Rozdział 25

407 34 1
                                    

Emocje nadal we mnie buzowały, a całe ciało bolało od walki. To co zrobił Walker było niewybaczalne i nigdy nie miałam zamiaru mu wybaczyć. Zniszczył czystość, która uratowała wielu ludzi w tym mnie i Bucky'ego. Pamiątkę, która była tak samo czysta, jak mój dawny przyjaciel.
Nie spodziewałam się, że misja, w której Sam prosił mnie, żebym uczestniczyła będzie aż tak dramatyczna. Myślałam, że złapiemy tych ludzi i będzie koniec, a okazało się, że zamiast być spokojna jak zawsze czułam, że w każdym momencie mogłam dostać załamania nerwowego. 
Zaczęło się od pojawienia Bucky'ego, to już był wielki cios w brzuch, a pojawił się tylko dlatego, że Sam oddał tarczę. Później rozmowa z nim i jego psychologiem, na której czułam jakby moje serce rozpadało się na milion kawałków. Poznanie innego superżołnierza, śmierć cywili, rozmowa z Bucky'm i wiele innych, aż do patrzenia na zakrwawioną tarczę. Nie tego się spodziewałam i gdybym potrafiła to cofnęłabym czas.
Zacisnęłam zęby czując, że weterynarz w końcu nastawił mi skrzydło. Próbowałam zająć myśli czymś innym, ale ból i tak był nieprzyjemny. Podziękowałam cicho i wyszłam z gabinetu, Bucky czekał na mnie, siedząc na krześle i czytając jakąś gazetę o kotach. Trochę się rozluźniłam, bo widok był zabawny. Mężczyzna, który wyglądał jakby chciał zabić wszystko co się rusza, czyta jakby nigdy nic gazetę o kotach.

— Wiedziałaś, że koty nie mają obojczyków? — spytał James, gdy do niego podeszłam.

— Co? — spojrzałam na niego zdezorientowana — Nie, nie wiedziałam.

— Ja też nie — wstał z krzesła i spojrzał na mnie — Chodźmy, mam dość dzisiejszego dnia.

— Taa... Ja też — westchnęłam, poruszyłam delikatnie skrzydłem i skrzywiłam się — Ta noc będzie trudna, nienawidzę spać z rozłożonymi skrzydłami.

Wyszliśmy z budynku i zauważyłam, że Bucky zaciska szczękę. Znałam ten ruch i wiedziałam, że był wściekły na to co się wydarzyło z Walker'em. Chciał ukryć swoją złość, ale gdy byliśmy sami nie wychodziło mu to najlepiej.
Przygryzłam wargę i zrobiłam trochę ryzykowany ruch. Chwyciłam go za dłoń i delikatnie ścisnęłam pokazując, że jestem z nim i razem przez to przejdziemy.
Bucky nawet na mnie nie spojrzał, splótł nasze palce i delikatnie ścisnął, prowadząc do taksówki. Moje serce biło niemiłosiernie szybko, nie spodziewałam się, że będzie tak do tego chętny. Próbowałam trzymać neutralny wyraz twarzy, ale czułam jak moje policzki robią się czerwone. Mimo wszystko w końcu poczułam się lepiej.

— Gdzie teraz? — podeszliśmy do taksówki.

— Teraz, księżniczko — otworzył drzwi z taksówki, a ja myślałam, że zaraz rozpadnę się przez ten pseudonim — Jedziemy odzyskać Zemo. Jesteśmy coś winni Wakandzie.

— Tak, zróbmy to — szybko wsiadłam do taksówki i zasłoniłam skrzydłem częściowo twarz by nie było widać moich rumieńców.

***

Siedziałam spokojnie obok Bucky'ego w samolocie i odpisywałam na wiadomości od Sam'a w związku z misją. Powiadomiłam go, że ja i Bucky polecieliśmy do Sokovi by skonfrontować się z Zemo, który zapewne tam był. Cały czas opowiadał o tym kraju i nie podejrzewałam innego miejsca, w którym mógł się zaszyć. Zapewne wiedział, że prędzej czy później zostanie złapany i ostatni raz chciał odwiedzić swój ojczysty kraj.

— Powinnaś odpocząć — powiedział Bucky.

— Jesteśmy na misji, wtedy się nie odpoczywa — odpowiedziałam spokojnie i dalej klikałam na klawiaturze.

— Liz — chwycił mnie za nadgarstek metalową ręką — To nie HYDRA. Odpocznij albo wyrzucę ten laptop przez okno.

Westchnęłam. Bucky miał rację, niekiedy za bardzo skupiałam się na misjach i zapominałam, że jestem już wolna i nie muszę robić wszystkiego idealnie. Jednak myśl, że misja nie idzie po mojej myśli wkurzała mnie niemiłosiernie.

— Zdajesz sobie sprawę, że okien w samolocie nie da się otworzyć — zamknęłam laptopa i spojrzałam na niego. Na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech, a jego oczy zabłysły.

— Niekiedy naprawdę doprowadzasz mnie do szału — pokręcił głową — Idź spać, Liz.

— Dobrze, szefie — uśmiechnęłam się do niego i oparłam głowę o okno, zamykając oczy.

Dopiero teraz poczułam jak naprawdę jestem zmęczona. Rozluźniłam mięśnie i od razu poczułam spokój, jakby wszystkie problemy zniknęły.
Nie minęło dużo czasu aż w końcu zasnęłam. Jednak resztkami świadomości poczułam, jak Bucky całuje mnie w głowę. Po moim ciele przeszedł dreszcz i spokojnie usnęłam, czując się bezpieczna.
Nie wiedziałam ile czasu minęło aż w końcu usłyszałam głos pilota, że za chwilę będziemy lądować i mamy zapiąć pasy. Otworzyłam delikatnie oczy i zauważyłam, że spałam oparta o metalowe ramię Bucky'ego, który siedział i czytał jakiś magazyn. Zachowywał się jakby takie spanie było kompletnie naturalne przy naszej dwójce. Delikatnie się zarumieniłam i odsunęłam głowę, przecierając oczy by chodź trochę zakryć rumieńce.

— Zapnij pasy — powiedział Bucky, nawet się nie witając i dalej czytał magazyn.

— Tak, wiem — zaspana zapięłam pasy — Ile spałam?

— Całą podróż, czyli pięć godzin — powiedział spokojnie.

— Trochę długo — uniosłam brwi — Mogłeś mnie obudzić.

— Potrzebowałaś odpoczynku.

— A co z tobą? Ty też go potrzebujesz — zmrużyłam oczy.

Bucky zamknął magazyn i spojrzał na mnie z tym nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Odpoczywam wystarczająco.

— Nie uważasz, że to trochę hipokryzja? — krzyżuję ręce — Każesz mi odpocząć, a sam tego nie zrobisz.

Jego szczęka zacisnęła się, gdy patrzył na mnie bez słowa. Wiedziałam, że trafiłam w czuły punkt. Bucky od zawsze stawiał swoich bliskich na pierwszym miejscu, a siebie na drugim.

— Spałem godzinę w samolocie, to mi wystarczyło by odpocząć — w końcu odpowiedział i wrócił do czytania.

Patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami. Może znałam go dziewięćdziesiąt lat, ale nadal nie rozumiałam niektórych jego humorków. Zachowywał się jednocześnie jakby był obrażony, ale też normalnie. Nie wiedziałam co o tym myśleć, był jedną wielką zagadką nawet dla osób, które długo go znają.

— Niekiedy naprawdę jesteś niemożliwy — westchnęłam i spojrzałam za okno, patrząc na coraz bardziej zbliżające się chmury.

— Staram się jak mogę.

Na te słowa delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem. Cały James Barnes.

Hey! Przepraszam za nieobecność, ale miałam teraz egzaminy zawodowe i skupiłam się na nich. Mam nadzieję, ze rozdział się spodobał!

Broken Promise || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz