Rozdział 11

491 36 1
                                    

Usiadłam na krzesło i przygryzłam wargę, czując ból rozchodzący się po udzie. Sharon zabrała nas do swojego mieszkania, które wyglądało dość bogato. Byłam ciekawa skąd je wytrzasnęła, ale bardziej wolałam skupić się na ranie. 
Nie krwawiła już tak jak na początku, ale po zejściu adrenaliny zaczęła coraz bardziej boleć. Dodatkowo dalej czułam na swojej talii rękę Bucky'ego, mimo że stał na drugim końcu pokoju i szukał apteczki. 
Sharon i Sam zniknęli w drugim pokoju by mężczyzna mógł się przebrać, a Zemo stał przy butelkach z alkoholu i czytał etykiety. 

— Pokaż to — wzdrygnęłam się, gdy Bucky obok mnie uklęknął i otworzył apteczkę.

— Poradzę sobie sama — spojrzałam w jego niebieskie oczy.

— Masz brudne ręce.

— To je umyję — chciałam wstać, ale brunet mi to uniemożliwił, chwytając za ramię.

— Przestań.

Głośno westchnęłam i oparłam się o stolik. Bucky bez słowa spojrzał na ranę i zrobił niezadowoloną minę. Rana nie była głęboka, jednak trzeba było ją zszyć. W apteczce nie było igły, więc opatrunek musiał wystarczyć.
Patrzyłam jak Bucky przemywał mi ranę w dość mocnym skopieniu i nawet na mnie nie spojrzał, więc mogłam mu się przyjrzeć. 
Wyglądał na zmęczonego, delikatne sińce pod oczami jeszcze bardziej to pokazywały. Jego włosy, mimo walki i biegu były nadal dobrze ułożone. 
Jeszcze przed wojskiem strasznie dbał o włosy i nadal mu to zostało.
Syknęłam cicho, gdy zbyt mocno ścisnął ranę i od razu się odsunął. Spojrzał na mnie, a ja od razu odwróciłam wzrok, kolejne wspomnienia, gdy tak się na mnie patrzył wróciły, przez co poczułam dziwny ucisk w sercu. 

— Przepraszam — powiedział cicho i wziął bandaż — Za niedługo powinno przestań boleć

— Mam taką nadzieję —skomentowałam.

Delikatnie zaczął owijać moje udo w bandaż, a jego ręka co chwile ocierała się o jego wnętrze. Czułam jak pomału się czerwienie, odwróciłam głowę by tego nie widział i zdałam sobie sprawę, że Zemo gdzieś zniknął. Rozglądałam się za mężczyzną, ale nigdzie go nie było.

— Poszedł do Sam'a i Sharon — powiedział Bucky.

— Co? — zdziwiłam się.

— Zemo — poczułam jego wzrok na sobie — Poszedł do Sam'a i Sharon.

— Czytasz w myślach? — odwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brwi.

— Nie, ale poczułem jak się napinasz — stanął, a ja musiałam unieść głowę by na niego spojrzeć — Spróbuj się teraz nie przemęczać.

— Będzie to dość trudne — powoli wstałam — Zważając na naszą sytuacje.

— Możesz tu poczekać aż ci się zagoi.

— Nie ma mowy, nie zostawię was — uśmiechnął się — Co cię tak śmieszy?

— Jesteś cała czerwona.

— Bo mnie wkurzyłeś — odwróciłam od razu głowę.

— Oczywiście — zaśmiał się.

— No i co się śmiejesz? — zirytowałam się.

— Ja? Coś ty.

Przewróciłam oczami i kulejąc na jedną nogę poszłam w stronę kanapy. Bucky od razu ruszył za mną.

— Będziesz teraz za mną chodził? —usiadłam na kanapę, a on obok mnie.

— Nie mam nic innego do roboty.

Broken Promise || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz