Rozdział 1

16 0 0
                                    

Była chłodna, blada i zimna. Gdy wchodziłam do pokoju myślałam, że po prostu siedzi i czyta książkę jak to ma w zwyczaju. W tle leciały wiadomości, na stoliku stał jej ulubiony kubek z herbatą malinową. Gdy podeszłam bliżej zamarłam. Ponownie coś we mnie umarło. Blada skóra, bez tych jej pięknych rumieńców. Zimna. Nie podobne to było do niej. Zawsze jej ręce grzały moje. Jej ciepło otulało moją zimną duszę. Przed nią jedyną potrafiłam się otworzyć, tylko ona wie co w życiu przeżyłam i ile mnie to kosztowało aby stać tu gdzie stoję. Ale nie chciałam stać przed własną matka, która miała poderżnięte gardło z którego wciąż lała się ciepła krew. Jej biała bluza lekko ubrudzona podkładem stała się bordowa. Jej ukochany fotel, obity brązową skórą również był w tym samym kolorze. Nie rozumiałam. Czemu gdy zaczęło się układać coś musiało się stać. Dlaczego zabrali mi ją. Osobę, która jako jedyną kochałam.

Chciałam ją obudzić, potrząsnąć ją aby zmyła ten makijaż, który zapewne zrobiła na nadchodzące haloween. Gdy tylko lekko podniosłam racę policjant, który cały czas do mnie mówił objął mnie w pasie i wyprowadził przed dom.

Cały czas coś mówił ale nie słuchałam go. Moje myśli cały czas były przy niej i przy jej fotelu na którym czyta książkę. Nie myślałam. Wyrwałam się i pobiegłam tak szybko jak było mi to dane. Uklęknęłam przy niej nie dotykając i powiedziałam:

-Hej mamuś, co dziś na obiad?-nic nie odpowiedziała-Nie masz pomysłu? To zamówimy pizzę dobra? tą co lubisz. Z ananasem, już przeboleje i zjem. Nie będę wybrzydzać.-dalej cisza.

Łzy stanęły mi w oczach bo w końcu zaczęło do mnie docierać co się stało. Moja jedyna prawdziwa przyjaciółka, mama, mamusia. Ona odeszła. Zostawiła mnie samą. Przecież wie, że sobie nie poradzę.

Nagle przypomniały mi się jej słowa z rana ,,Beze mnie ty zginiesz w życiu,, i miała rację. Zginę. Już nikt mnie nie uratuję bo nie mam nikogo.

Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku. W ambulansie. Stał nade mną lekarz.

-Charlie, obudziła się-powiedział do innego -Jak się masz Kendal?

-Głowa mnie boli, co się stało?-zapytałam zdezorientowana łapiąc się za głowę i próbując wstać

-O nie moja droga, nigdzie nie wstajesz tylko leżysz-przytrzymał moją klatkę ręką.- zemdlałaś, daliśmy ci leki na uspokojenie, zaraz dostaniesz jeszcze coś przeciwbólowego.

I wyszedł, ale nie na długo, bo zaraz wrócił ale sam tylko w towarzystwie wysokiego siwego mężczyzny.

-Ona jeszcze nie jest gotowa, dopiero co zemdlała, dajcie jej jeszcze chwilę, musi się otrząsnąć i przyjąć do wiadomości co się stało.

Po tych słowach wszystko wróciło. Nie wiele myśląc wstałam na chwiejnych nogach i wyszłam z karetki. Oczywiście nie zaszłam daleko.

-Puść mnie! Muszę porozmawiać z mamą! ona mnie potrzebuje!- Zaczęłam się wierzgać ale silna męska dłoń była silniejsza.

Zaczęłam go bić i kopać ale to na nic. Był silniejszy. Po 15 minutach walki z starszym mężczyzną odpuściłam i zalałam się łzami. Poluźnił on swój uścisk i postawił mnie na ziemi. Nawet nie wiem w którym momencie mnie podniósł.

-Leki uspokajające za chwilkę zaczną działać więc wtedy proszę z nią porozmawiać.- Zwrócił się do siwego mężczyzny.-a ciebie Kendal zapraszam ze sobą, porobimy jeszcze trochę badań, dobrze?

Pokiwałam głową bo nie miałam siły na więcej. Lekarz wziął mnie pod rękę i razem wróciliśmy do ambulansu.

-Lepiej ci?- zapytał Luke, bo tak miał na imię. Okazał się bardzo przyjazny. Po tych kilkunastu minutach opowiedział mu dużo o sobie. Nie umiałam się za bardzo skupić ale zapamiętałam, że jest dopiero po studiach i nie jest lekarzem, więc nie mogę do niego tak mówić. Jest ratownikiem i zawszę chciał ratować ludzkie życia. Tyle zapamiętałam, bo więcej nie potrafiłam.

Blood, sweat and tears [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz