Rozdział 5

119 9 16
                                    

Stan

Siedziałem na łóżku mojego przyjaciela napieprzajac ja konsoli. Czekałem na Kyle'a który miał nam zrobić żarcie ale chyba go czarna dziura w międzyczasie wciągnęła bo już dwadzieścia minut chyba na niego czekałem. W końcu drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich gwiazda naszego dzisiejszego programu, mój żydowski przyjaciel.

-już myślałem że cię Eric porwał.

Zażartowałem, obojgu nas rozbawiło. Lubiliśmy robić żarty o spaślaku odkąd byliśmy dziećmi. On też robił sobie z każdego jaja, więc większego problemu z tym raczej nigdy nie było. Rudy usiadł obok mnie na łóżku a aromat tortilli z serem i szynką rozniósł się po pomieszczeniu. Odłożyłem pada i chwyciłem za tortille.

-Smacznego.

Powiedziałem i wgryzlem się w ciasto. No musiałem przyznać że Kyle robił zajebistą tortille. Ja tam w ogóle gotować nie umiałem, wszystko co wrzuciłem na patelnie zostawało tam spalone. No w skrócie to zwyczajnie nie miałem jakichkolwiek umiejętności kulinarnych. Jedyne co mogłem sobie do jedzenia zrobić to zupka chińska. Kiedyś przeżyłem na nich miesiąc, ale mama ze mnie dumna nie była. Dostałem opierdol wszechczasow.

Jakiś czas potem zjedliśmy co nam chłopak przygotował, było zajebiste. Normalnie masterchef. Nie to co ja spalający masło na patelni zanim coś w ogóle na niej położę, ale to nieważne.
Nudziło nam się trochę, więc postanowiliśmy zagrać w grę szatana którą niszczy przyjaźnie, prowadzi rodziny do rozwodów i ludzie przez nią szaleją. Tak, mowa tu o uno. Pieprzona gra karciana, ale jak ktoś Ci dowali +4 to masz ochotę dowalić mu w ryja.

Rozlozlismy po siedem kart. Siedem dla mnie i siedem dla chłopaka. Położyliśmy jedna na środek a resztę złożona obok, by można było z nich dobierać. Na całe szczęście pierwszą wypadła czerwona czwórka, Kyle musiał dobrać już za pierwszym razem za to ja rzuciłem na środek niebieska czwórkę. Tak, nie miałem czerwonego. Kyle też. Jak na razie to może być.

Miałem dwie +2, ale moją strategia było to żeby zawsze dowalać je pod koniec bądź jak przeciwnik będzie miał już mniej kart. Często się sprawdzała.

Graliśmy rzucając nic nie znaczące karty albo bloki i odwroty kolejki, które dawały to samo co bloki gdy grało się tylko we dwójkę. Było zajebiscie, dopóki ten debil mi nie walnął +4. No chyba go dupa boli. Musiałem dobrać te karty. Gdy dobrałem już wnerwiony rzuciłem mu te +2, ale ten rzucił kolejne na to. Rzuciłem kolejną, a ten nie miał już takiej samej. Łatwo, dobiera 6 kart.

Potem zagraliśmy jeszcze parę rund w to piekło, ale nie żałuję. Ta gra wywołuje  mniej więcej tyle emocji co rollercoaster. Tylko że rollercoastery są przeważnie bezpieczne, a uno już niekoniecznie. 

-Może zostaniesz na noc? W sumie moich rodziców nie ma. - zaproponował mi rudzielec. Nocowanie, z przyjacielem z dzieciństwa? Nie no, zajebioza. Mi tam pasi.

Zadzwoniłem do mamy, bardziej poinformować o tym niż spytać się o pozwolenie. Całe szczęście moja mama lubiła Kyle'a, więc nie miała z tym jakiegoś większego problemu. No i tak to ja mogę żyć. Postanowiliśmy że pożyczy mi jakaś Piżamę bo spać w ciuchach raczej mi się specjalnie nie śni. Nie było jakoś późno więc postanowiliśmy se iść do sklepu by kupić coś na nocowanie. Jakieś chrupki, picie i takie tam pierdoly. Standard.

Ubraliśmy buty. Ja zawsze chodziłem w trampkach. Mogło piździć, mogła być śnieżyca, powódź albo 30° na dworze ale ja zawsze chodziłem w trampkach. Nie było opcji że włożę coś innego. Ja nawet bym na własny ślub trampki założył, pomimo tego że ja nawet ślubu nie chce brać.

Gdy byliśmy w sklepie Chodziliśmy pomiędzy półkami wybierając żarcie. Wybraliśmy dwa picia, dwie paczki chrupek, żelki i coś tam jeszcze. Oczywiście że tego nie zjemy, zostanie na zapas. Nikomu to nie zaszkodzi. W kasie nie było przesadnej kolejki więc na luzie wzięliśmy reklamówkę i przytaszczylismy to do domu rudego. Wniosłem to do pokoju, a jego poprosiłem by wziął mój plecak. Chciałem pokazać mu teksty moich piosenek. W końcu za niedługo miał odbyć się mój koncert, prawda? Nie planowałem tego jako zwykłego koncertu. To miało być coś jeszcze lepszego. Oczywiście do plecaka schowałem również wejściówki dla Kyle'a, ewentualnie jego brata i rodziców chociaż powątpiewam w to, Kennyego i jakichś innych ludzi. Na razie to ja ich muszę poinformować że wróciłem na to wydupie. No chyba że Kenny już to każdemu wygadal, ale nie sądzę.

Wszedłem ponownie do pokoju chłopaka. Położyłem zakupy na jego krześle przy biurku, a sam sięgnąłem po plecak i usiadłem na jego łóżku. Usłyszałem szelest paczki, po czym Kyle przysiadł się obok mnie. Ja za to odsunalem suwak i wyjąłem teczkę z tekstami.

Jedliśmy chrupki czytając teksty moich piosenek. Kyle cały czas mówił mi, że mają sens, nie to co rap czy drill. Miał rację.

Kiedy opróżniliśmy plecak, zauważyłem że tekstu który był na dnie nie ma. Zostawiłem go w domu? Zgubiłem? Przecież był na dole.. Nosz kurwa, on był ważny. Bardzo ważny. Zacząłem przeszukiwać inne kieszenie lecz na próżno. Zacząłem odczuwać lekki stres, a rudy jak to zobaczył delikatnie się zmartwił.

-Coś nie tak Stary? - zapytał.
-Wiesz kuźwa, zgubiłem tekst. Nie rzucił Ci się gdzieś w oczy?

Zamyślił się, po czym sięgnął do kieszeni i wyjął zgnieciona kartkę.

-Znalazłem to obok plecaka. -

Wziąłem kartkę i rozwinąłem. To było to. Jak to się wydostało?.. bezsens. Najważniejsze że jest. Odetchnąłem z ulga.

-Dzięki kabanie.

Schowałem tekst spowrotem, po czym zasunalem na suwak.

Potem już tylko poszliśmy się myć, Kyle dal mi jakaś Piżamę która była na mnie za duża. Byłem od niego niższy, to po pierwsze a po drugie, to byłem chudy. I to tak nawet bardziej niż mniej. Zresztą nieważne. Lepsze za duże niż za małe.

Postanowiliśmy spać oboje na łóżku Kyle'a. Przyjaźniliśmy się przez dłuższy czas zanim wyjechałem, więc dla nas obojga nie stanowiło to jakiegokolwiek problemu. Ja spałem od okna, za to rudy na skraju łóżka. Powiedzieliśmy sobie dobranoc po czym odpłynęliśmy do krainy snów.

Krotki rozdział ale moje leniwe dupsko nie pozwala mi na więcej. Jak zwykle dziękuję Aiden (jak nie przesyaniesz mi spamic tiktokami co 2 sek to po ciebie przyjdę) i osobom którym chce się to czytać (tobie też my British friend). Więc no cóż, może za niedługo pojawi się kolejny rozdział ale tego nie obiecuje.

A concert of our feelings - styleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz