Rozdział 1

464 21 4
                                    


Harry nie przepadał za poniedziałkami bez żadnego konkretnego powodu. Tak już było i tyle.

Jego aplikacja w telefonie informowała go, że ten dzień miał być zimny, więc założył parę wygodnych czarnych legginsów i za dużą bluzę z kapturem. Ostatnie spojrzenie w telefon i panika. Była 7:41. Był cholernie spóźniony. Praktycznie jak zawsze w poniedziałki. To jeden z powodów, dla których nienawidził tego dnia tygodnia. Zawsze miał problemy z wyrobieniem się i powrotem do normalnej tygodniowej rutyny.

Szybko włożył buty i zarzucił torbę na ramię. Wszystko robił w swoim pokoju, który dzielił z inną omegą. Sierociniec, w którym mieszkał Harry, znajduje się około 30 minut spacerem od jego szkoły. Dzisiaj jednak musiał biec i mieć nadzieję, że zdoła dotrzeć tam na czas.

Nie mógł mieć kolejnego spóźnienia w swojej kartotece. Jeszcze jedno spóźnienie i będzie mieć problemy u przełożonego ośrodka dla nieletnich omeg. Tego zdecydowanie nie chciał. Poza tym, gdyby dostał naganę, to musieli, by wezwać jego opiekunów prawnych do szkoły. A on nie chciał, by ktokolwiek wiedział, że jest sierotą.

Kiedy Harry'emu udało się dobiec do szkoły, brakowało mu tchu. Zgiął się wpół i położył ręce na kolanach. Łapczywie łapał powietrze w płuca. Udało się w ostatnim momencie.

- Witamy na moich zajęciach. Cieszę się, że raczył Pan nas odwiedzić.– pan Malik zaśmiał się z zachowania ucznia. Wskazał omedze ręką, że ma zająć swoje miejsce i wrócił do zapisywania tematu lekcji na tablicy. Zielonooki chłopiec przewrócił oczami, patrząc na nauczyciela.

- Przecież dotarłem do szkoły na czas, więc nie widzę problemu. Zayn chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek, który wyraźnie potwierdził słowa omegi.

Zayn był jednym z najbardziej surowych nauczycieli. Zaraz po Panu Tomlinsonie. Tego nikt nie przebije. To była najbardziej dominująca alfa, jaką kiedykolwiek spotkał i ... kręciło go to. Aż wstyt się przyznać, ale chciał, by Pan Tomlinson całkowicie go zdominował.


Pozostali uczniowie ucichli i skupili się na lekcji. Harry włożył słuchawki i rozpuścił niechlujnego koczka, by loki zakryły jego uszy. Omedze udało się skutecznie zagłuszyć resztę zajęć. Pracował nad wypracowaniem, które rozpoczęli na ostatnich zajęciach. Żałował, że nie ma tyle motywacji, co na początku roku szkolnego. Jednak praca dorywcza i szkoła, strasznie go męczyły.


Odliczał dni do końca roku szkolnego. Po zakończeniu studiów planował założyć własną kawiarnię z domowymi wypiekami. Ale nie był jeszcze pewien. Zawsze lubił piec i zawsze widział się w tym zawodzie.

Powinien spróbować znaleźć sobie miłą alfę, ustatkować się. Mieć kilka szczeniąt i zająć się prowadzeniem domu do końca życia. To jest coś, co zawsze sugerowała im dyrektorka sierocińca. Chciałaby, żeby był dobrym, uległym omegą.

Tylko że on taki nie jest i nigdy nie będzie. Nie chciał alfy. Nie potrzebował jej.

Poprawka. Chciał i potrzebował jednej konkretnej o niebieskich oczach i władczej postawie. Ale akurat ten był niedostępna. Po pierwsze był nauczycielem, po drugie miał żonę i szczeniaka w drodze.

Zajęcia minęły Harry'emu bardzo szybko i następną rzeczą, jaką zanotował, był dzwonek. Zaraz potem był już w drodze na następne zajęcia. Jego następnymi zajęciami była te dla omeg. To było miejsce, gdzie Harry czuł się dobrze, z tym że był omegą. Mógł być po prostu sobą.

Wiedział, że Niall nigdy go nie osądzi. Niall jest omegą pana Malik'a i w ramach wolontariatu prowadził zajęcia dla omeg. Był też szkolnym psychologiem.

Stłamszony ~A/B/O~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz