Lea
Obudziłam się, a głową delikatnie pulsowała. Gdy zdałam sobie sprawę gdzie mogę się znajdować, odrazu zaczęłam się rozglądać. Całe pomieszczenie było czarno-szare, wyglądało... wyglądało jak zwykła sypialnia. Zdezorientowana szukałam Viv, leżała w rogu pokoju. Jej twarz... była we krwi? O boże ona była we krwi. Co się dzieje? O dziwo nikt nas do niczego nie przywiązał, odrazu podbiegłam do dziewczyny.
-Vivian wstawaj.- Lekko szturchałam dziewczynę
-Proszę cię.- Ropaczliwie krzyczałam, po chwili lekko uchyliła powieki, żyje. Potrząsnęła głową, tak jakby nie wiedziała czy żyje. Lekko się uniosła, zdezorientowana skanowała wszystko wzrokiem.
-Co? Co się dzieje. Dlaczego jesteśmy w jakimś pierdolonym pokoju. Czekaj. Oni nas porwali o boże!- Wrzasnęła i gwałtownie wstała. Nagle do pokoju wszedł jakiś koleś. Nasze spojrzenie powędrowało w jego stronę, obrzydliwy ryj.
-Dziewczynki już wstały, wspaniale.- zaklaskał, miałam ochotę go zabić. Vivian stanęła jak sparaliżowana. Mężczyzna zaczął się do nas zbliżać, był dość wysoki oraz barczysty. I kruk, naszyjnik kruka. Japierdole nie, to nie może być on. Ten naszyjnik nosili tylko ci, którzy pochodzili z rodziny specjalizującej się mafią, bronią, narkotykami i zabójstwami. Jebany syn mafiozy.
-Wypierdalaj.- Warknęłam ostrzegawczo.
-Taka piękna, a takie brzydkie słowa.- Cwaniacki uśmiech pojawił się na jego twarzy, śmieć.
-Wypuść nas do cholery.
-Cóż, muszę cię zmartwić. Jesteście bardzo potrzebne, musicie coś zrobić. Dla mnie.- Moje obrzydzenie urosło tak bardzo, gdy tylko zbliżył sie na tyle aby mnie dotknąć. Odrazu odskoczyłam, na co on tylko się zaśmiał.
-Nie uciekaj nie masz gdzie.
-Jeb się śmieciu.- Pokazałam mu środkowy palec i przybrałam sztuczny uśmiech. Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym odbił swoją dłoń na mojej twarzy. Ten skurwiel uderzył mnie w twarz.
-Jebana suka.- Wysyczal
-Ta suka zaraz da ci w ryj.- Ironicznie się zaśmiałam. Zamachnęłam się i oddałam cios, dość celny. Gdy mężczyzna lekko się zatoczył rzuciłam się na niego, Vivian obok nie dawała rady. Zalała się łzami, mnie to nie powstrzymało. Drapalam go wszędzie gdzie się da, ale nie miałam szans, był silniejszy. Obezwładnił mnie i rzucił w kąt pomieszczenia, pociemniało mi przed oczami. Gdy tylko się ocknęłam, zamarłam. Leżałam w czarnej długiej sukience z rozcięciem na nogę, szpilkach. A we włosach miałam czerwone róże, przed sobą również ujrzałam te cholerne chwasty. Obok mnie leżała brunetka, ona za to leżała w takiej samej sukience ale czerwonej, a we włosach miała czarne kwiaty. Żółć podeszła mi do gardła, gdy zauważyłam jakieś starego chuja bawiącego się moją bielizną. Skoczę z dywanu obiecuję, westchnęłam ciężko zwracając uwagę mężczyzny. Spojrzał się na mnie z diabelskim uśmieszkiem.
-Wypuść mnie.- Zarządałam, lecz blondyn nic nie zrobił.
-Może kiedyś.- Zaśmiał się ironiczniew i wyszedł z pokoju, no i co ja mam zrobić? Kolejny trzask, do pokoju wpadł chłopak w podobnym wieku co ja. Miał czarne włosy, chudą twarz, małe usta i jasną karnację. Co do ciała być chudy i nie za wysoki, lecz jego uroda była wyjątkowa, był naprawdę przystojny ale nie w moim typie.
-Dzień dobry kwiatuszku.- Jego głos był obrzydliwy, pełen zglinizny cynizmu oraz nienawiści.
-Co chcesz? Chcesz mnie zabić proszę. Zrób to. Ale zostaw ją.- Wysyczalam, na co chłopak lekko się uśmiechał.
-Wojowniczka urocza, słuchaj potrzebuje was. W sumie to możesz nie wiedzieć czemu, a więc od początku.- Wzruszył ramionami i usiadł na łóżku obok miejsca, w którym siedziałam ja.- Jak dobrze wiesz, życie twoje chłopaka oraz jego wspólnika jest drogie. I jak dobrze wiesz ktoś zorganizował wyścig.- Zaświergotał jak ptaszek i z dumą się uśmiechał- To byłem ja, tak bardzo chcę ich zniszczyć. Ale wiesz co? Co zaboli ich najbardziej, czyż to nie strata miłości?- Zapytał a ja wyszczerzyłam oczy, on chyba nie zamierzał. Japierdole...
-Co ty pieprzysz?
-Dowiesz się zaraz.- Zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia, otwierając szeroko drzwi. I już sama nie wiedziałam czy to sen. Do pokoju wszedł mężczyzna z bukietem kwiatów, boże nie.
-A więc ty.- Wskazał na mnie palcem.- Będziesz udawać na spotkaniu, że prowadzisz się ze mną. Zaproszeni zostali wasi chłopcy, chcesz żyć współpracuj.- Warknął i wyszedł zostawiając mnie samą. Po chwili zalałam się łzami, nie panowałam nad sobą. Darłam się w niebogłosy, wierzgałam nogami uderzając we wszytsko wokół. Z tych nerwów wyrwałam wszystkie płatki z tych jebaych róż, bałam się, naprawdę się bałam. Cały makijaż w kilka sekund spływał po mojej twarzy, tak obrzydliwej twarzy.
CZYTASZ
Nazarov czy Venom?
AcciónCzy znasz ich historię? Dwójka, wspaniałych kierowców, oraz dwie najwspanialsze kobiety. Za, które obaj mogliby zabić. Który jest lepszy? Czy nie zabija się, na pierwszym spotkaniu bo jeden jest lepszy od drugiego. Tego przekonamy się, gdy dołączymy...