O kurwa. No co ja mogę powiedzieć, zamurowało mnie totalnie. Wiedziałam przecież, że mam się z nim spotkać, bo po to wyszłam z gabinetu prezesa. Ale jakim prawem on zaniósł mnie do swojego gabinetu, a nie do pana Wallera? Tyle pytań miałam do zadania ale tak bardzo nie chciałam z nim rozmawiać. Cwaniak i to z górnej półki. Widać, i słychać było po nim, że chcę nade mną górować ale to mu się nie uda. Nie wie jeszcze z kim ma do czyniena.
-A no tak. W takim razie my sie jeszcze osobiście nie znamy - wyciągnęłam ku niemu rękę i się przedstawiłam- Kendal Evans, będziesz prowadził sprawę mojej matki- kurwa, jak ja to powiedziałam, że aż sama siebie nie poznałam
Uścisnął moją dłoń i również się przedstawił.Umie się zachować. Co raz bardziej typ mnie szokuje.
-Dobrze, w takim razie ja zadzwonię po taxówkę i nie będę panu zawracać głowy.
Wstałam, poprawiłam spódnice, miałam już chwycić za torebke lecz on był szybszy i uprzedził mój ruch. Zacisnął na niej swoję wytatuowane dłonie.
-Co pan wyprawia?!- powiedziałam oburzona, bo zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze- proszę mi dodać moja własność.
-Musimy wyjaśnić kilka kwestii- ten głos którym posługuję się Ed. Głos nie znoszący sprzeciwu, no świetnie tego mi tylko brakuję- po pierwsze omówmy się. Jestem od ciebie starszy o 7 lat, więc sensu nie widzę żebyśmy oboje zwracali się do siebie na per pani- w sumie ma sens, słuchałam dalej- po drugie, mieliśmy się spotkać i miałem cię wypytać o twoją mamę ale postanowiłaś popatrzeć w dół i zemdleć. Przez to nasze spotkanie się trochę przeciągnęło- popatrzył na zegarem, który stał na biurku. Japierdole 8 wieczorem- powiedziałem szefowi i panu McCartneyowi, że polecimy dziś z grubej rury i posiedzimy dłużej w pracy. Bo nie daj boże jakby któreś z nich dowiedziało się, że zemdlałaś to już byłoby po mnie. Kurwa 5 minut, spuściłem cię z wzroku na 5 minut. I co z tego wyszło, że prawie zeszłaś.
Czy on się przejmował moim stanem zdrowia? O chuj mu chodzi. Ale nic słuchałam dalej, bo najwyraźniej dalej miał ochotę po mnie jechać.
-Dobra przepraszam, zdarza się. Ale nie pojedziesz teraz do domu. Zadam ci tę podstawowe pytania, a potem odwiozę do domu. Nie będziesz płacić za taksówkę.
On jest dziwny, wszyscy mężczyźni są dziwni. Ostatnie tygodnie mi to uświadamiają.
-Dobra panie idealny teraz ja coś powiem i mi nie przerywaj, bo się poleje krew- znowu przypływ odwagi, skąd ja to biorę?-po pierwsze, tu masz rację, nie ma sensu mówić do siebie na pan/pani. Po drugie, moja sprawa dlaczego patrzyłam w dół nie twoja więc jakby odwal się chłopie- każdy kolejne słowo wypluwałam do niego z takim jadem, że ego top się chyba przestraszyło ale nie widziałam dokładnie jego twarzy, bo było ciemno- A jeśli chodzi o pytania odpowiem na nie ale nie będziesz mnie odwoził do domu. Nie ma szans.
- Akurat z każda kwestią mogłaś dyskutować oprócz tej z dowiezieniem ci dupy do domu. To nie będzie negocjowane. Gdybym miał cię kajdanami przypiąć to i tak cię zawiozę do domu.
Nie skupiłam sie na tym co wypowiedział do mnie. Znaczy na początku się skupiłam ale później wszystko mi wyleciało z głowy gdy powiedział o kajdankach z szemlowskim uśmiechem na twarzy. Po co mu kajdanki i czemu mój organizm tak zareagował na to słowo? W jednej chwili zrobiło mi sie duszno i wilgoć zebrała mi się między nogami. Zły znak. Bardzo zły znak.
Przytaknełam tylko, bo nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Chyba się zarumieniłam ale było ciemno i nie widział tego. Na moje szczęście.
Właśnie, było ciemno, a cały budynek jest oszklony. Co jest grane. Rozejrzałam sie po pomieszczeniu. Przy ogromnych oknach były zasłony. Wielkie, ciężkie, zielone zasłony. To byla zieleń jego oczu. Hipnotyzująca.
CZYTASZ
Blood, sweat and tears [18+]
RomanceOdebrali mi ja. Kobietę, która kochałam i jako jedynej ufałam. Wszystko co się działo później ciągnęło mnie na dno. Z kazdym kolejnym dniem spadłam coraz bardziej. Gubiłam się we wszystkim. Wtedy poznałam Jego. Każdy dzień spędzone z nim niszczył mn...