5. WYSCIG

431 10 27
                                    

Raise

Moja nienawiść do niego urosła, stwierdził że od tak odbierze nam je. Ale ma lekki problem, ponieważ my zawsze dostajemy to co chcemy, a tym razem chcemy odzyskać nasze kobiety. Wyścig z nim to pestka, ale on o tym wiedział, więc może dlatego dał nam takie wyzwanie. Prawda to prawda, że ścigałem już się na zasłonięte oczy ale tym razem zmienił się jeden szczegół. Muszę zaufać Venomowi, on będzie moim oczami ja jego on będzie jechał ja też. Nie powinno to być nic ciężkiego, tak myślałem do czasu. Cóż dużo można o nas mówić, że jesteśmy kryminalistami, krętaczami, złodziejami, zbirami i marginesem społecznym, którym swoją drogą serio byliśmy. Ani ja ani Venom nie wiedzieliśmy, czym kierowały się dziewczyny wybierając nas. Spojrzały na osoby z  dość kolorową kartotekę, pierwszy lepszy mandat i możemy trafić za kraty. Cóż nie wiedziałem, że dojdziemy do momentu, w którym będziemy musieli ze sobą współpracować. Nigdy nie powiedziałbym, że mu ufam, że będę jechał z nim jednym samochodem. Prawdopodobnie nikt się tego nie spodziewał. Tym razem musiałem schować dume do kieszeni i z nim współpracować, może nie było to przyjemne ale musiałem spróbować. Wyobraźcie sobie moje zdziwcie gdy znalazł ich lokalizację, tak naprawdę w niecałe 7 godzin. Już dawno wiedzieliśmy, ze on będzie chciał w nas trafić. Jak się okazało to on wysłał nam listy, zaprosił na bal i chciał naszego wyścigu. Po czasie doszliśmy do tego, że bal i wyścig są z jednego dnia i jednego telefonu. Wysłali je z tych samych numerów, jakby pomyśleli teraz by nas tu nie było. Może później byłoby za późno, pewnie tak. zaproszenie mamy na za dwa dni a my nie lubimy się spóźnić dlatego chcieliśmy załatwić to wcześniej, cóż miał inne zamiary.
-A więc...- westchnął ciężko.- Zgadzacie się na wyścig?- Zapytał kpiąco przez co zacisnąłem mocniej pięść. Chciałem odpowiedzieć ale to Venom jest tym bardziej panującym nad sobą i mnie wyprzedził.
-Teoretycznie tak, lecz nie sądzisz iż to dość nie grzeczne? Zapraszasz gości i nawet nie możemy usiąść Hmm.- Zamyślił się Venom.
-To dość nie kulturalne w stosunku do nas aczkolwiek sądzę, że wypadałoby nas do tego zachęcić.- Ironia w jego głosie była aż za nad to.
-Dobrze wiesz, że mamy wiele sposób na wiele rzeczy. Nie jesteś wyjątkowy więc....- Wzruszył znamionami Venom.- Jeski nasz oszukasz, obiecuję przyjedziemy do ciebie.- Cynicznie zaśmiał się a ja nie mogłem stać bez słowa.
-przyjdziemy do ciebie, na początku przywiążemy cię do tej jebanej kanapy następnie zrobimy tyle nacięć na twoim ciele ile razy nasze kobiety wypłakały łez.-Na pozór spokojnie wypowiedziałem słowa, ale każde kolejne brzmiało coraz gorzej. Wyłamałem palce i strzeliłem karkiem.
-jeśli starczy ci życia połamiemy wszystkie twoje palce a następnie je odetniemy i damy psom na pożarcie a ty bedziesz zdzierał sobie gardło prosząc nas o darowanie tobie życia.- Moje usta rozciągnęły się w upiornym uśmiechu a Venom szturchnął mnie w rękę i zaczął się śmiać, to nie był zwykły śmiech brzmiał tak nierealnie. Jakby całe jego myśli przejął jakiś psychol, ten śmiech obudziłby zmarłego.
-A więc, dotrzymam słowa.- Jęknął cicho blondyn za pozór odważnie ale głos mu się załamał, a jego oczy zdradzały wszystko. Bał sie.
-A więc do dzieła.- Klasnal energicznie Iwan

***

Cały czas siedziałem jak na szpilkach. Iwan stwierdził, że sam załatwi nam samochody, które  później mogliśmy sprawdzić w razie wątpliwości. Venom chodził w kółko powtarzając plan, który od dwóch dni rządził naszym życiem.  Budziłem się rano  odrazu miałem wiadomość odnośnie tego, że następnego dnia mamy wyścig. Chłopak chciał widowisko w dzień imprezy, którą organizował u siebie w posiadłości. Dokładna data mojego i Venoma wyścigu właśnie wtedy miała zostać ogłoszona, dowiedzieliśmy się tego tak naprawdę przez przypadek. Właśnie mija 48 godzin odkąd widziałem się z Leą, to właśnie za dwie godziny będę miał okazję się z nią zobaczyć. BYĆ MOŻE OSTATNI RAZ. Japierdole nie, stop. Ten cichy głosik, który w kółko powtarza mi, że jednak mi się nie uda. Tylko, że musi mi sie udać, nam musi się udać. W grę nie wchodzi myśl, że się nie uda. Najbardziej bolały mnie myśli odnośnie tego co działo się u kobiety, która teraz powinna leżeć ze mną na kanapie i śmiać się bądź kłócić ze mną. Lecz jej nie ma, a ja muszę ją odzyskać za dokładnie dwie godziny. Sama impreza zaczęła się godzinę temu, goście jeszcze nie wiedzą kto zrobi wielkie wejście. My chcemy być tam przed wielkim ogłoszeniem, my chcemy aby każdy zobaczył za kogo chcą zapłacić dzisiejszej nocy i na kogo postawią przy następnym wyścigu. Wejście ma być głośne i z klasą, eleganckie ubranie oraz głośne otwarcie drzwi. Ze znużeniem wpatrywałem się w Venoma, który po uciążliwym deptaniu koła przez długą chwilę w końcu zajął się czymś innym. Zaczął wyciągać już uszykowane ciuchy z szafy, skrzywiłem się gdy zobaczyłem bordowe komplety garniturów.
Venom miał czarne garniturowe spodnie i bordową koszulę, a ja miałem czarna koszule i bordowe spodnie. Oboje mieliśmy czarne nike i złote dodatki, mądry zawsze ubezpieczony, dlatego oboje pod marynarki włożyliśmy małe nożyki. Nie chcieliśmy dodatkowych kłopotów, nie planujemy się pozabijać ale ubezpieczyć się nie zaszkodzi. Droga do jego posiadłości zajmowała jakieś półtorej godziny, jako że my się nie spóźniamy zdecydowaliśmy się ruszyć.
-Już czas.
-mhm..- przytaknął ze zmęczeniem Venom.
Szybko wstałem i zgarnąłem kluczyki od samochodu, przejrzałem się w lustrze byłem zadowolony z tego jak wyglądałem. ten śmieć nie jest jej wart. Dumny uśmieszek błąkał się również na twarzy samego Venoma. Wyszliśmy z domu i wyruszyliśmy z domu. do zobaczenia kochanie...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nazarov czy Venom?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz