6

157 13 0
                                    

Dobrze wiem, że Kenta wywalił tabletki...ale może to i lepiej? O czym ja właśnie myślę?
Podeszłem do niego i poprawiłem mu włosy, nagle jego telefon, tak samo jak mój zaczęły dzwonić, do mnie dzwonił Alan, a do niego Jeff, Babe właśnie urodził.
Od razu ubraliśmy i pojechaliśmy do szpitala, oczywiście pod szpitalem spotkaliśmy już innych, wszyscy ruszyliśmy na górę, na szczęście mogliśmy Wszyscy wejść do sali, Oczywiście pierwsi to wręcz wybiegli tam Kenta i Jeff. No tak ich bratanek... W sumie mój też. Przepchałem się i oni zajęli się dzieckiem, a ja spojrzałem na Zmęczonego Babe, poprawiłem mu włosy

- świetna robota - Powiedziałem delikatnie się do niego uśmiechając - właśnie gdzie Charlie?

- ... Stracił przytomność i leży tam- pokazał mi palcem na kanapę w rogu pokoju. - nie będę tego komentować. Ważne, że zdążył odciąć pępowinę.- Wydaję się być bardzo spokojny.

- jak go nazwałeś?- zapytałem patrząc na ich syna, którego z każdej strony oglądali inni

-. . Way ... - widziałem, że to się stanie, po prostu czułem to , że Babe nazwie go Way...

- pasuję mu- powiedziałem i spojrzałem na Kente, który podszedł do nas. Miał iskierki w oczach- coś się dzieje?- przybliżył się do mojego ucha

- zróbmy sobie takiego - od razu spojrzał na niego poważny - proszę?

Oczywiście musiałem się zgodzić, musiałbym być idiotą gdybym odmówił.
Zwłaszcza, że Kenta ma już ponad trzydzieści lat, może mieć coraz mniej czasu na zajście w ciążę.
Bardzo przyłożyłem się do starań by spełnić jego prośbę.

Jeszcze tego samego roku Kenta zaszedł w ciążę, nigdy w życiu chyba nie widziałem go tak szczęśliwego, a jego płacz szczęścia kiedy usłyszał pierwszy raz bicie serca naszego dziecka zawsze będzie w mojej głowie.
Może to zabrzmi dziwnie, ale Kenta naprawdę odżył kiedy dowiedział się o ciąży, stał się naprawdę radosny... nadal czasem bywa mu ciężko.

Obudziłem się w środku nocy i zauważyłem, że Kenty nie ma obok, spojrzałem też w drugą stronę na szafkę, na której mamy nianie...
Później skierowałem swój wzrok na okno, Kenta stał w blasku księżyca z naszym synkiem na rękach, podeszłem do niego i pocałowałe go w czoło, a później nasze maleństwo

-  Moon nie mógł zasnąć- powiedział spokojnie, spojrzałem na nasz mały księżyc, który jak nigdy nic patrzył na mnie

-mama musi odpoczywać Moon- wziąłem go od Kenty - możesz iść spać ja go popilnuje- pocałowałem go w policzek, Kenta zamiast iść spać przytulił moje ramię kładąc przy okazji na nim głowę

- wiesz co... nigdy nawet nie marzyłem o momencie w którym właśnie jesteśmy... dziękuję, że pokazałeś mi, że życie może być piękne....i dałeś mi na świat Moon'a- uśmiechnął się do mnie.
Prawda jest taka, że po urodzeniu Moon'a Kenta miał kilka komplikacji zdrowotnych przez co Moon zawsze już zostanie naszym jedynym dzieckiem.

-to ja powinienem tobie dziękować Kenta, dzięki tobie moje życie nabrało sensu, a teraz na dodatek mam najsłodszego synka na świecie.-
Nawet nie zauważyliśmy kiedy nasz mały księżyc zasnął, wsadziłem go delikatnie do łóżeczka.

Położyłem się z Kentą do łóżka i przytuliłem go do siebie.
Kolejną noc spędziliśmy na rozmowach, prawdę mówiąc kocham to jak rozmawiajmy ze sobą godzinami, od kiedy Kenta tu zamieszkał po śmieci Tonego naprawdę polubił gotować, kupiłem mu dużo książek kulinarnych, ogląda też programy...i tak świetnie gotuje!

W końcu mamy normalny dom, ja pracuję on zajmuję się domem i Moon'em... Na dodatek mamy normalne relację z rodziną...
W końcu mamy coś więcej niż tylko siebie, mamy swoją miłość





To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

w nocnym świetle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz