Pov: Roselyn
- Lucy?
Przed moimi drzwiami stanął Lucyfer. Oparłam się plecami o framugę drzwi i delikatnie opuściłam wzrok by spojrzeć na jego twarz. Był jakieś 20 centymetrów niższy odemnie, co w zasadzie dodawało mu uroku. Jego czerwone oczy zabłysły, gdy mnie zobaczył. Pomimo ciemności, która panowała na korytarzu zobaczyłam w nich iskierkę nadziei.
- Heej.. Wybacz, że przeszkadzam, ale Charlie prosi wszystkich na dół, żeby obgadać temat eksterminacji... Czy coś - Przewrócił teatralnie oczami - Dziwne, że mnie też woła - Pomyślałam przez chwilę na głos - Jestem tutaj dosłownie drugi dzień, ale to miłe z jej strony że mi zaufała - Lucyfer tylko wzruszył ramionami - Cóż, najwyraźniej cię polubiła, ale co się dziwić, Charlie kocha wszystko i wszystkich - Zaśmiał się - Chociaż w sumie to ją rozumiem. Wydajesz się naprawdę sympatyczna i chyba warto ci zaufać - Puścił mi oczko, a ja poczułam nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Nie wiem jaki był tego powód, ale cholernie mi się to nie podobało.
Przytaknęłam, i sięgnęłam po swój koc, po czym wróciłam do Lucy'ego. Zeszliśmy razem do holu, w którym siedzieli już prawie wszyscy mieszkańcy hotelu. Brakowało tylko Angela i Huska. Wiedziałam, że ze sobą kręcili i pewnie siedzieli gdzieś razem. Usiadłam na kanapie obok Lucyfera i przykryłam się kocem. Lucy spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem i zmarszczył brwi. Pociągnął za drugi róg koca i skrył się pod nim. Zachichotałam, przybliżając się trochę do niego, by dać mu większą część koca. Oczy Lucyfera się rozszerzyły, ale nie skomentował mojego zachowania, za co byłam mu wdzięczna. Sama do końca nie wiedziałam co robię.
Po kilku minutach ciszy, Husker i Angel weszli do pomieszczenia.- Cześć! Przepraszam że was tak późno tutaj zaciągnęłam, ale musimy poruszyć bardzo ważny temat - Charlie wstała ze swojego miejsca i sięgnęła po stos kartek z kolorowymi rysunkami - Mianowicie, jak dobrze wiecie, za nieco ponad miesiąc jest eksterminacja - Na to słowo poczułam na skórze nieprzyjemny dreszcz. Nie wiem dlaczego, ale przerażała mnie eksterminacja. Mimo tego, że w hotelu czułam się bezpiecznie i tak bałam się, że egzorcyści nas zaatakują. Nie rozumiałam, dlaczego Lucyfer zgodził się na coroczną eksterminację, ale już obniżało mu to atrakcyjność. Wiedziałam, że jako jeden z grzechów głównych odzwierciedlał on dumę, ale nie sądziłam, że posunął by się on do takiego czynu. Pozwalał na zabijanie swoich ludzi.
Spojrzałam na Lucy'ego, który wyglądał na nie wzruszonego tym faktem. Zmarszczyłam brwi.- I z tego powodu, musimy wymyśleć jakiś plan, żeby jak najszybciej przekonać niebo do naszego hotelu! Pomyślałam, czy może nie udało by nam się porozmawiać z kimś w niebie - Angel rozłożył się na kanapie, kładąc nogi na kolanach Huskera. Zobaczyłam na jego twarzy mały rumieniec - A przypadkiem nie próbowaliśmy już tego? - Angel obrócił głowę w stronę Charlie - Tak, ale z Adamem, a on był dupkiem - Robiła przerwy mówiąc każde słowo w tym zdaniu.
Ona ma na myśli tego Adama? Pierwszego człowieka? Postanowiłam się wtrącić.
- Nie wiem jaki jest Adam, ale chyba nie można aż tak go osądzać. On był pierwszym człowiekiem i chyba wie co jest dobre dla ludzi, prawda?Zobaczyłam jak twarze wszystkich zwróciły się w moją stronę. Charlie zmarszczyła brwi, a ja wiedziałam, żeby lepiej już nie odzywać się na jego temat. Lucyfer cicho zachichotał. Biblia jednak nie zawsze mówiła prawdę, a ja głupia, wierzyłam w te wszystkie bzdury.
- Okej, może Charlie jednak ma rację i lepiej spróbować porozmawiać z kimś, kto jest wyżej niż Adam.. - Wydukałam, czując zażenowanie, które się we mnie rodziło. Charlie na szczęście się uśmiechnęła i znacząco spojrzała na swojego ojca. Lucyfer nie czekając na jej słowa, wystawił przed siebie palec.
CZYTASZ
Golden Apple | Lucifer Morningstar
Fanfic[ZAWIESZONE] Roselyn wychowywała się w chrześcijańskiej rodzinie. Chodziła do kościoła i modliła się conajmniej dwa razy dziennie. Nawet po śmierci jej ojca ona nie przestała wierzyć w to, że jeszcze spotkają się tam na górze. Miała marzenia i wi...