Epilog.

72 8 0
                                    


Minęło pięć miesięcy od napisania 20 powodu.

Młody blondyn otworzył powoli oczy i rozejrzał się po drewnianych ścianach pokoju, w którym się znajdował. Nie był do końca przekonany, czy żyje, czy nie.

Czyżby próba się udała, a on sam zakończył swój żywot?

Czy może jednak, pozostał jeszcze w zamknięciu, otoczony czterema ścianami labiryntu?

Obrócił głowę w bok i od razu tego pożałował, ponieważ uderzył go okropnie mocny ból w plecach.

Czyli żyję.

Nagle z jego prawej strony rozgległ się stłumiony odgłos szlochania i czyjeś prośby, by poczekać jeszcze kilka dni. Newt gorączkowo pragnął podnieść się z łóżka i zobaczyć co się stało.

Może to Tommy? Czy coś mu się stało? Jak on się miewa? Co z nim?

Rozmyślał jeszcze kilka chwil lecz zostało to przerwane przez otwieranie drzwi. Do pokoju wpadli Jeff i Clint. Obaj spojrzeli na Newta zdziwieni, ale jednocześnie ucieszeni. Szybko podeszli do łóżka, na którym leżał blondyn i zaczęli zadawać mu przeróżne pytania. Newt nie w pełni kontaktował co się działo wokół niego, aczkolwiek jednego był pewien. Chciał zobaczyć się z Tommym. Z jego Tommym.

Gdy w pomieszczeniu pojawił się Alby, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W natychmiastowym tempie pojawił się obok brązowookiego i go uściskał.

- Gdzie jest Tommy? - wyszeptał zachrypniętym i zmieszanym głosem Newt.

Alby uśmiechnął się pocieszająco i ocierając z policzków łzy szczęścia wskazał głową na szafeczkę stojącą obok łóżka. Leżał na niej zwitek listów związanych śliczną wstążką i bukiet polnych kwiatów.

- Thomas jest teraz w labiryncie, ale tutaj są listy, które do Ciebie pisał z tęsknoty - zaśmiał się ciemnoskóry.

Newt, pomimo odczuwalnej słabości mięśni, podniósł się do pozycji siedzącej i pospiesznie wziął listy do rąk. Czuł jak w jego głowie wszystko wiruje i szumi, ale teraz to się nie liczyło. Ważny był Tommy.

Listy były krótkie, więc Newt przeczytał je wszystkie zanim Thomas pojawił się spowrotem w Strefie. Brunet dowiedziawszy się o przebudzeniu jego blond anioła, pobiegł w stronę chatki zastępującej szpital i nie zważając na innych oraz ich krzyki, wpadł do pomieszczenia o mało nie wyważając drzwi.

Newt właśnie odkładał szklankę z wodą, którą przyniósł mu Jeff, kiedy Thomas przestąpił próg pokoju. Spojrzenia obu chłopców się spotkały. Nie mogli w to uwierzyć. Do ich oczu napłynęły słone łzy. Łzy wyrażające szczęście, tęsknotę i przede wszystkim miłość.

Thomas przestał panować nad swoimi emocjami, wybuchł płaczem, podchodząc szybko do blondyna. Objął mocno chłopaka, całując po kolei każdą część jego twarzy.

Ciągle powtarzał szeptem "kocham Cię" i "przepraszam". Newt wciąż czuł się zbyt osłabiony, ażeby odpowiedzieć, ale pozwolił swojemu chłopakowi kontynuować czynność, ciesząc się jego obecnością i dotykiem.

Nawet nie zauważył, kiedy w pomieszczeniu pojawili się jego pozostali przyjaciele. Każdy z nich uśmiechał się ze łzami w oczach.

Newt chciał coś powiedzieć, ale ton jego głosu pozostawał cichy i praktycznie niesłyszalny. Thomas wciąż go przytulał i szeptał jak bardzo go kocha. Inni widząc tą scenę pokiwali zgodnie głowami i postanowili ulotnić się z pokoju, dając zakochanym kilka chwil samotności.

Pozostali tylko we dwójkę. Wzrok blondyna w pełni skupił się na Thomasie, jakby wszystko wokół przestało istnieć. Liczyli się oni dwaj. Nikt ani nic więcej.

- Czytałem twoje listy - wymamrotał Newt, kiedy ciemnowłosy delikatnie się od niego odsunął, siadając na krześle obok łóżka. - Przepraszam Tommy. Przepraszam, że przeze mnie cierpiałeś.

Thomas pokręcił głową.

- Nie musisz mnie za nic przepraszać kochanie, już wszystko dobrze - po raz kolejny nie umiał się powstrzymać i przyciągnął do siebie jasnowłosego, otulając go bezpiecznymi ramionami. Nie chciał go puścić. Pragnął uchronić go przed całym światem i jego złem. - Obiecaj mi tylko, że już nigdy więcej tego nie zrobisz. Błagam obiecaj mi to.

- Obiecuję, obiecuję - wyszeptał cicho wtulając twarz w tors bruneta.

-#-

Dwa tygodnie potem wszystko wróciło powoli do normy. Co prawda Newt wciąż czuł się słaby, dlatego też większą część każdego dnia leżał w łóżku, ale to wcale nie był powód do zmartwień. Przyjaciele odwiedzali go codziennie, a Thomas opuszczał go tylko wtedy, kiedy musiał wyjść do labiryntu. Często też zdarzało się, że ciemnowłosy wykłócał się ze Strefowymi lekarzami o to by zostawać z Newtem nawet na noc i przynosiło to pozytywne efekty.

Kiedy Newt poczuł się lepiej pozwolono mu wrócić, już na spokojnie, do jego pokoju. Ucieszyło to nie tylko jego, ale również Thomasa, który na tę wiadomość omal nie zemdlał z zachwytu. Wreszcie będą mogli przebywać razem bez strachu, że ktoś wejdzie im niespodziewanie do pokoju i karze wyjść Thomasowi, by Newt odpoczął.

Z każdym dniem miłość chłopców rosła. Samopoczucie Newta ulegało pozytywnej zmianie i z upływem czasu mógł wrócić do swojej pracy. Thomas również spokojniej wykonywał swoje zadania. Wybiegał do labiryntu nie martwiąc się o życie swojego chłopaka, a wracał pełen energii i radości.

Wieczory, które spedzali wspólnie należały chyba do ich ulubionych części dnia. Oglądali zachody słońca i  trzymali się za ręce, ciesząc się wzajemną obecnością. Uwielbiali to robić. Stała się to dla nich nieznudzona rutyna. Po prostu chcieli być ze sobą. Już na zawsze.



_____________________

Ahoj kochani!

Jak tam u Was? Jak się czujecie?

Wiem, że zakończenie trochę zepsułam, ale początkowo książka miała polegać tylko na 20 powodach, nie planowałam żadnego zakończenia, dlatego też tak zwlekałam z jego napisaniem. Jednakowoż coś udało mi się sklecić i mam nadzieję, że się podoba 🤗

Miłego ranka/dnia/wieczoru/nocy (w zależności kiedy czytasz)!

Bajooo ❤

20 powodów dlaczego - NewtmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz