Rozdział 6 - Wpadając w furię

265 22 11
                                    

Panna Granger spojrzała na mnie.

- A czemu uważasz nasz związek za niefortunny?

Mało się nie zakrztusiłem! Bogowie, co było nie tak z tą dziewczyną? Wpatrywałem się w nią z niedowierzeniem, bo nie mogłem uwierzyć, że mówiła poważnie. Ale widząc jej pytające spojrzenie nie było co do tego wątpliwości.

- Nie sądzisz chyba, że ci odpowiem? – warknąłem mimo wszystko, próbując zabrzmieć jak najbardziej onieśmielająco. Muszę przyznać, że byłem całkiem zadowolony z rezultatu.

- Owszem.

No nie! Tyle jeśli chodzi o onieśmielanie. Musiałem spróbować innego podejścia.

- Więc zastanówmy się. Jestem tu nauczycielem, a ty uczennicą. Całkiem możliwe, że jesteś w jednej z moich klas. Biorąc pod uwagę nasze pozycje w tej instytucji, jestem o wiele starszy od ciebie. I mimo to mamy romans. – Stało się, powiedziałem to. – Więc jeśli się skupisz, to czy uda ci się powiązać powyższe fakty z moim wcześniejszym stwierdzeniem? – dodałem kpiąco.

Najwyraźniej nie zrozumiała jeszcze pojęcia sarkazmu.

- No więc rozumiem powody, dla których nasz związek jest niefortunny. Ale jakoś to nas nie powstrzymało przed związaniem się ze sobą. Profesorze.

- Odniosłem wrażenie, że nie mamy pojęcia, które z nas wyszło z inicjatywą. Lecz obojętnie, możesz uważać nasz związek za zakończony.

Tym razem to ona się zakrztusiła.

- Zrywasz ze mną?! – do tego miała czelność się oburzyć! – Nawet mnie nie znasz i ze mną zrywasz?!

Wolałem nie odpowiadać, a ona nie drążyła tematu. Nie wiem, czym zasłużyłem sobie na tę błogą ciszę, ale cieszyło mnie, że udało się nam dotrzeć do sali bez dalszych dyskusji.


~*~


- Głodny jestem.

- Ja też.

- Zamknijcie się.

- Ale Draco...

- Goyle, powiedziałem, żebyś się zamknął.

- Ale ja naprawdę....

Odwróciłem się i posłałem mu ostre spojrzenie. Goyle cofnął się, ale nie tak szybko jakbym sobie życzył. Merlinie, czyżbym tracił mój autorytet? Ta noc przerodziła się w najgorszy horror, jaki można było sobie wyobrazić. Gdy tylko myślałem, że nie może być już gorzej... cóż, było. Nadszedł czas by działać, i to szybko.

Udało się nam dotrzeć z powrotem do Wielkiej Sali, co było cudem, wziąwszy pod uwagę, że przez ponad godzinę uciekaliśmy i chowaliśmy się po całym zamku.

Naprawdę, Filch był upierdliwy, ale nawet nie umywał się do jego przebrzydłego, zielonookiego sierściucha. Przysięgam, wspomnienie pary zielonych świecących oczu będzie mnie prześladować do końca życia! Pani Norris pojawiła się trzy razy na drodze do pokoju wspólnego Slytherinu i dwa w drodze powrotnej. Za każdym razem chowaliśmy się po kątach, w jakiejś klasie czy szafie. Nie da rady opisać koszmaru, jakim jest chowanie się w jednej szafie z Crabbe'em i Goyle'em. Drżę już na samo wspomnienie.

Uchylając odrobinę drzwi wejściowe do Wielkiej Sali zdałem sobie sprawę, że kłopoty jeszcze się nie skończyły. Nasze ofiary były w środku, więc nie mogliśmy ot tak po prostu odwrócić zaklęcia. Cholera!

- Musimy ich jakoś stąd wywabić.

- Ale jak, Draco?

- Siedźcie cicho i dajcie mi pomyśleć – rozkazałem im i się zamknęli.

HGSS Tabula Rasa - by Lionora - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz