2

764 22 18
                                    

Vivian

Gdy tylko wytłumaczyłyśmy o co chodzi, Venom stał się nieobecny. Skąd to wynikało i dlaczego tak na to zareagował, przecież musiał wiedzieć. Myślałam nad tym bardzo długo. Może to moja wina, bo nie powiedziałam mu o mojej znajomości z Lea, a może przeraża go cena wyścigu. Niczego pewna nie byłam, najbardziej bałam się przegranej chłopaka.
Najlepszy byłby remis ale czy to możliwe? Niby możliwe ale Nazarov będzie chciał wygrać, nawet za cenę auta. Rozmawiałam o tym z Leą była tego samego zdania, nikt lepiej nie znał Raise'a jak ona. Skoro uważała, że nawet auto jest wstanie poświecić to nie zgodzi się na układ remisu.
Zdecydowanie jest za bardzo ambitny, ale czy to źle? Wręcz przeciwnie, od chłopaka bije pewność siebie nawet patrząc na ekran telefonu na, którym były jego zdjecia. Nie wzruszona mina, lodowate spojrzenie, noszalacka postawa, brak emocji to wszystko mówiło samo za siebie. Oboje kochają się ścigać ale za taką cenę? Nie byłabym zła gdyby wystawił mnie -Kurwa żart- nie zrobiłby tego, tak sądzę. Ich spotkanie też nie zapowiada się za dobrze, zabija się na naszych oczach. Jeden burak i drugi burak, niekoniecznie dla każdego. Sam fakt. Oboje pewnie nienawidzą się, za sam list oraz ze żyją zabierając sobie nawzajem powietrze. Prawdopodobnie gdyby nie to, że będziemy im towarzyszyć odrazu skoczyliby sobie do gardeł. Jeśli się nie polubią... to krzyż na drogę ortopedą i nie tylko. Dobrze wiedzieli kim byli i czym się zajmowali, zapewne i tak będą dla siebie dość oficjalni. Wcale się nie zdziwię, gdy podadzą sobie ręce i się przedstawią. No bo słynny przestępca w Malibu i Król Nowego Orleanu nie wiedzą kim są i jak mają na imię. Łączyły ich wspólne interesy i zainteresowania.Czy to nie jest zabawne? Być może dla wielu jest, ale w tym momencie nic nie sprawiało żeby cokolwiek w tej sprawie było zabawne. Spotkanie w czwórkę nie uśmiechało mi się, dlaczego? A dlatego, że moje kwiatki nauczą się latać i to dość celnie. Bo w głowy. Tak obstawiałam z Leą, conajmniej 5 kwiatków. Swoją drogą moje kwiatki często są atakowane, przez nacpanych chlopakow... Czasem sama chciałam wziąć zamach i nim rzucić, ale nie zrobię tego biednemu kaktusowi. Już wiele kwiatków zabiłam, nie udolnym dbaniem o nie, a raczej robiąc eksperymenty, ten ocet nie był złym pomysłem to po prostu kwiatek był do dupy. Co jak co ale żeby ususzyć kaktusa, trzeba mieć umiejętności. Super moce i takie tam.
Pogrążona w myślach wpatrywałam się w sufit, zapomniałam nawet o istnieniu Venoma. Cóż, takie życie no nie? Kątem oka spojrzałam na chłopaka, lecz coraz cięższe powieki nie ułatwiały mi tego. Po minutach leżenia w ciszy w końcu usnęłam. Gdy się przebudziłam odrazu zaczęłam się rozglądać, Jaiden nadal był koło mnie. Siedział oparty o łóżko, został ze mną. Z uśmiechem na twarzy spoglądałam na chłopaka, był nadwyraz spokojny. Chciałam zejść z łóżka, żeby się przebrać i zmyć makijaż. Gdy tylko lekko się ruszyłam chłopak się przebudził, odrazu znalazł moje oczy. Wpatrywał się we mnie, a na jego twarzy widać było lekki uśmiech. Koniec tych słodkich uśmiechów, serio muszę się ogarnąć. Moja cera to inny stan umysłu, choćbym wydała fortunę ona będzie sucha i taka. Taka zepsuta.
-Idę się ogarnąć.- Mówiąc to zaczęłam wstawać.
-O której mają tu być.- Spytał na co rzuciłam mu pytające spojrzenie
-Kiedy Raise zagości w twoim pokoju, razem z swoją laską.- Rzucił beznamiętnie.
-Jutro może jutro, może za dwa dni.- Wruszylam ramionami idąc w stronę szafy.
-Myślisz, że dam radę?..- Spytał a na ostatnim słowie jego głos się załamał. Było mi go tak cholernie szkoda, przy mnie jego mur, który budował przez wiele lat szybko runął. Robił coś wiedząc, że nie da rady. Choć on stracił nadzieję ja nadal ją miałam, wierzyłam że się uda.
-Zależy o co pytasz.- Westchnęłam dobrze wiedząc o co pyta.
-Czy dam radę stanąć twarzą w twarz z nim.- Spodziewałam się innego pytania, dużo nad tym tematem myślałam. Ale nigdy o tym, że Venom może bać się tego spotkania. Jego beznamiętnego spojrzenia i drwiny w głosie.
-Jasne, że dasz radę... Przecież cię nie zje.- Odpowiedziałam cicho zmierzając w jego stronę, przykucnęłam przy nim i mocno przytuliłam.
-Zawsze dajesz radę.- Mówiłam cicho w jego szyje. -Może w to nie wierzysz, może nie chcesz wierzyć. Ale naprawdę dasz radę będę przy tobie, zawsze.- Ciężko westchnęłam nie orientując się kiedy chłopak się spiął.
-Wiem, że dam radę. Chciałem to usłyszeć od ciebie.- Powiedział dumnie z wielkim uśmiechem na twarzy, ze smutnego stał się pewny siebie. Zmienność nastroju u niego to nie śmieszny żart. Gorzej niż kobieta z okresem. Wstałam i odsunęłam się, siedział jak mały chłopiec i wpatrywał się we mnie.
-Kutas.- Rzuciłam szeroko się uśmiechając. Myślałam, że serio się o to martwi.
-Nie przeginaj.- Zagroził marszcząc brwi.
Pokazałam mu tylko środkowy palec, zabierając jego bluzę i swoje jeansy, gdy tylko zmieniłam ciuchy zerknęłam na telefon. Dochodziła 20 więc wcale długo nie spałam, mojego ojca jeszcze nie było więc mogliśmy spokojnie wyjść. Chciałam z nim jeszcze posiedzieć, pogadać i pomyśleć co dalej. Wymyślać coś, jakiś plan cokolwiek. Ale nie mogłam go tu trzymać, nie mogłam bo wiem, że nasze starania i tak byłyby gowniane. Bo ja zawsze patrzę na jego dobro a nie to co odpowiednie. Ciężko westchnęłam.
-Musisz się już zbierać, nie że chcę cie wrzucić ale...- Przeciągałam odpowiedź z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ale możesz se iść- Na moje słowa chłopak parsknął śmiechem, -Zabawna jak zawsze-. Powiedziałam sama do siebie śmiejąc się pod nosem. Venom pokiwał ze zrezygnowaniem głową, jakby usłyszał moje słowa.
-Możesz jechać ze mną?- Moja brew powędrowała w górę ale skinęłam głową na znak, że się zgadzam, nie wiem czy mój tata będzie zadowolony. Ale przecież i tak wiele razy już go zawiodłam, zawiodłam go tak wiele razy że jeden raz to nic. Bardziej załamany być nie może, przekroczyłam już chyba wszystkie granice, co łączyło się z utratą zaufania. Ale czy było warto? Zadaje sobie te pytanie zawsze, gdy boję się czegoś zrobić. Pytanie, które brzmi zwykle „Czy mój tata będzie zawiedziony" lub „czy warto?"  Zawsze odpowiedź brzmi tak. Oczywiste i jasne, czemu mam żałować skoro robię coś dla siebie. Nie dla innych. To piękne, gdy czujesz się wolny. Czasem... Tym razem  odpowiedź też brzmiała tak. Więc ubrałam moje trampki i wyszłam z Venomem z domu, gdy tylko weszliśmy do samochodu zaczęliśmy jechać w całkiem inna stronę, niż dom chłopaka czy jego klub. Po nim można spodziewać się wiele, nawet jakby mnie dla zabawy wywiózł do lasu, dla mnie byłoby normalne. Bo Venom jest pierdolniety, dlatego jestem przyzwyczajona. W głośniku leciała cicho piosenka, w pewnym momencie gwałtownie się zmieniła. Venom coś puścił, gdy tylko usłyszałam pierwsze słowa piosenki ukryłam twarz w dłoniach.

Nazarov czy Venom?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz