1. Utracona nadzieja

25 5 0
                                    

Niedawno żyłam z przekonaniem, że rodzina jest najważniejsza i nigdy jej nie stracę, lecz niestety do pewnego momentu, gdy mój świat legł w gruzach. Nazywam się Betty Andrews, mieszkam w Danville, a to moja historia...

Kiedyś byłam pogodną nastolatką z kochającymi rodzicami, póki moja matka nas nie zostawiła. Wolała zostawić rodzinę i iść do swojej nowej miłości życia, którą niby tak kochała. Sądzę jednak, że miłość jest do dupy, bo wiem jak to wygląda. Mianowicie, zostawia się męża i dzieci dla nowej miłości, a potem zostawia się tą miłość, bo okazuje się nie być tą prawdziwą. I na chuj ranić tych ludzi i siebie? Ja nie wiem, dobrze że ja trzymam się od chłopaków z daleka, bo nie chcę skończyć jak matka.
Zostałam sama z tatą, radziliśmy sobie aż do momentu, gdy on też mnie opuścił...

Podążam teraz ulicami rodzinnego miasteczka i zastanawiam się kiedy na mnie przyjdzie kolej. Mój ojciec... Naprawdę go kochałam i myślałam, że zobaczy jak kończę szkołę i idę na studia, ale oczywiście nie! Czego ja się spodziewałam?! Aż mi się śmiać chce jaka ja byłam naiwna.
Zostałam sama, mojego ojca zamordowali miesiąc temu, a ja nie mogłam nic zrobić. Tamta noc była koszmarna. Szykowałam się do spania jak co każdy spokojny wieczór, jednak zaczęłam się niepokoić, gdy mój ojciec nie wracał z pracy mimo, że skończył dobre dwie godziny temu. Postanowiłam pójść do jego pracy i sprawdzić czy nadal pracuje, bo może jednak wyjątkowo coś mu wypadło choć miałam złe przeczucia, a intuicja rzadko mnie myli. Ciemną ulice oświetlało światło latarni, ludzie kręcili się sami lub w grupach nie bojąc się osiedlowych gangów. Gdy doszłam pod właściwy budynek zobaczyłam w oknie światło. Od razu ciężar spadł z serca. Pewna siebie weszłam do budynku, gdzie pracował mój ojciec i zmierzałam do jego gabinetu. Zapukałam, lecz nikt mi nie odpowiedział, ale niewzruszona weszłam do pomieszczenia. Rozglądnęłam się i nie ujrzałam ani żywej duszy. Czemu mnie to nie zdziwiło? Opuściłam gabinet i ruszyłam dalej szukać taty.
Podążałam powolnym krokiem, gdy nagle usłyszałam strzał. Zamarłam... Pobiegłam w kierunku, który uważałam za słuszny choć to był błąd. Wbiegłam w zakręt i trafiłam na ogromny korytarz, a to co tam zobaczyłam sprawiło, że zakręciło mi się w głowie. Uklęknęłam dusząc się łzami nie mogąc złapać oddechu. Na ziemi leżał mój ojciec... Martwy. Schowałam twarz w dłoniach zapominając, że morderca może być niedaleko. Po chwili poczułam zimną spluwę na skroni , od razu wiedziałam co mnie czeka. Byłam sparaliżowana na samą myśl i nie mogłam się ruszyć. Powoli zdjęłam dłonie z twarzy i kątem oka spostrzegłam czarną postać.
- Dlaczego?- spytałam przez łzy.
- Nic już nie musisz wiedzieć. Może teraz pora na nią?!- krzyknął w stronę leżącego nieopodal ciała i zaczął się śmiać.
- Hmm może byś się na coś przydała laleczko- śmiał się i mówił jakby był naćpany.
- Mogłaś się tu nie znaleźć, ale skoro jesteś świadkiem to niestety... Wiesz jak kończą tacy jak ty?- zapytał.
- Umierają!- nadal głośno się śmiał i tylko usłyszałam jak przeładowuje broń. Zamknęłam oczy i usłyszałam strzał.
Ale przeżyłam. Trzęsąc się otworzyłam szybko oczy i zobaczyłam jak typ co chciał mnie zabić leży na ziemi i warcząc trzyma się za rękę.
- Ty jebany gnoju! Co ty kurwa wyprawiasz?!- krzyczał do kogoś obok mnie, do kogoś przez kogo nie skończyłam z kulką w głowie. Został postrzelony w ramię i krzyczał z bólu.
- Wyrażaj się i nie zapominaj z kim rozmawiasz James!- warknął i podszedł do nieznajomego. Popatrzył na niego krzywiąc głowę w bok.
- Naucz się szacunku fiucie.
Przyłożył mu mocno z pięści w twarz.
- Spokojnie, niestety będzie żył- rzekł i podszedł do mnie wolnym krokiem. Tak samo jak poprzedni miał założoną czarną kominiarkę. Wyglądało jakby się znali, ale coś mi tu nie pasowało, bo dlaczego akurat on chciał mi pomóc a nie swojemu potencjalnemu wspólnikowi?
- Lepiej zapomnij to co widziałaś i uciekaj do domu- powiedział kucając przede mną i patrząc mi w oczy. Nawet nie pamiętam jakiego były koloru. Jedyne co miałam przed oczami to widok mojego ojca w kałuży krwi. Wróciłam do domu biegnąc i zadzwoniłam po drodze na policję.
Nie wiem kim był ten mężczyzna co mi pomógł, ale wciąż jestem mu wdzięczna. Choć dalej nie rozumiem co on tam robił... Ale śledztwo dalej trwa i czekam aż policja czegoś się dowie. Gdy przyjechali na miejsce nie było podobno śladu ani po moim obrońcy ani typie co chciał mnie zabić. To wydarzenie zmieniło mnie na zawsze. Od tygodnia siedzę w domu wychodząc jedynie wieczorami z nadzieją, że ktoś się mnie pozbędzie, czyli dokończy dzieło nieznajomego w kominiarce. To on zabił mojego ojca? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć. Potem mogę umierać.

Minął miesiąc, dalej nic nie wiem i aż boję się, że nigdy się nie dowiem co tam się naprawdę stało. Dlaczego ktoś zabił ojca? Był dobrym człowiekiem, zawsze każdemu pomagał, prawie całe miasto go znało i dażyło sympatią. Nie wiem, może po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, ale wiedziałam jedno... Muszę w końcu się z tym jakoś pogodzić i wrócić do szkoły, żeby ją zdać i pójść na studia. Dokładnie tak jak chciał ojciec...

The KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz