Rozdział 2: Przy wojennym stole

39 7 0
                                    


Gdy Kyr zdobyto i podporządkowano Volanii ostatnie osady riazańskie, przystąpił król Caslav do Podziału. Liczbę kasztelanii zwiększono z szesnastu do dwudziestu, nadając tę rangę ziemiom kryzawskim, ziemiom kudrzawskim, Równinie Kyreńskiej oraz Dolinie Rzeki Ninny.

  - fragment z "Kronik" Volanii, tomu XIII, autorstwa Mistrza Brzeslava z rodu Kos


- Sądziłem, że ból już ustąpił.

Bohdan podniósł na niego wzrok. W półmroku panującym w komnacie wyglądał bardzo młodo. Miękkie światło paleniska wygładziło zmarszczki w kącikach jego oczu i na powrót zabarwiło czerwienią łatki przedwczesnej siwizny na skroniach. Miał czelność posłać mu zakłopotany uśmiech.

- Ustąpił - potwierdził, a dłoń, którą rozcierał ramię opadła na oparcie krzesła. - Obsypałbym złotem dobrego Mistrza Zelina, gdyby czasy na to były odpowiedniejsze.

- Uznałby to za obelgę - stwierdził Jan, zamykając za sobą drzwi komnaty. - Wierzy w wyższość powołania nad siłą pieniądza. Wybitny człowiek. Pośród jego kasty i ze świecą drugiego takiego nie znajdziesz. Jesteś pewien, że zagoiła się poprawnie?

Bohdan machnął ramieniem, demonstrując jego sprawność.

- Trwożysz się gorzej niż moja własna żona - mruknął pod nosem. - Moralność Mistrza Zelina blednie jedynie w zestawieniu z jego wybitnymi zdolnościami. Ramię jest równie sprawne jak było zanim je odrąbano. Obawiam się jednak, że ból zdążył zakorzenić się w moim umyśle. Zalega tam, zwlekając z odejściem. Wciąż daleko mi do oswojenia go.

Jan skrzywił się lekko. Jemu również z trudem przychodziło myślenie o chwili, w której bramy obozu przekroczył posłaniec z wiadomością o klęsce pod Starogradem i ciężkim stanie kasztelana Oseckiego. Gdy wyjeżdżał na spotkanie grupie jeźdźców w błękicie i beżu wiozących Bohdana do Uzdrowiciela, przygotowany był na najgorsze. Widok ich poszarzałych, zdesperowanych twarz zmroził mu wtedy krew w żyłach. Nie miało to jednak porównania z chłodem, który poczuł widząc bezwładne ciało przyjaciela skulone na naprędce skleconych noszach.

Przypominał zepsutą lalkę. Obandażowany niechlujnie kikut po odrąbanym ramieniu zdążył w trakcie szaleńczej podróży całkowicie przesiąknąć krwią. Nie sądził, że człowiek mógł zblednąć do tego stopnia.

Wziął głęboki oddech, usiadł w ozdobnym krześle naprzeciwko przyjaciela i wpatrzył się w ogień. Bohdan przechwycił jego spojrzenie. Znowu się uśmiechnął, tym razem już nieco łagodniej.

- Trzeba to będzie po prostu rozchodzić. Być może mała sesja fechtunku coś by tu zaradziła? - zasugerował.

Jan skinął sztywno głową z zamiarem odwlekania jej tak długo, jak będzie w stanie.

- Będzie musiała poczekać. Z samego rana nadjedzie jutro poselstwo z Brzeźnej.

- Kasztelan Brzeźnicki nie zaszczyci nas obecnością? - spytał mężczyzna, choć po jego głosie znać było, że domyśla się odpowiedzi.

- Spodziewałeś się go tu zobaczyć? Od lat nie wyściubia nosa z tego swojego ukochanego miasta. Nie rozpisywał się w temacie, lecz podejrzewam, że wysłał córkę. Zwykł ją wysyłać tam, gdzie potrzeba się wykazać choć odrobiną skłonności do współdziałania.

- Tym lepiej dla nas - stwierdził Bohdan pogodnie. - Isme to dobra dziewczyna, głowę ma twardo przytwierdzoną do karku, a i serce we właściwym miejscu. Ród jej matki wywodzi się z ziemi leskich. Mają włości przy samej granicy z Vanagas i od dekad prowadzą z Ceredem interesy. Będzie bardziej skłonna opowiedzieć się po stronie Królowej niż jej ojciec, gdyby zaszła potrzeba.

BezkrólewieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz