Diana

6 2 0
                                    

Dziewanna, podobnie jak Dobrochoczy czy Boruta, dbała o lasy i bory, jednakże w przeciwieństwie do tych istot miała zwyczaj polowania. Nosiła łuk i strzały, przemierzała darnie i groty za swoja zwierzyna często w postaci cudownej dziewczyny o długich kasztanowych włosach, przybrana w ciemnoczerwone i zielone szaty ozdobione kwiatami. Nie wahała się sprowadzać ludzi na manowce, czy robić myśliwym żartów, a gdy miała dobry nastrój potrafiła ustrzelić zwierza dla niezbyt wprawnego myśliwca. Zdarzało się to najczęściej w okolicach czerwca, wówczas cały las i wszelkie życie wraz z nim zdawał się świętować.

Jednak, gdy Dźwica nie miała nastroju, zmieniała się wówczas w olbrzymiego srebrnego wilka, przebywała tedy głównie nad brzegami strumyków gdzie wieczorami na brzeg wychodziły boginki. Pilnowała ich jak pies swojej trzody, albo warowała w krzakach czekając aż jakiś nieostrożny młodzieniec da się schwytać i zwabić na piękne głosy młodych dziewcząt, które zupełnie nagie, puszczały wianki na wodzie.

Teraz, wieszając sobie czerwone korale na piersi rozstrzygała kwestie swarożycowego święta, które ludzie przezwali Kuplnocką. Plecąc drobne warkocze w swoich gęstych włosach, rozczulała się nad tymi pannami, które przyjdzie jej wziąć pod opiekę. Rozważała również kwestie kwiatu paproci, nucąc cicho i mocząc nogi w zimnej wodzie przywiodła do siebie Leszego.

Jak się okazało, nie tylko Leszego bo i psotny bełt skoczył na ramie Boruty, niby to wiewiórczym zwyczajem.
- Co roku z Tobą to samo
- Chcą się bawić - powiedziała jakby z pretensją

Dobrochoczy, jakoś nie specjalnie przepadał za tymi corocznymi spotkaniami. Nie miał zwyczaju, robienia ludziom kawałów, musiał sprzątać po zabawach Leszego i Dziewanny do spółki z błądzónem i lichem, wyciągać nieszczęśników z mokradeł, szuwarów z jaskiń dzikich bestii które akurat były nieobecne.
- Moje zdanie znacie na ten temat - powiedział jaszczuroludź i odwróciwszy się chciał iść w swoją stronę, ale ze złowieszczym chichotem odezwało się Licho, które rozsypało z dłoni ziarna zborza.

Słowiańskie duchyWhere stories live. Discover now