Percy odczuwał chłód leśnego powietrza, a mroczne drzewa wokół zdawały się skrywać tysiące tajemnic. Gęsta mgła unosiła się nad ziemią, jakby miała zamiar ich pochłonąć.
— Twoje klimaty, co nie, Nico? — rzucił żartobliwie do syna Hadesa, który na jego słowa przewrócił oczami.
— Nie, preferuje słoneczne wyspy z latającymi jednorożcami. — burknął w odpowiedzi, na co Percy głośno się zaśmiał.
Na twarzy Nico pojawił się nikły uśmiech, widząc radość na twarzy Jacksona. W jego śmiechu było coś innego, był taki szczery i chłopak wyglądał wtedy tak szczęśliwie. I to Nico się podobało. Zresztą, nie tylko to.
— Jeśli przeżyjemy tę misję, mogę ci to zafundować — zaproponował Percy z rozbawieniem. — Ale najpierw zadanie. — syn Posejdona wyjął z kieszeni długopis, który natychmiast zmienił się w jego miecz, Orkan. — Musimy ruszać dalej. Jeśli do rana nie odnajdziemy w tym lesie Clarisse.. cóż, ja nie będę rozpaczał, ale Chejron zapewne będzie zły.
— Tak, pewnie masz rację. — mruknął cicho di Angelo. W milczeniu podążył za starszym chłopakiem, nie mogąc spuścić z niego oczu. Ciężko było mu normalnie funkcjonować w jego towarzystwie, serce waliło mu jak młot, a wystarczyła sama obecność syna Posejdona. To nie było normalne. Ale di Angelo nie był głupi, wiedział skąd to się bierze. Próbował udawać, że mu minie, że to nic takiego.. Ale jaki sens jest okłamywać samego siebie? Zakochał się i jeśli nie powie tego na głos, to czuł, że w końcu wybuchnie.
Nico w końcu zatrzymał się, a wzrok wciąż miał skierowany uparcie w Percy'ego.
— Percy, muszę ci coś powiedzieć... — zaczął, wydając się lekko zakłopotany.
Percy spojrzał na niego z zainteresowaniem, czując, że coś jest nie tak.
— Co się dzieje, Nico? — zapytał, patrząc mu przenikliwie w oczy.
Nico zapatrzył się w te piękne, morskie oczy. To nie były zwykłe oczy. Były jak tafla spokojnego oceanu. Piękna, a jednak skrywająca mnóstwo tajemnic..
— Nico..? — powtórzył Percy, patrząc na niego z litością. — Słuchaj, to nic złego, że czujesz strach. To miejsce jest nieco przerażające, więc jeśli chcesz..
— Co? Nie! Ja się nie boję! — zaprzeczył oburzony di Angelo. A przynajmniej nie tego lasu, dodał w myślach. Teraz na szczycie listy strachów było coś innego. — Nie, ja po prostu.. Chciałem ci powiedzieć, że.. Dziękuję, że mogę tu z tobą być. — wykrztusił z siebie. Nie to chciał powiedzieć, na Hadesa. Otworzył buzię, żeby wyznać Percy'emu prawdę, żeby powiedzieć to, co naprawdę obciążało jego serce i sumienie. Jednak żadne słowa nie opuściły jego ust. Nie był w stanie ich wypowiedzieć.
Percy uśmiechnął się lekko.
— Nie ma sprawy. To ja ci dziękuję, że chciałeś mi pomóc. Ale tak robią przyjaciele, prawda? Mogą na siebie liczyć.
Nico poczuł ukłucie w sercu, słysząc to jedno słowo - przyjaciele. Chciałby, aby to było coś więcej, ale znał rzeczywistość. Odwrócił głowę, zaciskając wargi, starając się ukryć uczucia, które chciałby wyrazić, ale jednocześnie nie mógł.
Percy spojrzał na niego z troską w oczach, ale wstrzymał się od zadawania pytań. Znał Nico wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że czasem milczenie jest lepsze niż rozmowa.
Nico ruszył naprzód, chcąc odwrócić swoją uwagę od momentu, który był dla niego trudny. Jednak w sercu wciąż tliła się iskierka nadziei, choćby tylko na chwilę, że może kiedyś... nie, to się nigdy nie wydarzy. Nadzieja była matką głupich. A syn Hadesa do głupich nie należał.
Percy do niego dołączył i szedł teraz przed nim, przedzierając się przez gąszcz lasu.
Nico wykorzystał ten moment, by przetrzeć ukradkiem oczy. Następnie podążył za obiektem swoich westchnień, któremu nigdy nie wyzna prawdziwych uczuć...