2. Prolog 2

314 17 1
                                    

Jak każdego dnia szedł dziarsko przez slabo oświetlone ulice piekielnego miasta, jak zawsze jego twarz była ozdobiona ogromnym uśmiechem, który nigdy nie znikał z jego ust, chyba że zapadał w głęboki sen. Tylko wtedy był wolny od tej udręki.

Oczy podkrążone, błyszczały szaleńczo, podążając wzrokiem  do miejsca w którym jego terytorium zostało zaatakowane przez pewną nie lubianą przez niego personę.

Nie lubił Demona jak nikogo innego, dlatego możliwość unicestwiania go pobudzała go i napawała pewnego rodzaju ekstytacją która wywoływała najlepsze uczucie w nim samym.

Będąc już przy jednym ze zrujnowanych bloków mieszalnych uniósł głowę ku niebu, wciągając głęboko powietrze.

- Ah... Ten odór! Jak wspaniale!- Przeczesał swoje czerwone włosy prawą dłonią i trzymaną w lewej dłoni laską z mikrofonem Radiowym, uderzył ziemię z której wyłoniły się czarne macki, które po krótkiej chwili jak za pstryknięciem palca ruszyły w stronę szybowca.

Oczy mężczyzny zalśniły złowieszczo gdy macki oplotły powietrzną machinę z każdej strony, źrenice z normalnych zmieniły się we wskaźniki radiowe a wokoło jego osoby utworzyła się przerażająca i gęsta atmosfera, która odpędziła większość gapiów.

Jednym ruchem dłoni zmiażdżył maszynę i wciągnął ją do czarnej dziury,przy pomocy macek, które powstały na skutek jego Voodoo.

Po skończonej robocie, strzepał niewidzialny kurz ze swojego czerwonego garnituru i ruszył przed siebie zostawiając zgliszcza za sobą, zajmie się tym później. Miał jeszcze coś do zrobienia.

Jednak los chciał inaczej. Ziemią wstrząsnęło a wyrwa w niej wciągnęła go w ciemność.

Wstrząsało nim i wszystkim dookoła, uderzał o skały raniąc się gdzieniegdzie, dość mocno, jednak gdy wszystko ustało ciężko było mu wstać z miejsca w którym teraz leżał. Ból go ogarnął tak wielki że nie mógł pozbierać własnych myśli a co dopiero swego ciała. Wszystko mu się rozmazywało przed oczami a jego monokl nie znajdował się na swoim miejscu a był kawałek dalej na trawie.

Drżącą dłonią sięgnął przedmiot po czym założył go tak jak zawsze i jego twarz przeszył szok i nie dowierzanie.

Był w świecie żywych.

On najpotężniejszy po Lucyferze Lord Piekła, Radiowy Demon- Alastor, znajdował się na polanie w ludzkim świecie pełnym wielu kolorów mimo faktu że była już prawie noc.

Największy szok uderzył go w momencie gdy zrozumiał gdzie dokładnie się znajduje. To było miejsce najbliższe jego kamiennemu sercu. To był jego las. Był blisko swojego domu.

Musiał iść.

Ciężkim krokiem stąpał, trzymając krwawiącą ranę na jego boku, cień sunął za nim powolnie, widocznie zdezorientowany, trzymając mikrofon w barwie jasnej czerwień.

Nie wiedział co się zdarzyło i dlaczego ale wiedział po czasie jedno.

Ktoś mieszka w jego rodzinnym domu i musi się go pozbyć.

PIEKŁO NA ZIEMI  [ ALASTOR ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz