Rozdział 6 (Grobowy pościg)

2 0 0
                                    

– A więc coś zniszczonego wędruje do mnie. Nie wiem, w co sobie pogrywasz świecie, ale nie uda ci się wygrać. – Wyszeptał Grzegorz, kiedy znalazł się w nowym świecie. Kamienna sala, z niczym w niej poza tronem, na którym siedział. Wszystko wokół niego spowite w mroku. Witrażowe okna wpuszczały prawie niezauważalną nutę światła, a świece pozapalane na ścianach dodawały jedynie mroku i grozy. – Jak już mówiłem, to miejsce na dla Amelii. – Wasza wysokość. – Strażnik otworzył drzwi, ale nie zdążył zapowiedzieć gości, którzy mieli wstąpić. Dwójka dzieci wbiegła nie zwracając uwagi na strażników.– Tato, tato! – Intuicyjne wziął dziewczynkę na ręce, była zapłakana, a jej rude włoski kleiły jej się do twarzy. Nie mógł patrzeć na rozpacz w jej małych czarnych oczkach, ale mimo tego poczuł ciepło, gdzieś w środku. Ona jak i chłopiec o czarnych włosach i niebieskich oczach, oboje byli idealni. – Tristan zniszczył moją figurkę konika, mama zaraz ją przyniesie i ci pokaże. Nie pozwoliła mi jej nieść. – Przewróciła teatralnie oczami. – To Sara, ona nieuważnie się nią bawiła! – Chłopiec chciał się wybronić. – Dzieciaki, mówiłam wam, żebyście nie przeszkadzali tacie, kiedy przyjmuje wizyty. – Amelia, to był głos Amelii, na pewno. – My też składamy wizytę! – Odkrzyknęła dziewczynka, ale Grzegorz mógłby równie dobrze tego nie słyszeć, oto była ona. Amelia weszła do sali w białej delikatnej sukni i wyglądała jak bogini. Uwielbiał, kiedy wyglądała niewinnie i dziewczęco, pasowało jej to. – Niech wam będzie. Jak ci mija dzień skarbie? – Uśmiechała się, ale w jej oczach nie widział  radości, a raczej zmęczenie. Czy był złym mężem i ojcem? Zawiódł ją? Dlaczego tak się działo? Musiał skupić się na zadaniu, jakiekolwiek ono było. – Dobrze, a teraz pokażcie mi tę figurkę. – Szybko pocałował Amelie w usta i odstawił córkę na ziemię. Amelia podała mu rozkruszonego na pół małego niebieskiego konika, miał naprawdę nudny wygląd, a jednak wzbudzał tyle emocji.– Twoja matka ma przyjechać z wizytą. – Dodała Amelia i dosłownie go zamroziło. O co w tym wszystkim chodziło? Dziewięć pierwszych lat życia Grzegorza nie należało do przyjemnych. Czasem dzieci nie zawsze zdają sobie sprawę z problemów rodziców. Jego mama była zawsze zmęczona i myślał, że to normalne. Następnie znikała na kilka dni i też myślał, że to normalne. Kolejnym etapem były kłótnie z jego ojcem i wszystko było w porządku. Ona zmęczona, lub brak jej a ojciec wiecznie zajęty i zmartwiony. Aż nadszedł tamten wieczór, miała szał w oczach, a wręcz mord, a ojca nie było w domu. Zaczęło się od okropnego łomotu w kuchni i następnie w salonie. – Mamusiu, co się stało? – Wyjrzał zza ściany, kiedy przeczesywała kolejną szufladę w poszukiwaniu czegoś. – Gdzie twój ojciec schował pieniądze?! – Ściskała go mocno za ramiona, a obłęd w jej oczach nie złagodniał ani trochę na jego widok. – Nie wiem, mamo boję się ciebie. – Łzy stanęły w jego oczach, a w dłoniach nerwowo obracał niebieskiego konika, którego dostał dawno temu od Mamy, powiedziała, że sama ją zrobiła – Potrzebuje pieniędzy, okej gówniarzu? Albo mi pomożesz, albo nie przeszkadzaj. – Naprawdę nie wiem, gdzie są! – Popchnęła go pobliską komodę, której rogi były całkiem ostre i rozcięły mu plecy, nie tragicznie, ale bliznę po wydarzeniu wciąż nosił na sobie. Skulił się w kącie i płakał. Często słyszał hałasy, czy awantury, ale zawsze siedział zamknięty w pokoju, odcięty od wszystkiego. Nagle usłyszał drzwi, ktoś przyszedł do domu. – Grzesiu, gdzie jesteś? – Tato! – Chciał pobiec do ojca, znaleźć bezpieczeństwo, ale zanim zdążył to zrobić Matka złapała go i przyłożyła nóż do jego szyi. – Na litość boską Irena, to twój syn! – Przerażony wykrzyczał, kiedy wszedł do salonu, w którym rozgrywał się dramat. – Twój syn i twoje pieprzone życie. Nigdy nie pytałeś czego ja chcę, a ja głupia spełniałam wszystkie twoje marzenia. Daj mi kasę, albo go zabije. – Wyjął portfel pełen pieniędzy i ruszył w jej stronę. – Weź kasę i oddaj mi go. – Mówił spokojnie, nie chcą wzburzyć kobiety. Nie wahała się, ale chłopiec nie mógł zrozumieć. Ostatni raz spojrzała na niego i wyrwała z jego rąk konika, po czym rzuciła nim o ziemię. Wraz z zabawką zostało zniszczone jeszcze coś, coś głęboko w nim, o czym nawet nie zdawał sobie sprawy.– Postaramy się skleić konika, a ty Tristanie, masz się nie bawić zabawkami siostry, chyba że ci pozwoli. Znowu stał na cmentarzu, ale w tamtym momencie cała determinacja z niego uciekła, mógł równie dobrze leżeć pod ziemią i gnić, bo i taak wszystko w nim gniło już od bardzo dawna.A ta przeklęta figurka, marny symbol stała przed nim i śmiała mu się prosto w oczy. Był niczym dla własnej matki, więc jak miała pokochać go jakakolwiek inna kobieta? – Aż tak źle? – Alicja była delikatna widząc tę nagłą pustkę w oczach. Nie wyglądał ani trochę, jak chłopak, za którego go mieli wszyscy. Wesoły, beztroski, spokojny i pozytywny Grzegorz. – To nie był sąd ostateczny, co w tym ze sprawiedliwości? Ani trochę nie rozumiem. Oparł głowę o szkło patrząc na ciało zamknięte w nim. – Nikt nie sprecyzował, że to ma być sąd ostateczny, ani że ma być to sprawiedliwe. Do tego pojęcie sądu jest bardzo szerokie, ja jestem tu tylko po to, żeby powiedzieć ci, żebyś nie wkładał ręki do skrzynki, dopóki wszystkie części się nie otworzą, a teraz lecę do Amelii, bo jej pewnie pójdzie szybko.– Amelia! – Jedno magiczne słowo obudziło w nim życie, ale na szczęście Alicja była tam z nim. Zanim gdziekolwiek się ruszył, popchnęła go w stronę pomnika. – Nic jej nie jest, a ty nie zejdź przypadkiem z tych kafelek, bo wszystko zepsujesz. Obserwuj półkę, jak otworzą się wszystkie strony to łap konika i biegnij do wyjścia. – Uśmiechnęła się i ruszyła dalej. – Ja to się dzisiaj narobię, Valeska będzie słono za to płacić. – Westchnęła pod nosem.                                                                                          ♍Amelia rozejrzała się po pustyni, na której się znalazła. – Wielka Panno, mamy problem. – Podszedł do niej starzec ubrany w dziwne szaty. – Tak, w czym mogę pomóc? – Musiała spróbować wczuć się w rolę, w której się znalazła. – Chodzi o dziecko, pójdź ze mną, proszę. – Podążyła za nim do niedaleko oddalonej wioski, gdzie zbiegło się niezłe widowisko. – Dwie kobiety kłócą się o dziecko. – Ucieszyło ją to, typowa salomonowa sprawa, będzie kazała rozciąć dziecko na pół i matka się ujawni. Oprócz szeptów ludzi usłyszała także płacz. Pomiędzy dwoma domami z piaskowca leżał niemowlak i płakał. – Pani obiecuję ci, że to nie moje dziecko! Jak widzisz leży dużo bliżej jej domu, niż mojego. – Wykrzyczała jedna z nich, na co druga wpadła w jeszcze większy krzyk. – Wszyscy ci powiedzą, że nie wyglądałam na ciężarną w ostatnim czasie, a ty jesteś cały czas gruba, więc kto wie, co tam chowałaś. – Amelia nie mogła słuchać żadnej z nich. Podbiegła do dziecka i zaczęła je przytulać. Była wściekła, jakby złość była jedyną emocją, jaką mogła ostatnio odczuwać. Siebie uważała za potwora, ale to ci ludzie z zimną krwią dali cierpieć małemu dziecku i jeszcze nie chcieć przyjąć go w swoje ramiona, kiedy nie było one niczemu winne. – ZABIĆ OBIE! – Nie myślała długo, zanim wydała wyrok. – Jak śmiecie się nazywać kobietami, nie mając ani źdźbła miłości w sercach?! – Zalana łzami złości, skupiła swoją uwagę na niemowlaku, na pięknej słodkiej dziewczynce o rudych włosach. Jej twarzyczka przypominała jej tą z wizji. To wszystko było popaprane, ale jedyne, o czym mogła myśleć w tamtej chwili to ta niewinna istotka, której chciała chronić. – Jesteś pewna pani? – Spytał jeden z mężczyzn.– Tak, nie ma nic gorszego niż rodzice niechcący dziecka. – Nikt nie zrozumie bólu sieroty, jak inna sierota. – Stwierdził ktoś bardzo w oddali. – Ja. – Czy mogła powiedzieć, że miała rodziców? – Chce wrócić do pracy. – Było na pewno pierwszym co powiedziała jej matka. Nie słyszała jej często, podobnie było z ojcem. Słyszała jedynie niańki, które też nie były rozgadane, ale rozmawiały z nim, ponieważ miała być mądrym dzieckiem. Miała szybko nauczyć się pisać i czytać, miała zostać pewnie jakimś wymarzonym przez rodziców geniuszem. – Czy wy mnie chcieliście? – Spytała podczas jednej z niewielu wspólnych kolacji.– Nie, byłaś wpadką. – Automatycznie odpowiedziała matka, nie zastanawiając się dwa razy. – Nie mówi się takich rzeczy dziecku. Amelio, jesteś szczęśliwym zbiegiem okoliczność. – Dobrze, kocham was. – W tamtym momencie jeszcze zabiegała o ich miłość, łaknęła jej całą sobą. Wakacje, imprezy, wyjścia i wieczory bez niej, wszystko bez niej. Równie dobrze mogłoby jej nie być.

Niebo PiekłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz