Rozdzial 8

116 9 12
                                    

Stan

Nastal dzien koncertu. Tak jak zwykle nie posiadałem jakiejkolwiek tremy tak dziś stres ściskał mi żołądek. Kurwa, to będzie trudniejsze niż to sobie wyobrażałem. W ogóle co mi odwaliło żeby wyznać uczucia na pieprzonej scenie?! Jestem bardziej glupi niż twierdziłem.

W każdym razie od rana nie mogłem znaleźć sobie miejsca a myślami byłem gdzieś indziej. Kawa średniawo mi pomogła, a dopiero dotarcie na scenę w mieście dało mi przytomność. Ostatnia próba. Potem będzie się tylko dziać. I to dużo.

Około dwie godziny spędziliśmy na graniu naszych utworów i kilku innych różnych wykonawców bo naszych zbyt wiele nie oszukujmy się nie było.

Ludzie zaczęli się powoli schodzić. Christophe standardowo potrzebował przed występem zapalić swoją faje, palacz kozak jebany (I tak się z nim przyjaznie)

Nastroilem jeszcze raz dobrze moja gitarę I spojrzałem na zegarek, po czym na widownię zza kulisów. W pierwszym rzędzie był Kyle, Kenny i Wendy o dziwo też ze spaslakiem i jakas babka. Zgaduję ze kolejna samica kennyego. Typ mial wiecej lasek w jednym miesiacu niz ja checi do zycia.

W kazdym razie

Wyszliśmy na scenę, powitaliśmy się przed mieszkańcami miasteczka bo popularnością nie świeciliśmy, ale sądzę że tyle nam wystarcza. W końcu dopiero co zaczynamy, co nie?

Zagraliśmy pare naszych kawałków, po czym wleciały covery piosenek takich jak master of puppets od mettalici, gdzie moglem popisac sie swoimi umiejetnosciami gry, fear of the dark od maidenow czy asche zu asche od Rammsteina. Niedoceniona piosenka. Cały czas czułem na sobie wzrok. Oczywiście, widownia kierowała swoją uwagę na mnie, ale czułem zdecydowanie najbardziej wzrok jednej osoby. Chyba każdy może domyślić się, której, nieprawdaż?

Gdy w końcu zakończyliśmy, wziąłem mikrofon do ręki. Wziąłem głęboki wdech. Od tego momentu zależało moje życie miłosne, być może przyszłość i relacja która trwała od najmłodszych lat. Nie mogłem tego teraz spierdolic.

-Kyle, to jest dla ciebie. Nie umiałem Ci powiedzieć tego w twarz.

Był to mój kawałek, grany tylko ma gitarze, którego tekst pognieciony znajdował się na dnie mojego plecaka. Nie będę owjial w bawełnę, wyznanie miłosne w formie piosenki. Czułem się conajmniej jak jakiś boomer, ale raz się żyje co nie?

(Nie umiem pisać tekstów piosenek więc i love you Kyle coś tam tak romantycznie dziwkuje za uwage)

Gdy skończyłem spojrzałem się na rudzielca. Był w niemałym szoku. Co się chlopaczynie dziwić, sam bym chyba zszedł. Chwile nawet sama widownia się nie odzywała, dopóki Kyle nie ruszył na scenę i podszedł do mnie.

-Jesteś ostro popierdolony.-

Rzucił, a po tych słowach nasze usta subtelnie się złączyły. Przy wszystkich.

Usłyszeliśmy bicie brawa, oawy i dzwieki aparatów. Oderwaliśmy się od siebie.

-Też cie kocham, Kyle. - uśmiechnąłem się.


Nie chxe mi się tego pisać jakoś dłużej, chcecie może bonusowy rozdzial z nsfw albo coś?? Nie mam totalnie pomysłu (I nie Ruszyłem tego od stycznia a jest maj) w dodatku wywaliło mi rozdzial (update zrobiło się tak drugi raz) i uhh mam jutro szkole jest prawie 1 w nocy ja zaczynam słyszeć kolory a pająk z rogu pokoju zaczyna do mnie przemawiać.
Będę wdzięczny za gwiazdki i obserwacje bo mnie to motywuje i teraz będę pisać raczej coś z fangara tak dziękuję za czytanie mwah

A concert of our feelings - styleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz