Kolejny dzień, wylatuje dzisiaj o 17, więc tak naprawdę mam jeszcze 8 godzin, no z 6 godzin bo 2 godziny jadę na lotnisko.
Z Julitką wszystko załatwione, prześpię się u niej 2 dni, bo później gdzieś wyjeżdża, a jak nie zdążę z mieszkaniem to najwyżej prześpię się u Mortalcia, taaa może to nie najlepszy pomysł, no ale co mi zostało, spanie pod mostem co jedynie.
Mogłabym w sumie jeszcze raz się przejść, pożegnać się oficjalnie z Portugalią, najprawdopodobniej aż do kolejnych wakacji, cholera, będę tęsknić.
Wczorajszy cały dzień spędziłam na rozmyślaniu o blondynie, którego widziałam na plaży, zawrócił mi trochę w głowie, a sama nawet nie wiem czemu, może dlatego, że zdawało mi się że skądś go kojarzę, nie wiem, kurcze, może uda mi się go złapać jeszcze dzisiaj, przecież Bartek mówił że dopiero jutro wracają.
Założyłam krótkie dresowe szare spodenki i jakąkolwiek czarną luźna koszulkę, zabrałam moje klucze do domu i wyszłam na spacer. Była brzydka pogoda, zapowiadało się na burze, ale jakoś się tym nie przejmowałam, byle by nie było burzy gdy będę lecieć, bo wtedy się już obsram. Ruszyłam w stronę mojej ulubionej restauracji i stwierdziłam że coś zjem, nie jadłam tak naprawdę jeszcze nic, a jednak balans jakiś musi być.
Zamówiłam sobie makaron z sosem pomidorowym, był cholernie ostry ale lubię takie, moje ulubione. Restauracja była schludna, ale staromodna, miało to swój vibe, myślę że jakby ktoś mnie tutaj zabrał na randkę to nie obrazilabym się. Jedna nowa wiadomość na moim telefonie. Julita. Kuzynka spytała się mnie o której będę w Polsce, odpisalam oczywiście że gdzieś koło 20, na co ona odpisała że to dobrze to jeszcze mnie gdzieś zabierze, a to skubana.
Po zjedzeniu makaronu stwierdziłam że pójdę na molo gdzie wczoraj byłam. Była 10.30, trochę się zasiedziałam w tej restauracji, miałam jakoś 4 godziny żeby wrócić do domu. Na molo spotkałam tylko jakaś grupkę dorosłych ludzi którzy najprawdopodobniej byli na jakichś wczasach, byli zadowoleni, cudowny widok. Usiadłam w moje ulubione miejsce i zaczęłam się przyglądać wodzie. Woda tam jest taka piękna, widać że nie jest czysta ale w porównaniu do morza w Polsce to jest wyjątkowo czysta. Miałam ochotę wskoczyć do tej wody, ale tym razem zapomniałam stroju, no zdarza się, tak?
Pogoda z minuty na minutę zmieniała się na coraz gorsze, niektórzy ludzie na plaży zaczęli zbierać swoje rzeczy i wracac do miejsca zamieszkania, niektorzy przyglądali się chmurom jakby mieli być jakaś pogodynką która zaraz ogłosi jaka będzie pogoda, a ja? A ja tylko siedziałam i czekałam aż będzie pierwszy grzmot, wtedy będę wiedzieć czy wracać do domu. Jak chciałam tak się stało. Był grzmot, nawet z piorunem, przestraszyłam się, nie powiem że nie. Przez zmiany zachodzące na niebie nagle stało się okropnie ciemno, mimo że była 12. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę domu. Po drodze zobaczyłam paru ludzi z którymi miło się przywitałam, zwróciłam uwagę też na grupkę dzieci które bawiły się w najlepsze nie przejmując się tym że na niebie błyskają się pioruny, urocze.
Byłam już w domu, moja babcia siedziała zmartwiona w salonie, ogladala prognozę pogody która zapowiadała burze przez tydzień, no trudno, dobrze ze wracam.
-Az tak źle?- Spytałam się.
-Oh dziecko, nawet nie wiesz jak źle, jesteśmy w terenie najbardziej zagrożonym na wielkie wiatry, burze, ulewy, pewnie wszystkie budynki ulegną zniszczeniu- Babcia złapała się za głowę, zrobiło mi się jej szkoda, ale co poradzić.
Szybko pobiegłam po schodach na górę i zamknęłam się w moim pokoju. Sprawdziłam czy mam wszystko w walizkach, a gdy okazało się że wszystko jest tam gdzie powinno być to rzuciłam się na łóżko, byłam cholernie zmęczona tym tygodniem. Poznanie blondyna, potem Bartek, odejście mortala z tej ich całej ekipki, nagłe wrócenie do Polski, jeszcze tylko brakuje by mnie piorun pierdolnął i dopiero będzie akcja.
-SKIP TIME-
Była 14, mogę tak naprawdę już się zbierać, więc oczywiście ruszyłam na dół, gdzie pożegnałam się z babcią. Po pożegnaniu wyszłam z domu i ustalam na tarasie, padało w cholerę, a dziewczyna z którą jadę na lotnisko mieszka jakoś 10 minut stąd, dobra trudno, biegnę.
Wzięłam w jakiś sposób walizkę w rękę i zaczęłam powolutku biec, widziałam dziwny wzrok ludzi skierowany na mnie, niektórzy proponowali mi podwozke ale ja grzecznie odmawiałam. Biegłam dalej aż usłyszałam jakies krzyki. Moje imię?
-Dahlia! Dahlia kuźwa! Chodź tu!- Odwróciłam się a tam oni, grupka Polaków których sie jednocześnie obawiałam jak i chciałam spotkać.
Założyłam kapturek na głowę i poszłam w ich stronę. Nie było blondyna, kurwa.
-Hej wszystkim, gdzie wyruszacie?- Bartek zaśmiał się na widok roztopionego tuszu na moich powiekach, nie wiem jaki to powód do śmiechu.
-Szczerze, to nigdzie, wracaliśmy z plaży bo tragicznie się rozpadało.- Odpowiedział jakiś chłopak z ich grupki, nie znałam go, miał długie brązowe włosy, wyglądał jak typowy metalowiec.
-Ej koniecznie musicie zobaczyć co znalazłem! Taki trap że japierdzieleee! - Usłyszałam jakiś krzyk. Trap? Co? O kurwa, to te włosy, japierdole!
-Oo Dahlia, to mój przyjaciel o którym ci mówiłem, nazywa się Oli...- Nagle coś nam przerwało, było to głośne trukanie w samochodzie, kto to może być... Nie, nie mówcie, to ona, Laura, jadę z nią na lotnisko, kurwa, wyglądala na wkurzoną.
-Bartek, jak się nazywasz na Instagramie, szybko, napisze później do ciebie- Chłopak się zaczął stresować moim pospieszaniem, za to blondyn przedstawiony jako Oli, bo Bartkowi nie było dane dokończyć, dalej szedł powoli w nasza stronę.
-Kubicki, Bartek Kubicki, znajdziesz mnie łatwo na Instagramie- Kolejne trukanie, cholera, daj spokój dziewczyno!
-Dobra, bywajcie, do zobaczenia kiedyś!- Szybko im pomachałam i pobiegłam do samochodu, na miejscu oczywiście przeprosiłam że tak długo dziewczyna na mnie czekała, ale ona miała na to wylane, lubię to w niej że wydaje się że jest wkurwiona a tak naprawdę nie jest, śmieszne. Obejrzałam się za siebie, za szybą zauważyłam blondyna który podszedł do grupki i zaciekawiony patrzył sie na to że jego znajomi machają, no jak dla niego, randomowemu autu.
Byłyśmy na lotnisku, za godzinę wylot, no jesteśmy trochę za szybko. Laura co prawda nie leciała że mną, ale za to odbierała z lotniska jej przyjaciela, przyleciał z Polski, oczywiście turysta, nie był Polakiem ani nim nie jest.
Poszłam na całą odprawę i gdy było już po wszystkim to usiadłam i czekałam na otworzenie bramek, zaczęłam się zastanawiać nad tym jak Bartek się nazywał, no co, zapomniałam...
Kurwicki, Korzycki, Kornicki, może Kowalczyk? Kurde, nie wiem, no i znowu zjebalam, teraz to już go nie znajdę, a szkoda, mogłabym poznać bliżej tego blondyna.. Za szybami była burza, ale nie tylko tam była burza, była też w moich myślach, walczyłam sama ze sobą by się nie popłakać, było już tak blisko...
![](https://img.wattpad.com/cover/361180783-288-k603839.jpg)
CZYTASZ
-Invisible String- Oliwier Kałużny Kostek-
Fiksi RemajaSłyszeliście kiedyś o teorii niewidzalnej nici która łączy ludzi? Spokojnie, oni też nie. Na innym kontynencie, w ich rodowitym kraju, pod jednym dachem. Tak blisko, a tak daleko.