-2-Czarny kot-

419 24 0
                                    

   Od sytuacji z blondaskiem minęły 3 dni. Nic się nie zmieniło, jestem co jedynie tylko bardziej zmęczona. Jest koniec sierpnia, za niedługo wracam do Polski, nie podoba mi się to. Znaczy, lubię Polskę, nawet kocham, ale w Portugalii jest mi jeszcze lepiej, no ale co poradzić..

Mój telefon zaczął dzwonić. To Julita.

-Halooo- Usłyszałam głos mojej kuzynki

-Hejka, coś się stało?- Spytałam się, nie wiedziałam czemu dzwoni.

-Taa, znaczy nie, nic się nie stało, znaczy, dobra nie ważne..- Blondyna się zakłopotała, byłam lekko mówiąc przerażona.

-Julita?- Czekałam aż coś znowu powie, martwiłam się.

-Chodzi o to że mortalcio odszedł z genzie..- Cholera. Jeden z moich lepszych przyjaciół nagle odchodzi z ekipy w której działa moja kuzynka. Słabo się zapowiada.

-Jak to? O co poszło?- Chciałam się dowiedzieć więcej na ten temat.

-Nie poszło o nic takiego, po prostu chciał zająć się swoją własną karierą, chciał trochę pójść w muzykę i powiedział nam że genzie to już nie jego bajka- Julita słyszalnie posmutniała, wiem że go dosyć polubiła jak na tak krótki czas znania, ja z Patrykiem znałam się akurat trochę dłużej przez to że kiedyś spotkaliśmy się na nartach i rozmawialiśmy sporo..

-Słabiutko, jak sobie z tym radzisz?- Zapytałam się tylko o nią, nie znam nikogo z genzie oprócz Julitki, Kartoni bo z nią również gadałam na nartach no i Mortalcia, reszta to dla mnie lekko mówiąc no name.

-Wiesz co dobrze, mówił nam już miesiąc temu że chce to zrobić i jakoś się z tym pogodziliśmy, najgorzej jest z Fugą- Fuga, kto? Nie miałam pojęcia o kim mówi.

-Kto to Fuga?- Zrobiło się trochę niezręcznie na rozmowie, nie miałam pojęcia o kim mówi dziewczyna ze słuchawki.

-Fausti, nie słyszałaś o niej na tiktoku?- Za chuja.

-Niee- Usłyszałam nagle babcie wchodzącą do mojego pokoju- Dobra Julitka muszę kończyć, później zadzwonię, kocham cie- Nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi bo od razu się rozłączyłam.

-Co się stało?- Spytałam się babci.

-Nic kochanie, po prostu... To co powiem może nie być zadawalające..- Zaczęłam się stresować, co znowu? Najpierw mortal teraz to, genialny dzień się zapowiada, normalnie  jakby mi czarny kot przebiegł przed autem- Musisz wyjechać w tym tygodniu- Co?

-Czemu babciu?- Zrobiło mi się automatycznie smutno, był koniec tygodnia, miałam nadzieję że zobaczę jeszcze blondaska i spytam się go jak tam noga, a zostało mi na to skoro tak 3 dni.

-Nie jestem w stanie cię utrzymywać dalej, dobrze wiesz że dziadek leży w szpitalu, jego leczenie nie jest najtańsze, a jednak jakieś pieniądze na ciebie wydaję..- Czyli chodzi o pieniądze, jasne, kto by się spodziewał, wiem że leczenie jest drogie, ale w 3/4 utrzymuję się tutaj sama, idzie tylko więcej pieniędzy na wodę i światło.

-Babciu, ale nie mam mieszkania, dobrze wiesz że miałam zostać do września i ogarnąć sobie tutaj na spokojnie mieszkanie w Krakowie- Zaczęłam się irytować, nie miałam nawet gdzie zamieszkać, cholera, przesrane.

-Nie możesz u jakiejś koleżanki przenocować?- No tak jasne, zaczęło się.

-Myslę że koleżanka tymbardziej nie będzie miała jak mnie utrzymać, babciu tylko kolejny tydzień, błagam- Wstałam z łóżka i podeszłam do babci składając moje ręce razem na znak błagania.

-Koniec tego!- Oj- Do niedzieli ma tu cię nie być, ani słowa więcej.- Miałam już coś powiedzieć gdy moja babcia trzasnęła drzwiami, takiej to ja jej jeszcze nie widziałam.

Musiałam odpocząć, dzień pełen porażek a jeszcze się dobrze nie rozpoczął. Musiałam poszukać lotów, jutro piątek więc najłatwiej będzie mi wrócić jutro, ale czy jeszcze znajdzie się miejsce, o to jest pytanie.

Byłam na plaży, miałam spodenki i bluzę a pod tym strój kąpielowy, miałam się pouczyć surfować jeszcze ale teraz nie zdążę, miałam pomysł żeby kogoś znaleźć i po prostu popływać na luzie ale no co, czwartek 9:30 i spodziewam się ludzi, śmieszne.

Chodziłam po molo i zastanawiałam się co zrobić, zostałam sama, nie mam mieszkania, nie mam lotu, a muszę wrócić w tym tygodniu, kontakty z innymi też się pogorszyły.. Ale chwila, Julita!

Nie minęła minuta, a ja od razu napisałam do kuzynki, mogłaby mnie przenocować, no oczywiście! Mieszka z Qrym, wiem, ale z Patrykiem się lubię, chyba nie będzie miał problemu jak pośpie na kanapie. Teraz pozostało czekać na odpowiedź..

-Dzień dobry, kojarzę cię może skądś?- Podszedł do mnie chłopak, mówił po Portugalsku więc od razu się przestraszyłam, nie jestem najlepsza w mówieniu po tym języku.

-Najprawdopodobniej nie znasz mnie, mieszkam z 10 minut stąd, znaczy już nie mieszkam- Było to dla mnie co najmniej dziwne że podszedł do mnie losowy chłopak, na oko 20 lat, i po prostu spytał czy mnie skądś zna, no ba, dla fabuły.

-Czemu nie mieszkasz? Co się stalo?- A to ciekawskie jajo, myśli że mu wszystko powiem czy jak?

-Wracam do mojego kraju, i tyle- Błagam, nie zadawaj więcej pytań, nie chcę mi się już odpowiadać.

-Skąd jesteś?- Jebany książkę piszę, dobra, Dahlia, oddychaj.

-Polska, a co?- Na tą wiadomość chłopak się uśmiechnął, co jest...

-Tez jestem z polski- DO CHUJA PANA ILE JA JESZCZE POLAKOW SPOTKAM.

-Oo co za niespodzianka- Udawałam szczęśliwą, chuja nie szczęśliwa, nie potrzebuje znajomych na zapas.

-Bartek jestem, a ty?- Brunet podał mi rękę, zaczynam się bac o swoje życie.

-Dahlia- Brunet się zdziwił, wyglądał jakby kojarzył to imię, ale nie pytałam o co chodzi. -Co tutaj robisz skoro jesteś z Polski?

-Przyjechalem z przyjacielem i jego znajomymi, poszli na jedzenie a mi się nudziło więc przyszedłem tutaj bo cię zobaczyłem.- Super, jeszcze więcej Polaków, chyba pora uciekać.

-Oo to fajnie, dobra wiesz co, muszę zmykać, wracam do siebie kupić bilety, jutro chyba wracam- Chłopak nagle posmutniał, co z nim nie tak.

-Ej w sobotę wracam ja z znajomymi, nie możesz na ten dzień bilety kupić?- I co jeszcze.

-Nieee, wiesz co wolę być jednak szybciej w domu- Gówno prawda.

-No dobra, odprowadzić cię?- Kurwa odpuść sobie.

-Nie, dzięki, dam jakoś radę, dobra, siemka!- Pomachałam mu na pożegnanie ale on jeszcze zdążył się wydrzeć.

-Ej, jak masz na Instagramie!- Kurwa, daj mi spokój.

-Wpisz Dahlia i znajdziesz!- Nie znajdzie- Paaa!- Nie no w końcu.

Byłam już przy wyjściu z plaży aż nagle usłyszałam jakieś krzyki z molo, obróciłam się. CHOLERA! Tam jest blondas, juz chciałam się zawrócić ale uznałam że to nie ma sensu, kuźwa, mogliście mi wcześniej powiedzieć że to jego przyjaciel, podałabym wtedy Instagrama... Mówiłam, dzień pełen porażek.



-Invisible String- Oliwier Kałużny Kostek-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz