Rozdział 9

31 7 2
                                    

Szłam w stronę stołówki.
Gdy weszłam nie zwracałam uwagi na ludzi wokół.Podążyłam prosto do stolika przy, którym już siedzieli chłopcy.
-Hejka.-Powiedziałam siadając na swoje miejsce.
-Jak było u detektora?-Zapytał Henry.
-Powinniście mi dziękować bo nie dostaniecie uwagi.
Joe który siedział obok mnie popatrzył na mnie.
Pogadaliśmy chwilę gdy ktoś wszedł do stołówki.Dziewczyny popatrzyły na mnie a ja przewróciłam oczami.Po chwili poczułam jak ktoś wylewa na mnie od góry wodę.obruciłam się Violet z Ellą i Julią po bokach.Uśmiechały się do mnie.Obruciłam z powrotem do chłopaków.Oni Piorunowali dziewczyny wzrokiem.Nie wytrzymałam.Wstałam.Obruciłam się do dziewczyn i dałam z tyłu rękę.Poszukąłam na stoliku soku tak aby nie zobaczyli.Gdy go znalazłam szturchnęłam łokciem Joe który siedział obok. On odczytał mój znak i wziął butelkę do rąk i ją odkręcił i mi podał.To wszystko trwało kilka sekund.
-Przyjemna kąpiel?-Zapytała ze śmiechem Violet
Uśmiechnęłam się do niej i chlusnęłam na nią sok.Gdy na mnie spojrzała wyprostowałam rękę przed siebie i puściłam butelkę.
-W końcu umyjesz swoje włosy.-uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
One jeszcze chwilę na mnie patrzyły aż w końcu odeszły.Usiadłam z powrotem na miejsce.Nie byłam tak mokra.

-Coraz bardziej myślę że do nas pasujesz.-Thomas patrzył się na odchodzące dziewczyny.
-No wiadomo.-Joe objął mnie ramieniem.
Olivier zacisnął pięść co nie umknęło mojej uwadze.Prubowałam zapanować nad sobą.
-Możesz tak się nie zachowywać?-W końcu nie wytrzymałam.
-Ale o co ci chodzi.-On chyba też nie wytrzymał.
-O to że ciągle dziwnie się zachowujesz.-chłopaki patrzyli na nas.

Wstałam.Chciałam jak najszybciej stąd się ulotnić.Poszłam do łazienki.Co się do cholery ze mną dzieje?.Czasem nie panowałam nad tym to był jak wybuch.Zawsze gdy tak zrobię mam później wyrzuty sumienia.Weszłam do kabiny, zamknęłam się.Gdy miałam wychodzić ktoś wszedł.
-Nie rozumiem tej typiary.Do czego ona ma problem.-To był głos Violet.
-Myślałam że fajna z niej dziewczyna ale okazała się...-Ella mnie obraziła.
-Na początku mi nie pasowała.-To była Julia.
Wyszłam i popatrzyłam na nie.
-I kto tu jest...-Obraziłam je i wyszłam.

Nie wiem gdzie konkretnie chciałam iść.Poszłam na lekcje.Wszystkie lekcje poszły spoko.Widziałam jak Chłopaki na mnie zerkają a za każdym razem jak próbowali rzucić we mnie jakimś listem odkładałam go na bok a pod koniec lekcji wyrzucałam go do kosza. Miałam już iść do domu ale przypomniałam sobie że przecież miałam iść do biblioteki Pomóc pani Smith.Weszłam na górę.

-Dzień dobry.-Przywitałam się do pani.
-Wejdź,twój kolega czeka w drugiej części biblioteki.-Wskazała na drzwi.
Poszłam do Joe.Weszłam i zobaczyłam go opierającego o ścianę z telefonem.
Rzuciłam plecak na podłogę i zaczełam układać książki na pułkach.
-Hej.-Przywitał się Joe.
Sama w sumie nie rozumiałam dla czego się na niego wkurzyłam.
-Hej.-Powiedziałam bez entuzjazmu dalej układałam książki.
Układaliśmy książki w milczeniu.Postanowiłam zrobić przerwę sobie.Usiadłam na biurku,które tam było.Przyglądałam się Joe.Ułożył kilka książek aż w końcu nie wytrzymał.Podszedł i usiadł koło mnie.
-Co się stało na stołówce.-w końcu zapytał.
-Tak jakoś nie wytrzymałam.-Wzruszyłam ramionami.
-Rozumiem.-Pokiwał głową i przekręcił w moją stronę.-Jak chcesz o tym pogadać to słucham.
Zastanawiałam się chwilę.
-Tylko 2 osoby o tym wiedzą.-Popatrzyłam na niego dalej nie zdecydowana.
-Okej nikomu nie wy gadam.-Przyłożył sobie rękę do serca.
-Tylko chodzi że ja właśnie nie chcę teraz o tym mówić.-spojrzałam na swoje ręce.
-Okej to jak będziesz chciałam pogadać to do usług.-Zeskoczył z biurka i się ukłonił.
Parsknęłam śmiechem.
-Dobra chodź ośle do roboty.-Też zaskoczyłam.
Gdy układałam trochę się zamyśliłam.
Może Joe nie jest taki za,którego się uważa.Na początku uważałam go za takiego łobuza,który ciągle dokucza innym ale tak na prawdę nie,może wtedy gdy ktoś mu coś zrobi.Jest miły ale tylko dla przyjaciół,śmieszny,umie poprawić komuś humor w sumie tak samo jak nasza cała grupa.Trzeba tylko ich bardziej poznać.Teraz mam pewność że mnie nie okłamują.Ja ich nie zostawię chodzisz tak myślę.Z rozmyśleń wyrwał mnie głos kilku osób.

-...nie wiem o co chodzi-Znałam ten głos.
-Przekonamy się.-To też powiedział jakiś znajomy męski głos.
-Tutaj-kolejny głos.
Do pomieszczenia weszli Henry,Thomas,Noah i Olivier.
-Hej-Przywitali się wszyscy na raz.
-Cześć-Powiedziałam cicho.
Popatrzyłam na zegar.16.12.O nie nie nie.Mieliśmy skończyć o 16.05.Ja się spóźnię do fryzjera.Podeszłam do plecaka.Zarzuciłam go na ramię.
-Muszę lecieć.Spóźnię się do fryzjera.-Pożegnałam się i wybiegłam.

Jest 16.15 a fryzjera mam o 16.30 z czego dojście zajmie mi 20 minut na pieszo.Więc zaczęłam biec.Gdy byłam już tak w połowie drogi sprawdziłam godzinę 16.23.Jak się po śpieszę to zdążę.
Zdążyłam.Ale gdybym się trochę spóźniła to nic by się nie stało.Weszłam do środka a w progu powitała mnie pani.Ogulnie nie będę opisywała co się działo.Usiadłam na fotelu, pani mi zrobiła włosy,zapłaciłam i poszłam.Dopiero w domu będę widziała się.Była 17.46 przez cały czas gdy byłam u fryzjera siedziałam na telefonie.

Gdy weszłam do domu Daisy mnie przywitała.Zobaczyłam się w lustrze.Wyglądałam dokładnie tak jak chciałam.Skruciłam sobie włosy do ramion i przefarbowałam tak że pasemka z  przodu i do połowy pod górnymi włosami miałam przefarbowane na różowo.A że miałam brązowe i proste włosy wszystko wyglądało okej.Na dziś miałam dość.Poszłam odrobić pracę domową i postanowiłam oglądnąć coś.

Po chwili ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi.Myślałam że to chłopaki ale to nie oni.Przed drzwiami stał jakiś pan.O mój boże to tak jak w tym horrorze.Dziewczyna zostaje sama na 2 tygodnie aż pewnego dnia ktoś dzwoni do jej drzwi,gdy otwiera widzi mężczyznę ,który ją porywa. Tylko że ja zostałam sama na 1 tydzień.Chodź nie wiem jak to zapamiętała bo przecież co chwilę krzyczałam lub zamykałam oczy.Miałam już zamykać drzwi gdy mężczyzna się odezwał.
-Ty jesteś Carolina tak?-Skąd on zna moje imię.-Twoja mama opowiada dużo o tobie.
-Przepraszam nie znam pana.
-Jestem kolegom z pracy twojej mamy.-podał mi rękę.-Harry Miller.
-Carolina Scott- uścisnęłam jego rękę.-Przepraszam ale muszę już iść.
Facet chyba nie wiedział co powiedzieć.
-A jest może mama.-Kolejny raz otworzyłam drzwi.
Mam powiedzieć nie?Nie znam typa więc jak powiem nie to czy mnie udusi,porwie,zabije?Wybrałam tą lepszą i bezpieczną wersję.
-Jest ale nie może teraz.-Głową pokazałam na schody.
-A co takiego robi że nie może?
Koleś a co cię to obchodzi!!! Miała  ochotę mu wykrzyczeć to w twarz i zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
-Bardzo ważny telefon.-Pokiwałam  głową i zachciało mi się trochę pożartować z niego.-Jakiś pan do niej zadzwonił.Słyszałam jak się śmiała i zapraszała do jakiejś restauracji.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.Mina faceta była prześmieszna jakby usłyszał ducha.Przygryzłam wargę
-Do Widzenia.-Nie czekając na odpowiedź zamknęłam drzwi.
Trochę nie miło ale nie chciałam tam wybuchnąć śmiechem.

Gdy poszłam do salonu usiadłam na kanapie i wybuchnęła głośnym śmiechem.Siedziałam tak do późna. Więc poszłam się umyć i położyć.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam ale wiem to że gdy się obudziłam rano zrozumiałam że bardzo potrzebowałam tego snu.

Rozdział nie sprawdzany.Miłego czytania.😘
                          Autorka💓🤗

Gorzej być nie możeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz