14.Kazałem ci je usunąć

11 1 0
                                    

Rosie

Tej nocy jakoś nie mogłam spać. Co jakiś czas się przebudzałam, by później nie móc zasnąć. Zapewne poszłabym do Leo, gdyby tylko był w domu. Późnym wieczorem wyszedł na domówkę, która, jak mówił, odbywała się w domu Andersonów, a Lucas był jej organizatorem.

Było może po północy, kiedy przebudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spoglądając na ekran telefonu zobaczyłam że dzwoni do mnie Leo. Mała fala strachu po mnie przepłynęła, po czy przetarłam swoje oczy, odebrałam telefon i zaspanym głosem zapytałam :

- Co tam ?

- Rozalie ? - zapytał nieznany mi głos przekręcając, a w sumie całkowicie zmieniając moje imię. W tle leciała głośna muzyka, a mężczyzna po drugiej stronie telefonu na pewno był piany.

W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś na imprezie zabrał mojemu bratu telefon i zadzwonił pod pierwszy lepszy numer, lecz wątpiłam, że w takiej sytuacji przeczytałby nazwę kontaktu.

- Umm.... Rosanna? a kto mówi ?

- Fin - odpowiedział.

Nie znałam nikogo o takim imieniu.

- Przyjaciel Leo - dodał po chwili - Jest taka sprawa... - westchnął i mimo że go nie widziałam mogłabym się założyć że przeczesał sobie włosy.

Chyba że ich nie miał. Istniała też taka opcja.

- Coś się stało z Leo ? - zapytałam przejętym głosem powoli wstając z łóżka i przy okazji zrzucając na podłogę książkę od matematyki nad którą przysnęłam.

- Nie... znaczy tak...

- A dokładniej ? - pośpieszałam chłopaka.

- Trochę za dużo procentów wypił... I przydałoby się go odwieść, bo... tak jakby... zrobił się lekko agresywny, a do tego przeleciał już przynajmniej trzy laski..

- Boże..... Już jadę. Podaj adres

- Worcester... tylko dokładniej - zastanawiał się - czekaj zapytam

- JAK WORCESTER ?! - krzyknęłam do słuchawki - Przecież to jakoś z półtora godziny od naszego domu - jęknęłam już ciszej.

Po usłyszeniu dokładnego adresu ubrałam się w jakieś luźne ubrania i 10 minut później jechałam już samochodem Leo. Kluczyki znalazłam w jego pokoju, i nie byłam bardzo zadowolona z faktu że właśnie prowadzę samochód za kilkanaście tysięcy, który nawet nie był moją własnością, w środku nocy, a do tego w trakcie zaczął padać lekki deszczyk. Mało widziałam, przez co jechałam wolniej i z tej przyczyny znowu kilka razy prawie w coś wjechałam. Na szczęście koło Worcesteru przestało padać i mocno przyśpieszyłam testując szybkość samochodu brata. Udało mi się dotrzeć tam już o 2.

Po znalezieniu odpowiedniego domu zaparkowałam w pobliżu i ruszyłam w kierunku wielkiej rezydencji, dość podobnej do tej Brownów.

Już po przejściu przez bramę rezydencji można było zobaczyć oznaki panującej w środku domu dużej imprezy. Całujący się ludzie z alkoholem w rękach tak mnie obrzydziły, że przyśpieszyłam by jak najszybciej znaleźć Leo, zabrać go stąd i opuścić to śmierdzące alkoholem i spoconymi ludźmi miejsce.

Przy głównym wejściu do posiadłości stało dwóch mężczyzn. Byli ubrani na czarno, a w ręce jeden z nich trzymał jakąś teczkę. Chwilowo rozglądali się po tej całej pijarni, aż ich wzrok spoczął na mnie. Nie widząc innego wejścia do budynku podeszłam do tego głównego.

Chciałam ich wyminąć, lecz plany pokrzyżował mi jeden z nich, który chwycił mnie za nadgarstek.

- A panienka gdzie ? - zapytał z kpiną oceniającym wzrokiem patrząc na moją bluzę.

Będzie dobrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz