III Kozioł

32 9 29
                                    

(2532)

๑♡⁠๑

Im bliżej miasta byli, tym więcej innych powozów i dyliżansów mijali. Od razu poczuli, kiedy wjechali na kamienną ulicę. Ludzie na chodnikach szybko przechodzili, jak zawsze się spiesząc. Pewnie kończą pracę i wracają do kochających rodzin, pomyślała Jaśmida o włos od stoczenia się znów w tę samą spiralę negatywnego myślenia o przyszłości.

Minęli rynek, z którego ludzie zbierali właśnie swoje stoiska i przedmioty, które cały dzień proponowali na sprzedaż. Ich powóz wtedy skręcił w jej najmniej ulubioną stronę: Żelaznej Dzielnicy.

Żelazna Dzielnica była najmniej przyjemną częścią Gdalca. Ogólnie miasto nie było zbyt uprzejme czy zachęcające, ale Żelazna Dzielnica była miejscem idealnym dla wszystkich narkomanów, alkoholików, hazardzistów i imprezowiczów. Od samego początku wiedziała, że właśnie tu Iren będzie coś "planował". Wiele razy łapała go na tym, jak mówił coś o tutejszych zabawach, barach i ludziach. To było właśnie takie miejsce, które do niego pasowało, ale w najgorszym możliwym znaczeniu.

Woźnica zwolnił konie pod jednym z lokali z wielkim szyldem krzyczącym "Królicza Łapa" i nie zdziwiłaby się, gdyby było na nim królicze truchło. Na szczęście go nie widziała. Jaśmida popatrzyła na brata z uniesioną brwią, a ten tylko cieszył się jak dziecko, jakby zupełnie zapomniał o ich rozmowie. Otworzył drzwi powozu zanim ten jeszcze zatrzymał się w pełni i wyskoczył, stukając butami o kamienną ulicę.

— Uważaj na siebie, proszę cię, bo inaczej ojciec się dowie — zagroziła pomimo świadomości, że nie powiedziałaby mu nic na ten temat.

— Spokojnie, przeżyję! Hej! — Odwrócił się nagle w stronę mężczyzny opierającego się o ścianę jednego z budynków i palącego cygaro lub ogromnego papierosa parę metrów od nich. Teraz, jak Jaśmida na niego popatrzyła ujrzała, że ten także obdarza ją spojrzeniem, ale o wiele bardziej natrętnym i nieprzyjemnym. — Gały z niej! Na mnie patrz, nie na nią! Wiesz co, jedźcie już może. Jutro po południu wrócę.

Nie dając siostrze czasu na odpowiedź, niemal zatrzasnął drzwiami powozu dając tym samym znak woźnicy, żeby ruszał.

Westchnęła. Przytuliła się mocno dociskając dłonie na ramionach, nerwowo wyglądając za okno i czekając, aż wyjadą z Gdalca. Jak on mógł się tu czuć bezpiecznie? A może nie czuje? Może o to właśnie chodziło? Nie byłaby w stanie go w pełni rozgryźć, nieważne, ile czasu razem spędzali.

Miała tylko nadzieję, że nie stoczy się w alkoholu czy narkotykach. Od śmierci Klaudyki przyłapywała go na byciu pod wpływem o wiele częściej. Naprawdę musieli być blisko.

Następną godzinę spędziła na wyglądaniu przez okno powozu i myśleniu nad sobą. Doszła do wniosku, że w tamtym momencie, u Lubisze, trochę przesadziła. Wiedziała przecież, że Ralen nie będzie jej chciał, w głębi widziała obrączkę na jego palcu, po prostu to odepchnęła, pielęgnując ten malutki zalążek nadziei, jaki powstał w jej sercu. Dlaczego tak szybko się zauroczyła? Czy chodziło o jego status? Wygląd, elegancję, zachowanie? To, że chciał z nią rozmawiać?

Czy to w ogóle było zauroczenie, czy nawet tym nie można tego nazwać?

Nagle zauważyła, że wszystkie liczne "miłości" miały miejsce, kiedy w jej życiu było... źle i kogoś potrzebowała. Najlepiej to widać w przypadku dwóch ostatnich: w Boriyu się "zauroczyła", gdy jej siostra, Verena, była poważnie chora. Ojciec nie chciał jej nic mówić, w szczególności nie pozwalał do niej pojechać. Właśnie wtedy wymknęła się koniem, żeby nareszcie się dowiedzieć, co się dzieje, a wracając spotkała Boriya. Ralena natomiast poznała na ślubie Boriya i Lubisze, kiedy też było źle i kogoś potrzebowała, żeby się wygadać właśnie przez ten ślub. Mimo że raczej nie była z tych, co mówią o sobie, bo nigdy nie widziała w tym sensu, ale w momentach, w których myślała, że wybuchnie... jednak tego potrzebowała. A nigdy nikogo nie było.

Śpiewa PtakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz