Nić porozumienia

45 5 0
                                    

Harry od godziny krążył po salonie w swoim mieszkaniu. Był tak wzburzony że nie potrafił usiąść na dłużej niż 5 minut. Był poniedziałek. Rano rozmawiał z Albertem. Facet pracuje w ministerstwie od dobrych 10 lat i zajmuje się sprawami śmierciozercow. Kiedy Harry zapytał go o Malfoya ten prawie roześmiał mu się w twarz.
-a co ty myślałeś? Że po tym wszystkim co się stało żyją sobie jak pączki w maśle?
Potter czuł jak krew w nim wrze.
-skąd pomysł na zabranie całego majątku?
-muszą się jakoś odpłacić za to co zrobili nie?-facet rozmawiał w nim i jednocześnie pochłaniał ogromnego pączka w różowym lukrem, a Harry walczył z chęcią by rozsmarować mu go na twarzy.-za kasę którą zabraliśmy Malfoyom dostaliśmy wszyscy takie premie że kupiłem sobie mugolski jacht. Rozumiesz? Te sukinsyny miały taki majątek!
Na samo wpomnienie tego kretyna Potter miał ochotę coś rozwalić. Na dodatek ten idiota miał długi ozór. Tego samego dnia kiedy już kończył pracę przyszedł do niego Ron który również po wojnie pracował w ministerstwie, zdziwiony dlaczego interesuje się sprawą Malfoyow.
-stary zostaw zwyrodnialców. Dostali to na co zasłużyli. I tak zrobiłeś dla nich za dużo po wojnie.
Gryfon poczuł w tym momencie jak cała jego sympatia do przyjaciela gdzieś uleciała. Uśmiechnął się jednak uprzejmie i odparł że to czysta ciekawość i żeby rudzielec się nie przejmował, po czym z wymuszonym uśmiechem zapytał o samopoczucie Hermiony i po wymianie kilku zdań odszedł.
Co dalej począć? Wiedział, że w ministerstwie nic nie ugra. Sprawdził jeszcze jak wygląda sytuacja członków rodziny Malfoya i jego przyjaciół. Było tak jak Ślizgon mówił. Ojciec został skazany na pocałunek dementora, matka zginęła po ciężkich torturach z rąk samozwańczych „sprawiedliwych" z czym ministerstwo nie zrobiło nic. Nawet nie kiwnęli palcem aby ktokolwiek za to odpowiedział. Jego przyjaciele ze szkoły również nie żyli. Udało mu się dowiedzieć że jedyną osobą która przeżyła wojnę z najbliższego grona znajomych Malfoya jest Parkinson jednak od dłuższego czasu ślad po niej zaginął. Harry obawiał się że skończyła w podobny sposób co Draco. Potter obiecał że wróci w niedzielę  do pubu jednak nie potrafił. Musiał ułożyć sobie wszystko w głowie. Cały dzień spędził we fotelu z butelką ognistej aby przemyśleć na spokojnie całą sprawę.
Mimo że nie miał zbyt dobrych wieści do przekazania postanowił odwiedzić dzisiaj Malfoya. Dochodziła 19, a Harry czuł że coraz bardziej się stresuje. Bał się co zastanie po przybyciu. Postanowił aportować się na wąską uliczkę w której wcześniej znalazł Malfoya z brodaczem i stamtąd udać się do pubu. Kiedy wszedł do środka ku jego uldze ujrzał blondyna za barem. Ten od razu go zauważył. Jego wyraz twarzy był trudny do odczytania jednak Harremu wydawało się że dostrzegł w nim cień ulgi. Podszedł do chłopaka. Kiedy stanął przy nim jego wcześniejsza radość od razu uleciała. Draco miał pod okiem wielkie limo a jego warga była rozcięta. Spojrzał tylko przelotnie na Pottera po czym powrócił do polerowania szklanek. O tej porze w barze znajdowało się zaledwie kilka osób, więc mogli jako tako porozmawiać.
-Malfoy co ci się stało?- zapytał. Starał się zachowywać jak najbardziej dyskretnie. Blondyn zignorował go jednak.
Potter wychylił się nad barem i złapał go za dłoń w której trzymał ręcznik.
-odpowiedz.
Blondyn znieruchomiał i spojrzał na Pottera. Gdyby wzrok mógł zabijać z pewnością byłyby to ostatnie chwile gryfona na tym świecie. Nadal jednak nic nie powiedział.
-to znowu ten brodacz?
Malfoy uśmiechnął się słodko po czym powiedział:
-akurat się składa że to twoja wina.
-jak to?
-wiesz, kiedy przyszedłeś tu w sobotę i zabrałeś mnie do mojego pokoju właściciel mógł pomyśleć tylko jedno, tylko jako mój klient zapomniałeś o jednej rzeczy. O zapłacie.
-o Boże. -Harry puścił blondyna i usiadł na powrót na barowym stołku. -przepraszam, nie pomyślałem.
-żadna nowość Potter. Byłbym zdziwiony gdybyś chociaż raz to zrobił.-prychnął Draco i powrócił do polerowania szkła.
-Emm, czy możemy porozmawiać?
-a czy właśnie tego nie robimy?-Ślizgon przewrócił oczami.
-no wiesz na osobności.
Malfoy uniósł pytająco brew.
-spokojnie tym razem zapłacę.
Blondyn odłożył szkło i ręcznik po czym udał się jak domyślał się Harry na zaplecze. Po chwili wrócił i kiwnął gryfonowi aby udał się za nim. Pokój wyglądał identycznie jak wcześniej z tym że teraz łóżko było elegancko zasłane.
-powiedziałem Stevenowi że mam klienta i żeby przez godzinę nie zawracał mi gitary więc streszczaj się.-założył ręce na siebie na klatce piersiowej i patrzył wyczekująco na bruneta.
-Emm ten Steven to twój szef?
-tak Potter ale raczej nie o tym będziemy rozmawiać.
Harry odchrząknął. Po wojnie zmienił się. Wydawało mu się że wydoroślał i stał się bardziej elokwentny, jednak teraz w obecności natarczywego spojrzenia Malfoya czuł się znowu jak ten zagubiony 16-latek. Blondyn patrzył na niego tak jak kiedyś. Pogarda wypisana na jego twarzy wyglądała tak samo jak w szkole, tak jakby zupełnie nic się nie zmieniło a blondyn nie stracił wszystkiego. Może odebrali mu wszystko oprócz pogardy dla jego osoby? Jeżeli była to jedna z niewielu rzeczy które trzymały go przy życiu to Harry cieszył się że Draco tak bardzo go nienawidził. Jednocześnie pod naporem tego wzroku brunet czuł się jakoś tak bezpiecznie? Po wojnie wszystko się zmieniło. Harry nie potrafił czasami odnaleźć się w tym nowym świecie gdzie wszystko było inne. A tutaj odgrywała się scenka rodem z 5 klasy z Hogwartu. Chłopak sam był zdziwiony ile dodało mu to otuchy.
-będziemy tak stali czy w końcu wydusisz coś z siebie?-jego rozmyślania przerwał zniecierpliwiony głos Draco.
-emm tak, zatem rozmawiałem z paroma osobami. -brew blondyna uniosła się nieznacznie. - nie mam dobrych wieści. Ministerstwo nie zrobi nic w sprawie twojego majątku.
Draco znowu przewrócił oczami.
-nie jestem zaskoczony.
-no tak. -Harry zaczął z nerwów bawić się swoimi palcami. -sprawdziłem też co stało się z twoimi przyjaciółmi. Większość z nich nie żyje, jednak jedna osoba przeżyła wojnę.
Teraz na twarzy Malfoya było widać zaciekawienie.
-chodzi o Pansy Parkinson.
-wiesz gdzie ona jest? -malfoy nieznacznie się ożywił.
-nie, niestety nie. Jakiś czas temu ślad po niej zaginął i nikt nie wie gdzie obecnie się znajduje.
-Ani czy nadal żyje- dodał Draco.
-tak.-przytaknął Potter.
Zauważył jak ramiona blondyna opadły nieznacznie. Boże marny był z niego pocieszyciel.
-wiesz ale to też nie tak żeby ktoś jej specjalnie szukał. Ostatnio widziano ją pół roku temu na północy Londynu. Sądzę że po prostu od tamtego czasu nikt się nią nie interesował. Jeśli chcesz mogę spróbować ją odnaleźć.
Draco przez chwilę milczał jakby walczył sam ze sobą. Harry przygotowany był na jakąś kąśliwą uwagę jednak zamiast tego Malfoy odparł spokojnie:
-byłbym wdzięczny.
-okej. Dobrze. Spróbuję.
Stali tak przez chwilę w ciszy.
W końcu Potter odezwał się pierwszy.
-skoro mamy jeszcze chwilę to jest może coś czego potrzebujesz?
-wiesz jest dużo takich rzeczy. Przydałby mi się dom, pieniądze, rodzina,nie pogardziłbym jakimiś przyjaciółmi o i nową różdżką. Raczej nie możesz mi tego dać więc odpowiedź brzmi nie.
Draco znowu stał naburmuszony jak humorzasty nastolatek. Harry złapał się na myśleniu że to całkiem urocze że potrafi wyglądać tak niewinnie po tym co przeżył. Gryfon uśmiechnął się nieznacznie.
-nie mogę dać ci tego wszystkiego ale mogę wyczarować dla ciebie ciepłą pachnącą kapiel i coś na ząb.
Malfoy wyglądał jakby się zastanawiał.
-skoro twój kompleks bohatera nie pozwoli ci spać spokojnie dopóki czegoś dla mnie nie zrobisz to zgoda. Nie chce żeby zbawca czarodziejskiego świata nabawił że worków pod oczami.
Harry uśmiechnął się już teraz szeroko. Skoro blondyn potrafił się z nim droczyć to znaczy że jest dla niego nadzieja. Że wszystkie złe doświadczenia nie złamały go. Po chwili spełnił swoją obietnicę o kąpieli i posiłku. Napełnił wannę wodą rzucił czar podgrzewający. Wyczarował kolorowe sole do kąpieli,szampon do włosów, kilka zapachowych świeczek i płatki róż pływające we wodzie. Na skraju wanny stała taca z kanapkami i sokiem dyniowym. Malfoy widząc to wszystko zatrzymał się w drzwiach.
-chyba trochę cię poniosło Potter. - jednak w jego głosie brzmiała jakaś ciepła nuta. Harry wiedział że tego było mu trzeba.
-nie ma za co. Możesz tu siedzieć jeszcze całe dwie i pół godziny.
Malfoy spojrzał pytającym wzrokiem.
-nic się nie martw. Ja to załatwię i tym razem za wszystko zapłacę.
Drago uśmiechnął się pod nosem po czym zatrzasnął za sobą drzwi do łazienki.
Kiedy Harry chwilę później regulował rachunek ze wspomnianym wcześniej Stevenem, doznał nie małego szoku. Cwany uśmieszek Draco wskazywał że doskonale wie ile Harrego będzie ta jego niewątpliwa przyjemność kosztować. 300 funtów za godzinę to była stawka godna jakiejś supergwiazdy na szczęście jak na zbawcę czarodziejskiego świata przystało było go na to stać. Potter zaczął zastanawiać dlaczego ludzie płacą tyle za godzinę z Malfoyem. Jednak kiedy zaczął rozmyślać nad jego nagim ciałem które miał przyjemność widzieć i poczuł jak iskierki podniecenia kłują go w podbrzuszu szybko opuścił lokal i aportował się do domu starając się nie myśleć o nagim Ślizgonie biorącym właśnie w tej chwili gorącą kąpiel.

Wybawienie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz