ROZDZIAŁ 2 - Korepetytor

116 8 0
                                    

SABRINA

Podobno kłamstwo powtarzane sto razy w końcu staję się prawdą. Coraz bardziej utwierdzałam się w tym przekonaniu, kiedy wspinałam się po rynnie, a następnie przechodziłam przez niewielki balkon prosto do mojego pokoju. Zawsze w taki sposób, po nocnej zmianie w klubie wracam do domu, do ciepłego łóżka. Oczywiście, że mogłabym wybrać inną opcję i wejść prosto przez drzwi frontowe. Nikt by mi nie zadał pytań, gdzie byłam. Powód był inny. Nie chcę zobaczyć ojca z jego kolejną kochanką przed domem.

Cicho zamknęłam drzwi balkonowe i podeszłam do włącznika światła. Początkowo blask mnie oślepił jednak, po chwili przyzwyczaiłam się do niego. Obróciłam się z zamiarem rzucenia się prosto na łóżko i wtulenie się w ciepłe poduchy. Moje plany niespodziewanie pokrzyżowała siedząca na łóżku Lucy ze skrzyżowanymi nogami. Patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem.

- Gdzie byłaś? - zapytała.

Otworzyłam usta zdziwiona jej pytaniem. Nigdy nikogo nie obchodziło to, gdzie się podziewam i o jakich godzinach wracam do domu.

- Byłam u Maggie. Miałam u niej nocować, ale coś jej nagłego wypadło. - Skłamałam, bez zawahania się.

- Nie wyjaśnia to tego, dlaczego wyglądasz jak prostytutka.

Ścisnęłam palcami nasadę nosa. Czy ona uważa, że z dnia na dzień może stać się dla mnie starszą siostrą? Miała na to całe szesnaście lat i przez ten czas coś jej nie wyszło.

- Z niczego nie muszę ci się tłumaczyć, wierzysz mi lub nie. Chcesz czegoś konkretnego, Lucy? - podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej mój ulubiony szlafrok w kolorowe misie. Pośpiesznie go założyłam. Chciałam by Lucy przestała oceniać mnie wzrokiem i wyszła z mojego pokoju. - Jeśli ta cisza oznacza, że nie to uważam, że powinnaś już wyjść.

Siostra westchnęła, a następnie do mnie podeszła. Miała zaledwie osiemnaście lat, a przez liczne kolczyki na jej twarzy i tatuaże wyglądała przynajmniej na dwadzieścia. Była taka podobna do matki, przez co jeszcze bardziej na siłę próbowała coś w sobie zmienić.

- Brina doskonale wiesz, że w końcu twoja bańka pęknie. Żadnego sekretu nie da się utrzymać wiecznie w cieniu. Widzę jak, się wykańczasz. Jestem twoją starszą siostrą i chcę ci pomóc. Musisz mi tylko zaufać i na to pozwolić.

Prychnęłam jej prosto w twarz. Nigdy w całym moim życiu nie usłyszałam tylu pustych, jak i nic nieznaczących kłamstw.

- Nie wierzę, że mówisz mi tu teraz o zaufaniu. Miałyśmy całe szesnaście lat na zbudowanie go. Także wybacz mi, ale nie. Nie potrzebuję ciebie ani Eastona. Od zawsze radzę sobie sama i nie wiem kto, ci kazał tu przyjść i mnie przekupić, ale powiedz...

- Nikt mi nie kazał. - Podniosła głos, przerywając mi. - Sama zdążyłam to zauważyć. Od dłuższego czasu wymykasz się po nocach - postawiła niewielki krok w moją stronę - śmierdzisz alkoholem i Bóg wie czym - kolejny krok - a na dodatek zdarza się to coraz częściej. - Kolejny. - Nawet nie wiesz jak się przeraziłam, kiedy pierwszy raz tutaj przyszłam i dostrzegłam, że łóżko mojej młodszej siostry jest puste.

Przełknęłam ogromną gulę znajdującą się w moim gardle.

- Myślę, że powinnaś już wyjść - odparłam prawie niesłyszalnie.

Lucy nie wyglądała na zdziwioną moją odpowiedzią. Oczekiwała jej. Przecież nikogo nie obchodzę, zrobiła to z litości. Chciała mieć czyste sumienie, próbowała przecież mi pomóc. Ja jednak je odrzuciłam i nie mogła nic z tym zrobić. To przecież nie jej wina.

- Pamiętaj, że w końcu twoja szklana bańka pęknie na tysiące małych kawałeczków, których nie dasz rady pozbierać. Zastanów się, czy nie lepiej poprosić o pomoc, kiedy jeszcze nie jest za późno.

AMAVI EAM - ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now