Chapter 1

31 4 2
                                        

Już po pierwszej lekcji myślałam, że podetnę sobie żyły ekierką. Nienawidziłam szkoły. Nienawidziłam wszystkich nauczycieli ich lekcji i ogółem wszystkiego. Już z rana Pani Roberts znalazła sobie nowe zajęcie i zadała nam rozprawkę na temat co robiliśmy w wakacje.

Ugh..

Podeszłam do swojej szafki, żeby wyjąć książki na następną lekcję, kiedy nagle metalowe drzwiczki zatrzasnęła mi przez nosem mała damska dłoń. Odwróciłam głowę w stronę mojej przyjaciółki, która patrzyła się na mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- ALEEEXX!!- Krzyknęła na pół korytarza niska blondynka zamykając mnie w niedźwiedzim uścisku.

Wszyscy patrzyli się na nas jak na totalne zjeby, ale szczerze? W tamtym momencie miałam to w dupie. Rzuciłam się na dziewczynę z uśmiechem. Oczywiście obie skończyłyśmy na podłodze śmiejąc z.. nawet same nie wiedziałyśmy z czego. Chwilę później podniosłyśmy się z ziemi nadal płacząc i zwijając się ze śmiechu. Kiedy po dłuższej chwili się opanowałyśmy stwierdziłyśmy, że udamy się do toalety, wkońcu było jeszcze 7 minut przerwy. A, gdzie indziej spędzić przerwę jak nie w szkolnym, damskim kiblu?
Weszłyśmy do kabiny i zamknęłyśmy ją na zamek.

-Masz coś? - zapytała blondynka.

- Zgadnij- odparłam sięgając do swojej torby.

Dziewczyna odpowiedziała mi wystawiając szereg swoich białych i równych zębów przed wargi.

Dzień wcześniej zabrałam jednego papierosa mojemu bratu. Tak właśnie pilnuje swoich rzeczy, że nawet nie skapnął się, że ktoś mu coś zabrał. Więc albo on jest tępy, albo poprostu ja jestem zajebistym złodziejem, ale raczej stawiam na to pierwsze.

Spojrzała na mały zwinięty rulonik w mojej ręce po czym go wzięła.
Włożyła niebieskiego Kenta między wargi po czym podpaliłam końcówkę zapalniczką. Dziewczyna zaciągnęła się i wypuściła dym z pomiędzy warg. Wzięłam od niej świstek i zrobiłam to samo.
Spojrzałam na zegarek który informował, że zostały 3 minuty do lekcji. Razem z Arią -bo tak miała na imię moja przyjaciółka- zgasiłyśmy papierosa i wyszłyśmy z kabiny. Następnie skierowałyśmy się pod salę w, której razem miałyśmy hiszpański.

***

- Witajcie moi mili. Jak wam minęły wakacje? - zapytał Pan James z uśmiechem na ustach.
Był ubrany w czarny golf i do tego, tego samego koloru spodnie. Miał na nosie okulary a jego wąs był starannie zaczesany.

- Za krótkie- odpowiedziało jednoznacznie pół klasy co wywołało głośny śmiech nauczyciela.

- Też tak uważam, moi drodzy, ale nauka też jest ważna. - spojrzał na nas z pod okularów- Bo jak nie będziecie się uczyć..- powiedział grożąc nam palcem wskazującym.

- To skończymy tak, jak Pan- dokończyliśmy chórem regułkę James'a. Ten tylko się uśmiechnął.

-Dokładnie. Wracając chciałbym wam jeszcze kogoś przedstawić- wszyscy spojrzeli z różnymi minami na nauczyciela- Przywitajcie, swojego nowego kolegę, Ashera.

***

Stanęłam w progu swojego domu głośno wzdychając. Zdjęłam ze stóp czerwone convers'y i zaczęłam iść z zamiarem dotarcia do swojego pokoju, jednak moja mama miała inne plany.

- Alex to ty?- zapytała Madeleine z kuchni.

-Tak mamo to ja- odparłam męczeńsko i wyjrzałam zza rogu do kuchni wychylając głowę. Madeleine spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem, a następnie zapytała myjąc ręce z ciasta na rogaliki. W całym domu pachniało rogalikami.

-Jak w szkole?- zapytała podchodząc bliżej.

- Tak jak zawsze. Nic ciekawego- wzruszyłam ramionami klękając przy młodym wilczurze -Anakondzie. Razem z moim bratem- Loganem- wymyśliliśmy to imię. Mój brat ma pierdolca na punkcie węży i innych pterodaktyli więc stwierdził, że jak, ktoś się go zapyta jakie ma zwierze to odpowie, że anakondę. No debil.

Podniosłam młodą suczkę i wzięłam ją na ręce jak niemowalka. Ta tylko grzecznie się usadowiła i czasem podmiąkiwała. Wróciłam wzrokiem do Madeleine wycierającej wilgotne ręce o ręcznik kuchenny. Kobieta spojrzała na mnie, a następnie się odezwała.

- Słyszałam, że macie nowego ucznia w klasie? To prawda?- dyrektor Wiliiams to dobry przyjaciel mojej rodziny, dlatego wszystkie możliwe news'y i plotki pierwsza wiedziała moja matka.

-Tak, nic specjalnego- mruknęłam chcąc już iść do siebie, jednak moja rodzicielka nie dawała za wygraną.

- A jak się nazywa? Jak wygląda? Poznałaś go już? Jaki jest?- zasypywała mnie kolejnymi pytaniami kiedy ja nie wiedziałam nawet, który jest dzień tygodnia.

- Mamo wiem tylko jak ma na imię. Zresztą nie przyjrzałam się- spławiłam kobietę, a ta tylko posłała mi karcące spojrzenie. Madeleine wróciła do poprzedniego zajęcia, a ja westchnęłam i skierowałam się do swojego pokoju.

Prawda była taka, że się przyjrzałam. Od zawsze byłam typem obserwatora. Z tego co pamiętałam chłopak był wysoki i bardzo dobrze zbudowany. Miał ładne piwne oczy i był ciemnym szatynem. Z wierzchu robił dobre pierwsze wrażenie, ale to tyle. Nic o nim nie wiedziałam. Nauczyciel nic nam o nim nie powiedział. Sam chłopak nie wydawał się skory do rozmowy.

Weszłam do swojego pokoju. Położyłam suczkę na podłodze wyłożonej dywanem. Rozejrzałam się po pokoju.

Ale syf.

Zaczęłam powoli i niechętnie sprzątać w pokoju. Kiedy już uporałam się z moim nieładem artystycznym poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Zdjęłam z siebie ubrania i włożyłam je do kosza na pranie. Weszłam do kabiny i puściłam wodę z prysznica. Ustawiłam na wrzątek. Lubiłam gdy wrząca woda parzyła mi skórę. Pozwalało mi to wtedy pomyśleć. Myślałam o całym dzisiejszym dniu. W myślach ustawilam sobie kolejkę tego co będę musiała jeszcze zrobić przed pójściem spać.
Wyszłam z kabiny I owinęłam się ręcznikiem na piersiach, a mokre włosy zawinęłam w turban. Podeszłam do lusterka nad umywalką. Zrobiłam skin care i opuściłam łazienkę. Spojrzałam na już drzemającą Anacondę na moim łóżku. Usiadłam obok niej i sięgnęłam po telefon po prawej stronie jej łebka. Odblokowałam urządzenie i zobaczyłam czy nikt nie dzwonił lub nie pisał.

Nikt.

Odłożyłam telefon i przebrałam się w czysta piżamę. Postawiłam na długie, świąteczne spodnie w kratkę i bluzkę na ramiączkach w wiśnie. Usiadłam przy biurku i zobaczyłam co muszę ogarnąć. Była dopiero siedemnasta, ja czułam się jakby była przy najmniej dwudziesta druga. Zaczęłam odrabiać lekcję. Dwie godziny później położyłam się do łóżka. Ustawiłam budzik i podłączyłam telefon pod ładowarkę i odłożyłam iPhone na szafkę nocną.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zgasiłam lampkę. Wtulilam się w sierść Anacondy.

Odpłynęłam.

***
Zachęcam do oddania głosu, obserwacji i konentowania. Dla was to tylko kliknięcie, a dla mnie wielka motywacja by działać dalej. Informacje o następnych rozdziałach " The rules of this love" i "Will you save me" będę umieszczać na bieżąco na tablicy.
To tyle narazie kochani🎀❤️

Will You save me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz