20.11.2023
Ostatniego dnia w Afryce, wszyscy wybraliśmy się na długi spacer do wodospadu, pod którym mieliśmy się rozdzielić. My, z racji tego, że jesteśmy dziewczynami, od razu stamtąd miałyśmy wracać do miejsca, w którym mieliśmy przespać ostatnią noc, a chłopcy zaplanowali sobie ambitniejszą drogę przez różne skarpy i klify. Od początku wyprawy próbowałam przekonać Bartka do zrezygnowania z dłuższej drogi powrotnej, jednak on mimo, że się bał, ciągle się upierał, że ją przejdzie.
-Bartek, masz dziecko, nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś szedł.
-Karol też ma i idzie, takie coś przeżywa się tylko raz w życiu, nie mogę stracić takiej okazji.
-Jak uważasz, ale masz na siebie uważać. -wyciągnęłam ręce w jego stronę, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, w którym mieliśmy się rozdzielić. -proszę cię, skarbie, wróć w jednym kawałku.
-Obiecuję ci to, kochanie, za około cztery godziny znowu się zobaczymy.
-Bartek, masz na siebie uważać. -Cichy głos Oli wytrącił mnie z równowagi, więc odetchnęłam głęboko, odklejając się od Bartka. -jak coś ci się stanie to chyba sobie inaczej porozmawiamy.
-Nic mi nie będzie. No, idę już, kocham cię. -cmoknął mnie jeszcze w usta, pocierając delikatnie dół moich pleców.
-Ja ciebie też, uważaj tam.
-Się wie. -zasalutował, szeroko się uśmiechając, po czym się odwrócił, idąc za przewodnikiem.
Z nami został Kyren oraz Patryk, który przez tanatofobie bał się tego typu rzeczy, co było jak najbardziej zrozumiałe.
-Hej, co tam? -zapytałam, podchodząc do Patryka, który szedł sam na tyle.
-Spoko, bardzo podobało mi się tutaj w Afryce, ale jestem trochę zły na siebie, że przez moje lęki nie mogę iść teraz z nimi. Przez to wychodzę na pizde.
-Przestań, Patryk, nie wychodzisz na pizde, każdy ma jakieś lęki i wszyscy to rozumieją.
-Łatwo ci tak mówić bo ty nie boisz się niczego.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda, mam okropny lęk wysokości, a w przeszłości mdlałam, gdy tylko się znalazłam na wysokości trzeciego piętra. -zaśmiałam się cicho, gdy tylko pomyślałam o tych okropnych czasach. -Wszyscy mówią, że niby grunt to walka z lękami, ale są takie, z którymi się nie da walczyć.
-Chciałem się przemóc i iść, ale nie dam rady.
-I nikt nie jest przez to na ciebie zły, Patryś, wszyscy cię rozumiemy, nie masz się czym martwić.
-Dzięki, Ada, strasznie wydoroślałaś odkąd zaszłaś w ciążę. W sensie nie zrozum mnie źle bo już wcześniej byłaś bardzo dojrzała, ale teraz jakoś widać to jeszcze bardziej.
-Może to przez to, że uaktywniła się we mnie ta matczyna intuicja. -zaśmiałam się cicho, patrząc na niego. -trochę popadłam w paranoje z tego wszystkiego, chciałam być na siłę jak najlepszą matką dla Leo i narzeczoną dla Bartka, nie zauważając, że w rzeczywistości nie jest tak, jak widzi to moja głowa. Myślałam, że zwariuję, ale ten wyjazd dobrze mi zrobił, no i oczywiście bardzo pomogły mi słowa Bartka, który cały czas mnie wspierał.
-To dobrze. -rzucił, patrząc mi w oczy. -dobrze mieć taką osobę przy sobie, dla mnie, takim twoim Bartkiem, jest właśnie Kinga, bardzo mnie wspiera w każdej decyzji i pomaga jak tylko może. Boję się tylko reakcji widzów, gdy już ogłosimy nasz związek, jestem pewny, że nie zaakceptują tego cokolwiek byśmy nie zrobili, a mam już dość, gdy znowu muszę patrzeć na jej smutek, gdy czyta te wszystkie komentarze. Ludzie są okropni.