia starannie ją wybrała, była ona chaotyczna i bardziej rozrywkowa od Amelii, ale była jej też lojalna, aż po grób. ♍– Cześć Kuba – Amelia była piękna, jej porcelanowa cera idealnie kontrastowała z jej niebieskimi oczami i czarnymi jak smoła włosami, które długie i proste jak linijka ciągły się za nią jak mroczny welon sięgający jej do pasa. – Witaj Amelio, potrzebujesz czegoś? – Blondyn zerknął na nią, wciąż kierując się do szkoły. Był lekko wyższy od niej i dobrze zbudowany, był w drużynie koszykarskiej. To nie była ich pierwsza rozmowa, jednak ta miała coś zmienić. Kuba był wysportowany i nie najgłupszy, a do tego czekał na niego w przyszłości do przejęcie biznes ojca, dobrze prosperujący bar. Był przystojny, chociaż do czołówki szkolnej dużo mu brakowało. Jednak Amelii chodziło o kogoś takiego, o dobrą partię, która zapewni jej stabilność. Lubiła jego obecność i rozmowy z nim, co było dodatkowym plusem. Mogłaby powalczyć jeszcze o kogoś lepszego, bogatszego, mądrzejszego czy przystojniejszego. Jednak tamci mieli to do siebie, że za często uciekali i uważali się za nadludzi. A ktoś taki jak Kuba, dawał jej pewność, że jeśli dobiorą się w parę to jej nie zostawi, ponieważ w takim wypadku tylko on by stracił. W tej relacji to Amelia podnosiła jego status, a nie na odwrót. Wiedziała, że czasy statusów i arystokracji odeszły już dawno, jednak w takich małych miejscowościach jak ta ich pozostały pewne zakorzenione przekonania.– Właściwie to tak. Potrzebuje czegoś, a właściwie to – Zatrzymała się przyciągając na siebie jego wzrok. Patrzał na nią, kiedy niby nerwowo między palcami tarmosiła rękaw swojego ciemno-zielonego wełnianego sweterka. – Potrzebuję ciebie. – Spojrzała mu niewinnie w oczy. Widziała zdziwienie w jego spojrzeniu.– Mnie? – Spytał z lekkim zdziwieniem i zaniepokojeniem, jednak przysunął się bliżej niej, przez co musiała lekko podnieść głowę patrząc na niego.– Tak, wiesz pomyślałam, że moglibyśmy wyjść gdzieś razem jutro po szkole, co ty na to? – Zaczęła dalej kierować się korytarzem w stronę klasy. – Pewnie, pożyczę samochód ojca i po szkole gdzieś pojedziemy. – Świetnie. – Pocałowała go w polik i pobiegła do klasy. – Czy ty umówiłaś się z nim? – Oczywiście, że Eliza zauważyła ten drobny, ale jakże odważny gest, który skierowała do chłopaka. – Zasługujesz na kogoś lepszego wiesz? – Uważaj na słowa, mówisz o moim przyszłym mężu. – Brunetka parsknęła śmiechem, który powstrzymała w momencie, gdy nauczyciel, wchodząc do klasy uderzył o biurko wielką drewnianą linijką. ♍Żadne z nich nie było fanem imprez, dlatego poszli na spacer, podczas którego dyskutowali o pięknie nieba, pojęciu dobra i zła, a także o sobie nawzajem. Mogła przy nim pokazać rąbek swojej duszy i nie bać się o opinie, ponieważ był inny. Potem zaczęli słuchać muzyki, siedząc w jego samochodzie i kiedy zaczęła lecieć piosenka Wilki – Urke, niespodziewanie jej towarzysz wyjął dość drogie wino, które zaczęli pić z gwinta. Nie było to eleganckie, ale wydawało się tak samo prawidłowe, jak pocałunek, który nastąpił po kilku podaniach butelki. Miał miękkie usta i wiedział co robił. Był to mimo wszystko niewinny pocałunek. I dopiero po fakcie, Amelia przypomniała sobie o tym, że to był jej pierwszy pocałunek. Gdy myślała o tym momencie, stresowała się. Jednak wyszło to tak naturalnie i gładko, że była spokojna. Wiedziała, że komunikacja to klucz do dobrej relacji, dlatego zadała jedno proste pytanie. – Jak było?– W jakim sensie? – Chłopak wsłuchiwał się w lecącą płytę hitów. – Jak całuje? Mówiąc szczerze, to był mój pierwszy pocałunek. – Normalnie.– Normalnie? Co masz na myśli? – Jak większość, chociaż nie. Delikatniej, z mniejszą namiętnością i pożądaniem. – W tym momencie dopił wino do końca i odłożył butelkę na tył samochodu. Do uszu Amelii dotarł dźwięk obijającego się o siebie szkła. Dopiero w tamtym momencie zobaczyła, że miał już kilka pustych butelek tego samego wina na tyle samochodu. – Często zapraszasz dziewczyny do samochodu i je całujesz? – Zazwyczaj robię więcej. – W jego roześmianym głosie, było jeszcze coś, drwina. – Czemu nie próbowałeś niczego więcej ze mną? – Nie wiedziała sama co czuła w tamtym momencie, ale nie chciała być z kimś takim. To jemu powinno zależeć, była lepsza od niego! Za kogo on się uważał? – Za mało wypiłaś i jesteś cnotliwa. Chyba że masz ochotę? – Zaczął się do niej przybliżać, a ona wyszła z samochodu. – Gdzie idziesz?! Nie zmuszam do niczego, podwiozę cię! – Mam ochotę się przejść. – Nie musiała mówić dwa razy, odjechał w stronę swojego domu natychmiastowo. Amelia nie wiedziała czemu płakała, nie było jej szkoda tej relacji. Jedyne czego żałowała to stracony czas na plan, o czym nie pomyślała? Przecież to było rozsądne, ich związek byłby rozsądny. Specjalnie wybrała jego, ponieważ nie miał dziewczyn na pęczki. Pierwszy raz w życiu poczuła się gorsza, brzydsza, odrzucona. Była niedostępna, ale nie była cnotką. Do swojego domu musiała przejść cały las, ale nie przejmowała się tym. Wręcz cieszyło ją to. Zawsze była spokojna, ale ten raz chciała wyrzucić z siebie to wszystko. Zaczęła krzyczeć, wyrzucać z siebie w postaci brzydkiego krzyku myśl o tym, że była taka sama. Ptaki zerwały się z drzew, a sarny pobiegły na drugi koniec lasu, ale nie obchodziło jej to. Poczuła napływający spokój, gdy jej gardło zaczęło boleć. Mogła w końcu odetchnąć. – Nie spodziewałbym się takiej mocy, w tak słabej osobie. – Pisnęła słysząc za sobą męski głos. – I jeszcze miałaś siłę zapiszczeć, zdumiewające. – Znała go, oczywiście, że go znała. Grzegorz, rok starszy maturzysta. Jego ojciec posiadał wielką szwalnię w mieście. Nie wiedziała o nim dużo, ale nie potrzebowała wiedzieć, na pewno nie był kimś, kogo by zatrzymała przy sobie. Wiedziała, że był typem marzyciela, który chciał wielkich rzeczy. Nigdy by się nie dogadali. – Przepraszam, jeśli cię wystraszyłam. – Nie tak łatwo mnie wystraszyć. – Dobrze wiedzieć. – Zaczęła dalej iść, a on zaczął iść za nią. – Coś się stało Amelio? Skąd ten krzyk? Zwykłe uwolnienie złości, czy był za tym jakiś powód? – Znał jej imię? To było dość, niespodziewane. – To nie twój interes, ale dziękuję za troskę. Możesz już iść. – Minęli skręt do jego domu. Krzycząc wniebogłosy zapomniała, że ktoś jednak mieszkał w lesie. Jednak, gdyby był w domu to nie powinien jej usłyszeć. – Odprowadzę cię do domu pozwolisz? Jest ciemno i dziwne typy mogą kręcić się po lesie. – A co jeśli nie pozwolę ci na to? – Zmierzyła wzrokiem jego czerwony dres z logiem jakiejś drużyny. Nawet w czymś takim wyglądał przyjemnie. Krótko ścięte włosy miały dodać mu trochę grozy, co sprawdzało się w ciemności. Kiedy widziała go na korytarzu, to niestety delikatna skóra rujnowała mu to. – Będę i tak szedł za tobą, tylko z dala. – Rozumiem. – Nie miała siły się kłócić, ale nie miała także zamiaru rozpoczynać z nim dyskusji, nie potrzebowała kolejnego palanta tamtego dnia. – Księżyc jest dzisiaj piękny. – Nie pytał, stwierdził fakt, nie czuła się zobowiązana, żeby odpowiedzieć. – Uważam, że wysłuchał twoich krzyków i będzie lepiej. – Ciekawy jesteś co się stało, co? – Wiedziała, do czego zmierzał, był wścibski i tyle. – Nie, bardziej nie rozumiem jak można pozwolić tak cudownej dziewczynie płakać. – Nie była cudowna, chciała być, ale nie była. – Raczej bym określiła siebie jako zwykłą. – Nigdy wcześniej by tego nie powiedziała, ale tamtej nocy nie potrafiła pozbyć się tego wrażenia ze swojej głowy.– Nie znam cię Amelio, ale widuję cię na korytarzu i z samego wrażenia mogę cię zapewnić, że zwykła nie jesteś. Na przekór trendom wciąż jesteś pełna gracji i taktu. Wyglądasz, mówisz, patrzysz i rozsiewasz wokół siebie aurę bogini, którą każdy powinien wielbić. – Ładne słowa, długo je szykowałeś? – Trochę tak, ale tylko dlatego, że od jakiegoś czasu chciałem ci je powiedzieć, ale nigdy nie miałem odwagi. – Czy ona się przesłyszała? Może to liście szeleszczące im pod nogami, zaczarowały jej uszy i zmieniły jego słowa. On się wstydził? Był starszy, bardziej rozpoznawalny, bogatszy i nie miał odwagi do niej podejść? – Ty? – Tak ja, bo twoja osoba onieśmiela mnie. – Czy to były tylko słodkie słowa, czy może prawda z głębi serca? Wydawał się być wciąż zestresowany, tak jakby nie było łatwo mu tego przyznać. Amelia chciała mu uwierzyć, jak nikomu nigdy dotąd. – Pocałuj mnie.
CZYTASZ
Niebo Piekło
FantasyMajówkowy wyjazd na jezioro, nie może skończyć się źle prawda? Czwórka przyjaciół dowiaduje się, że nie było im dane nawet dojechać do domku, kiedy chcąc pomóc przypadkowej osobie przenoszą się do innego świata. Mroczny, tajemniczy i budzący strac...